Ach te cudne wakacje – czyli pic na wodę
Początek wakacji. Słońce (prawie) świeci. Dzieciaki szczęśliwe, bo szkoły (przedszkola i wszystkich innych placówek) nie ma. Jest błogo i pięknie.
Hmmm chyba w snach.
W praktyce wygląda to tak:
Budzisz się rano i zastanawiasz, do jakiego przedszkola idą dzisiaj Twoje dzieci, bo przecież co dwa tygodnie (jeśli masz szczęście i się do niego dostały) je zmieniasz. Jeśli się udało – masz blisko. Jeśli nie 0 jedziesz na drugi koniec miasta.
W wersji mniej szczęśliwej, dzieciaki zostają w domu, a Ty w połowie dnia zastanawiasz się, czy w poprzednim życiu popełniłaś jakaś okropną zbrodnię i teraz pokutujesz.
Twoje dzieci są kochane, owszem…ale pojedynczo. W zwartej i zorganizowanej grupie, jaką jest rodzeństwo, dzieci zmieniają się w terrorystów, którzy rządzą Tobą rpzez dwa miesięce Twojego życia.
Niedawno napisałam artykuł o systemie przedszkoli w Warszawie i jak bardzo z tym systemem się nie rozumiemy (klik tu jak chcesz przeczytać).
Większość czytelników stała za mną murem. Znalazly się jednak takie (pozdrawiam je z tego miejsca), które uważały, że w zasadzie to po co mi dzieci, skoro przedszkole mi je wychowuje i jak nie przewidziałąm kilka lat temu, że mogą się nie dostać do przedszkola, to jestem sobie sama winna, bo mogłam ich nie robić (serio, serio). A tak w ogóle jak mnie nie stać na nianię, to nie powinnam mieć czwórki dzieci.
Wy tak na poważnie? Bo ja towidzę jako taki czarny humor 🙂
Powiem to raz i powtarzać nie będę. Kocham moje dzieci. Szaleje za moimi dziećmi. Ale ja pracuje i muszę pracować i właśnie dlatego potrzebuje placówek w trakcie wakacji.
Do tego wszystkiego dochodzi słynne 5 punktów, które powdują, że 1 września staje się moją ulubioną datą w kalendarzu.
NUDZI MI SIĘ
Co ja mam robić? Nudzi mi się? Kiedy gdzieś pojedziemy – zestaw 3 pytań, przy którym na moim ciele pojawia się gęsia skórka a w mózgu otwiera klapka, która wypuszcza parę przez uszy. Jeśli do tego, przez Twoją nieuwagę i zmęczenie, odpowiesz dzieciom, że niedługo jedziecie tu i tu, możesz być pewien, że do momentu wyjazdu, kilka razy dziennie, któreś zapyta: “kiedy jedziemy?”, “gdzie jedziemy?” Jutro już jedziemy?”.
Jeśli jakimś cudem dotrwasz do wyjazdu, nastepuje cudowny moment “długo jeszcze?” zwany potocznie “daleko jeszcze?”. Przez całlą podróż czujesz się niczym Shrek podróżujący z osłem i modlisz się, żeby po drodze nie było już przystanków.
Jeśli dojedziesz na miejsce, Twoje cierpienie się nie kończy. Niestety, magiczna moc włącza w Twoich dzieciach chęć posiadania. Chcą wszystko, wszędzie za każdą cenę. Pierdoły ze stoisk z pamiątkami, lody, gofry, frytki, zabawki – dosłownie wszystko jest im niezbędne do życia. Oddychanie jest uzależnione od posiadania.
Ok, mogę powiedzieć nie, ale wtedy zepsuty dzień mam gwarantowany, szczególnie jeśli akurat obok, załamany rodzic kupuje swojemu dziecku, kolejną kauczukową, niezbędną do życia piłkę. No bo jak to – on może, a my nie?
Rozbita rutyna
Tak, właśnie to w wakacje denerwuje mnie najbardziej. Ja wiem, że to moja wina i w zasadzie tej rutyny ndal mogłbym się trzymać, ale miękka jestem i już pierwszego dnia wykładam się jak długa na polu rodzicielstwa i zaczynam stosować zasadę “wakacje są, mogą dłużej posiedzieć”. Niestety, murem za mną staje A. i oboje dajemy ciała jak młodziki.
Chęć uszczęśliwienia
OK, są w życiu momenty, sytuacje, chwile, które powodują, że o wakacjach możemy pomarzyć. Nie ważny jest powód. Może nim być brka urlopu, brak funduszy, brak czegokolwiek innego. Zwyczajnie, na wakacje nie jedziecie. Wtedy w rodzicu pojawia się takie uwierające i przeszkadzające poczucie winy. Lekki smutek, że jednak to wakacje, a jego dziecko w domu/placówce siedzi. Że inni gdzieś jadą i będą od września opowiadać jak to super było, a jego dziecko i własnym mieszkaniu opowiadać będzie (wiem, głupie to, ale nic na to nie poradzę).
To śmieszne, jak bardzo bycie rodzicem zmienia perspektywę myślenia i dwa letnie miesiące, na które kiedyś z utęsknieniem czekałam, zmieniły się w dwa miesiące, które mam nadzieję, ze jak najszybciej minął 🙂
Czy Wy też macie podobnie, czy jednak czekacie na wakacje z utęsknieniem?
2 komentarze
Żeby uciszyć moje dwie “terrorystki” jest tylko jeden sposób, odpalić im konsolę i włączyć Just Dance i na kilka godzin (jeśli oczywiście wcześniej się nie pokłócą) jest spokój. 😉 Mam świadomość tego, że nie będzie to działać całe wakacje, więc już szukam nowych pomysłów 😀
Jeszcze niedawno nienawidziłam pory wakacyjnej. Nie było to zależne od organizacji czasu dzieciom lecz od organizacji wyjazdu naszej piątki autem. Całe szczecie dzieci rosną i w chwili obecnej nie mam już z tym problemu gdyż dzięki Smart Kid Belt cała trójka mieści się komfortowo na tylnej kanapie i podróżuje bezpiecznie. Czas wakacyjny zawsze organizujemy wspólnie więc każdy znajdzie w nim coś dla siebie. Fajnie mieć czas dla pociech w tej zaganianej codzienności.