Dorastanie dziewcząt jest naturalne
Jestem mamą dwóch cudownych córek.
Czasami dają w kość. Doprowadzają do białej gorączki. Bywają chwile gdy mam ich dość…ale tylko czasami.
Są moimi księżniczkami i oczkiem w głowie męskiej części naszej rodziny.
Moje księżniczki mają 7 i 5 lat. Są na tyle małe, by jeszcze nie przejmować się tym tematem, ale na tyle duże, by czasem o niego zapytać.
Żyjemy w jednym domu. Pełnym miłości, otwartości i ciepła. Nie ma dla nas tematów tabu, a dzieci czują się swobodnie mogąc porozmawiać z nami dosłownie o wszystkim. Wpoiliśmy im starą zasadę: “lepsza najgorsza prawda, niż najlepsze kłamstwo”.
Zdarzają się oczywiście jeszcze drobne “kłamstewka (“to nie ja, to on”) czy niedopowiedzenia “nie mam pojęcia kto to zrobił”), ale na tyle nieistotne, że nie zwracamy na nie bacznej uwagi.
Właśnie dlatego, kiedy młodsza córka, pewnego pięknego dnia, weszła do pokoju, dzierżąc w dłoni pudełko z podpaskami i zapytała z tą cudowną, dziecięcą dociekliwością w tonie “co to jest”, wiedziałam że nie mogę zbyć jej zwykłym “nic dla Ciebie”. Przecież to właśnie jest dla niej, kiedyś, już niedługo, już za parę lat.
5 lat to jeszcze wcześnie, by tłumaczyć wszystko fizjologiczne aspekty dojrzewania, okresu czy samych tamponów, ale wyjaśnienie po co to i dlaczego ja tego używam, należało się Hani jak najbardziej. Przecież widzi mnie raz w miesiącu zwiniętą pod kocem i jęczącą z bólu. Wie, że są takie dni, kiedy nawet przelatująca mucha wyprowadza z równowagi.
Jak więc powiedzieć im to delikatnie?
Wytłumaczenie nie było takie trudne – powiedziałam jej, że raz w miesiącu mama i wszystkie kobiety na świecie trochę krwawią. Trochę tak, jak czasem leci krew z nosa, tyle że krwawią tam, na dole. Użyłam najprostszego języka i powiedziałam, że robię siusiu krwią. W pierwszej chwili była nieco zdziwiona, potem coraz bardziej zaciekawiona. Jak powiedziałam, że to, co trzyma w ręku to taka pielucha dla mamy… uspokoiła się i w zasadzie przyjęła to za śmieszna normę.
To nie był czas na mówienie jej, że za jakiś czas sama będzie to przechodzić, bo 5latka mogłaby przerazić się, że będzie jej leciała krew. Wiecie, to ten wiek, kiedy krwawienie kojarzy się wyłącznie z bólem i ranami po upadkach.
Hania przyjęła wszystko do wiadomości, a potem sprzedała braciom, że mama nosi pieluchy 🙂
Dlaczego o tym mówię?
Bo mam wrażenie, że my – rodzice – nie potrafimy rozmawiać z dziećmi. Zbywamy je, odpowiadamy półsłówkami, żeby tylko dziecko nie drążyło tematu. A przecież nikt inny nie nauczy Twojego dziecka życia. To właśnie my (nie szkoła, nie przedszkole, nie TV) musimy być najlepszymi nauczycielami dla nich. Opowiadanie im o szukaniu dzieci w kapuście, czy cudownych bocianach dzierżących w dziobach zawiniątka z bobasem nie mają racji bytu. Owszem, możemy powiedzieć o tym kilkulatkowi, bo dla niego nie będzie większej różnicy czy to bocian, czy tata, który mocno “przytula” się do mamy, te dzieci przynoszą. Kilkulatek przyjmie do wiadomości przejdzie dalej. Pięciolatek już nie. Będzie dopytywał, drążył, kombinował… i to jest właśnie ten moment, w którym możemy delikatni zacząć na takie tematy rozmawiać.
Nasza dzielna pięciolatka, doskonale zrozumie, jeśli powiemy jej, że ciało i wszystkie zmiany w nim zachodzące to nic, czego powinna się wstydzić. Zrozumie, jeśli powiemy, że ciało jest jej i nikt, poza nią samą, nie ma prawa dotykać go .
Skąd pomysł na uświadomienie?
Wzięłam niedawno udział w spotkaniu, które miało uświadomić, jak wiele młodych dziewczyn, zmaga się z problemami w dojrzewaniu. Jak wiele z nich, nie rozmawia z rodzicami. Nie rozumie tego, co dzieje się z ich ciałem, dlaczego i po co. Kompletnie nie wiedzą czego się spodziewać, bo na każde zadane w tym temacie pytanie, słyszały od swoich rodziców: “za młoda jesteś”, “ten temat cię jeszcze nie dotyczy”.
A wystarczyło poświęcić kilka minut
Tak, właśnie kilka minut wystarczy na krótką rozmowę o dojrzewaniu. Na rozpoczęcie tematu i danie dorastającej córce możliwości stawiania pytań, na które sama nie znalazła odpowiedzi.
Wiele z pytanych dziewcząt miało żal, bo nikt nigdy nie porozmawiał z nimi o miesiączce, zanim ona nie nadeszła. Był strach, zaskoczenie, niepewność. Wiele z tych dziewcząt nie wiedziało nawet ile może to trwać i co dokładnie dzieje się wtedy z ciałem.
Rozmawiajmy! Dorastanie dziewcząt jest naturalne
Wysłuchajmy naszych córek. Niech same powiedzą czego się obawiają. Niech zadadzą pytania, na które my naturalnie odpowiemy. Potraktujmy je jak partnera w rozmowie. Pozwólmy zadać nawet te najbardziej krępujące pytania. Nie kryjmy się. Traktujmy fizjologię, jak cos naturalnego, czego kompletnie nie trzeba się wstydzić. Pamiętajmy dorastanie dziewcząt jest naturalne.
Ja sama nigdy nie miałam problemów, by porozmawiać o dojrzewaniu z moją mamą czy babcią. Zanim nadeszła ta pierwsza miesiączka, wiedziałam już co się stanie i czego mogę się spodziewać. Gdy tylko się pojawiła, czułam się dumna. Wiedziałam, że dorastam i staje się kobietą.
Co pamiętam z tego czasu?
Pamiętam, że mój dziadek (tak dziadek, bo zastępował mi z powodzeniem ojca, którego nigdy nie miałam) zrobił coś cudownego. Nie mówiąc nic, wręczył mi wtedy bukiet czerwonych róż, a moja mama klepnęła delikatnie mój policzek (to taki przesąd – policzki będą pięknie różowe). Nie zrobili z tego wielkiego show, ale pokazali, że ja i moje dojrzewanie jestemy ważni i, że rozumieją przez co teraz przechodzę. Właśnie dlatego miesiączka stała się dla mnie czymś zupełnie naturalnym, czego nie trzeba (a nawet nie można), się wstydzić.
Wyniosłam to z domu i właśnie dlatego, nie chowam się po kątach w te dni. Każdy domownik wie co mi jest. Podpaski czy tampony nie są wepchnięte miedzy ręczniki, żeby tylko nikt ich nie znalazł. W naszym domu zarówno mąż jak i najstarszy syn, w razie konieczności, nie mają problemu, by pójść do sklepu i kupić wszystkie niezbędne “gadżety” higieniczne.
Właśnie taki obraz dojrzewania chcę przekazać naszym córkom. Chcę, żeby były pewne siebie
A jeśli nie potrafię rozmawiać na takie tematy?
Jest taka strona – Porozmawiajmy Mamo. Właśnie tam, jest mnóstwo merytorycznej wiedzy, dotyczącej rozmów o dojrzewaniu. Znajdziecie tam masę artykułów, które pomogą zrozumieć Wam, przez co przechodzą Wasze córki. Ja sama, choć uważałam, że podchodzę do tego tematu swobodnie i nie będę miała problemu z uświadomieniem własnych dzieci, znalazłam tam kilka fajnych ciekawostek. Wszystko to, pomogło mi zrozumieć na jakim etapie są moje córki i jak z nimi rozmawiać właśnie teraz.
Pamiętajcie rozmowa to podstawa!
Nie pozwólcie, by Wasze pociechy czerpały wiedzę od koleżanek czy z Internetu samodzielnie. Nikt wtedy nie zweryfikuje tego, co znajdą czy usłyszą. nikt nie powie im, że tak wcale nie jest.
A jakie są Wasze wspomnienia z domu? Rozmawialiście o tym z rodzicami, czy był to raczej omijany temat?
Opowiedzcie Swoje historie…