Jesteśmy rodzicami dwóch córek. Przecudownych, idealnych, najpiękniejszych, najmądrzejszych i w ogóle och! i ach! dla nas. Są przesłodkie, uwielbiają się przytulać, śmieją się na widok rodziców. Krysia jest zakochana w tatusiu najbardziej jak tylko się da, bez pamięci. Hania chwilowo preferuje mamę, bo to ona mam „pojemniki” z pokarmem. Nasza starsza córa za miesiąc skończy dwa latka. Całe dwa. Jest typową „kobietką”. Uwielbia wszystko co się świeci. Przebieranki to jej żywioł. Przymierzanie maminej biżuterii wywołuje uśmiech na jej pucułowatej buźce. Podglądanie mamy w codziennych, kobiecych zajęciach (mówię o malowaniu, czesaniu, strojeniu się) wzbudza w niej fascynację. Jak każda mała dziewczynka w pewnym momencie chce „tak jak mama”. Patrzy na moje pomalowane oczy, paznokcie i chce też mieć „kolol”. My „niemądrzy” rodzice jej na to czasem pozwalamy, bo dzieciaki muszą odkrywać świat i poznawać nowości. Dlaczego mamy jej nie pozwalać? Pomalowanie malutkich paznokci cudownym różem jej nie skrzywdzi, ani nie skrzywi. Tak myśleliśmy. Do tej pory nie widzieliśmy w tym nic złego.. Nic bardziej mylnego… Pewna znana blogerka stwierdziła, że „malowanie paznokci kilkuletnim dziewczynkom czyni z nich seksbomby i sprowadza do spojrzenia na nie jak na lolitki”.
No i masz babo placek bo mnie zatkało. Czy taka dwulatka z koślawymi nóżkami i okrągłymi policzkami, może przez pomalowanie paznokci stać się lolitką?? Jeśli ktoś widzi w niej seksbombę, to powinien być dawno zamknięty w szpitalu psychiatrycznym. Swoją drogą, według mądrych książek dla psychologów, wszelkie anomalie, idące w kierunku upodobania do dzieci, nie są wywoływane przez „postarzenie” maluchów, ale właśnie przez ich niewinność i dziecinność! Gdzie więc w tym wszystkim krzywdzenie naszych córeczek przez umalowanie paznokci czy potraktowanie ust błyszczykiem, który za minutę i tak zostaje zjedzony? Ja się pytam gdzie w tym uwodzenie i seks? Całej sprawie pikanterii nadaje fakt, że pewna znana, francuska firma na B… produkująca kolorowe kosmetyki do makijażu, po publikacji postu, ganiącego matki malujące córeczkom paznokcie dla zabawy, przesłała autorce swoje produkty (oczywiście w postaci lakierów) z dołączoną notatką,” że zgadzają się z jej opinią , ale mama powinna sobie zrobić przyjemność i własne paznokcie pomalować!„ Moim skromnym zdaniem „firma na B..” strzeliła sobie gola do własnej bramki. Ciekawe ile mam, pomalowało właśnie ich lakierem paznokcie swoich córeczek i ciekawe, ile mam tego lakieru już nie użyje? Ja się z tym nie zgadzam! Moje córki nie są seksbombami przez kolorowe paznokcie! Jeśli nasze córy będą chciały malować się w wieku lat nastu – nie na to im nie pozwolimy, ale w wieku lat dwóch czy trzech to zabawa, a nie uwodzenie!
Podobne opinie wyrażała już na swoim blogu Mama Makóweczek i ja się z nią w 1000% zgadzam i podpisuję pod tym rękami i nogami!
W całym tym „upiększaniu” maluszków, dużo bardziej rażą mnie noworodki (nawet miesięczne) z kolczykami w uszach. Ostatnio brałam udział w dyskusji na ten temat. Wiecie jakie było tłumaczenie mam, które przekłuły uszy swoim pociechom, zanim skończyły 6 miesięcy? „Bo to tylko chwila bólu, a i tak o tym pamiętać nie będą, a potem tak ślicznie wyglądają”, „bo lepiej wcześniej przekłuć, niż potem ma się dziecko przestraszyć”. A czy kilkutygodniowe dziecko nie przestraszy się kosmetyczki z ogromnym pistoletem, przebijającym malutkie uszko? Czy taki maluszek bólu nie odczuwa? Nie trafiają do mnie takie tłumaczenia, bo przebicie uszu to nie jest konieczność, to nie jest ból ratujący życie (jak np. wkłucie igły przy podawaniu lekarstwa). To jest ból w celu zaspokojenia poczucia estetyki szanownych mamuś. Nie robią tego dla dzieci, robią to dla siebie „bo niunia tak ślicznie z tymi kolczykami wygląda”. Nie wspomnę już o alergiach na niektóre metale i możliwości naderwania uszka, bo przecież maluszki często uszka łapią i pocierają.
Mówię stanowcze NIE przekłuwaniu niemowlakom uszu! Nasze córki tego wyboru dokonają same i jeśli będąc świadome i duuużo starsze będą chciały kolczyki mieć, to wtedy im na to pozwolimy.
Przepraszam za żale, ale jak patrzę na moje małe księżniczki, to aż się we mnie gotuje jak czytam podobne wywody.
A jakie jest Wasze zdanie?
Pozdrawiam
Pani K
15 komentarzy
Ja nie widzę w malowaniu paznokci lub zabawie w malowanie małych księżniczek nic złego wręcz przeciwnie uważam to za urocze. Mam córkę ktora skończyła właśnie 9 lat czasami ( w czasie wolnym od szkoły bo do szkoły nie może malować paznokci) robimy sobie ” babskie wieczory” malujemy paznokcie gadamy itp. Uważam że jest to fajny sposób na spędzenie razem czasu tylko dla nas a i mamie malowanie paznokci się przyda 🙂 mało tego moja księżniczka strasznie obgryza paznokcie gdy sa ładne kolorowe nie próbuje ich obgryzac bo nie chce ich zepsuć wiec uważam malowanie paznokci za pewną terapię w oduczaniu jej tego. A co do przebijania uszek maluszka to głupota slicznie to wyglada ale i piekielnie maluszka boli… o tym moja córka zdecydowała sama majac 7 lat a i tak z trudem radziła sobie z bolacymi uszkami…
i tu się zgadzamy w 100%
Malowanie paznokci? Jeśli jest dla małej dobrą zabawą, to czemu nie? I to w każdym wieku, nie łudźcie się, że zabronicie tego nastolatce 😉 A propos koczyków. Moja mała miała 6 miesięcy. Nie zmieniłabym tej decyzji. Jest dziewczynką, ma mieć kolczyki i wsio.
Ja jeszcze żyję nadzieją, że będziemy mogli im cokolwiek zabronić 🙂
Jestem absolutnie przeciwna przekłuwaniu małym dzieciom uszu. Dziecko powinno o tym zadecydować. Co do malowania paznokci. Może być to zabawa, ale tylko sporadyczna zabawa. Trzeba pamiętać, że lakier nie jest obojętny dla paznokcia. Paznokcie dziecka jeszcze się rozwijają – po co niszczyć. Ja swoim córeczkom pozwoliłam wyjątkowo pomalować paznokcie na dzień dziecka. Myślę, że to wystarczy. Mają jeszcze czas na to.
Zgadzam się prawie w 100% 🙂 My pozwalamy na paznokciowe malunki nieco częściej (czyt. kilka razy w roku z okazji zabawy czy urodzin)…ale nie przesadzamy. Oczywiście tylko delikatnymi lakierami. Myślę, że przy 8 letnich córach, spojrzę na to już nieco bardziej restrykcyjnie i malowanie będzie odbywać się jedynie z ważnych okazji i tylko w domu…. Zobaczymy. Pozdrawiamy
Wybitna strona. Pozdrawiam 🙂
Dziękujemy, czerwienimy się 🙂
Mam w domu 4latke i pol roczną córeczke…ze starszą podejmujemy co jakis czas temat przekłucia uszek (szczegolnie jak widzi u mamy lub u kolezanek) i sama stwierdzila ze jeszcze nie jest gotowa. Ja zaś nie chce ingerować w jej ciało, chce by decyzje podjela sama…w przyszlosci moze pojda we dwie, razem z mlodsza siostrą:) póki co niech sie bawią, dzieciństwo to taka fantastyczna przygoda..czas który nigdy nie wróci, ale zawsze pozostanie w pamięci.
Pozdrawiam,
Ola
i super… bo o własnym ciele każdy powinien decydować sam… 🙂 Pozdrawiamy
My tez malujemy pazokcie,usta a czasem nawet poliki.
A to link odnosnie kolczykow.
http://www.tvn24.pl/krakow,50/polscy-naukowcy-ostrzegaja-kolczyki-szkodza-dzieciom,462077.html#.U_zQtk5ANWE.facebook
No właśnie czytałam …
Macie kochani w 100% racje. Dla mojej córki to czas z mamą i zabawa zamiast bezmyslnego sadzania dziecka przed telewizorem ( co też oczywiście nam się zdarza:)A jeśli chodzi o kolczyki to moja 3 latka sama zdecydowała, ze chce a jak jej jeden wypadł to dzielnie czekał az ucho się zagoi i poddał się procedurze po raz kolejny:D
I o to chodzi – jeśli dziecię samo zdecyduje że chce – super. Jeśli robimy to jak nie jest świadome – bo tak ładnie wygląda – to tylko szkoda dzieci…. Pozdrawiamy
Zgadzam się z Toba w kwestii kolczyków u maluchów i lakierowania małych paznokci “for fun”, natomiast nie łudzę się, że nastolatce uda mi się zabronić malowania panokci, czy robienia make-up’u. Po pierwsze dlatego, że nie widzę w tym sensu – jeśli będzie chciała to i tak to zrobi, wyjdzie z domu nieumalowana, pójdzie do koleżanki i tak czy siak to zrobi. Po drugie nie widzę nic złego w tym, żeby moja 15 czy 17 letnia córka pomalowała sobie rzęsy i przypudrowała nos. Oczywiście jeśli już wejdzie w ten okres zajawki makijażowej i np w wieku lat 13 będzie chciała robić sobie tapetę szpachlą to będę starała się jej to wypersfadować, ale zabranianie i ostre zakazy nie wychodzą nikomu na dobre a tym bardziej relacjom mama-córka. Pozdrawiam 🙂