Był piękny, zimowy, mroźny dzień.
Szykowaliśmy się na zawody. Nasze dzieci dzielnie, całą zimę biegały raz w miesiącu w niedzielę w City Trail. Zabawa rewelacyjna. Oni dumni, my jeszcze bardziej. Za oknem biało. Piękne słońce, zero wiatru. Pogoda idealna.
Pojechaliśmy.
W drodze nieco mgły.
Pobiegli.
Spędziliśmy cudowne poranek w lesie, patrząc jak nasze dzieci dzielnie pokonują swoje trasy.
Wracając, nadal utrzymywała się mgła.
Trudno – bywa, w bieganiu nie przeszkodziła.
Wieczorem dzieciaki podekscytowane dniem latały po domu, w tle leciały wiadomości.
Nagle podali informację o niebezpiecznym poziomie smogu w naszym mieście. To co wydawało nam się mgłą, wcale nią nie było. To był “czysty”, szary pył, zawieszony w powietrzu.
To co wydawało nam się idealną pogodą, też nią nie było. Mróz i brak wiatru, powodował, ze wszystko wisiało w powietrzu.
Byłam przerażona. Przecież nieświadomie naraziłam swoje dzieci na utratę zdrowia.
Zaczęliśmy czytać, sprawdzać. Każdego dnia mówiło się o smogu więcej.
Pojawiły się specjalne aplikacje do sprawdzania poziomów zanieczyszczenia.
Staraliśmy się nie wychodzić w dni, w które alarmy paliły się na czerwono lub ograniczyć wychodzenie z dzieciakami do minimum.
Co z tego? Smog dostawał się też do naszych mieszkań.
Pewnie pamiętacie, że swego czasu przez internet, przelała się fala “testów” z odkurzaczem i wacikiem?
My też to zrobiliśmy – niestety wacik po teście był brudny.
Zaczęliśmy szukać informacji, co możemy zrobić, żeby chociaż zminimalizować skutki zanieczyszczenia.
Doszliśmy do wniosku, że jedynym rozwiązaniem, jest oczyszczacz powietrza.
Wtedy, napisał do nas producent urządzeń do poprawy jakości powietrza Stadler Form.
Po krótkiej wymianie maili, zdecydowaliśmy się na przetestowanie oczyszczacza powietrza Viktor takiego cuda, bo z opisu wydawał się urządzeniem idealnym. Przy okazji, oprócz oczyszczacza, w nasze ręce trafił również nawilżacz ewaporacyjny – Oskar też szwajcarskiego producenta.
Po kilku dniach, cuda techniki przyjechały do domu.
I tu przechodzę do samego sedna tego, co chcę Wam powiedzieć.
Oczyszczacz chodzi u nas już jakiś czas.
Sprawdziliśmy go w każdym pomieszczaniu (kuchnia, pokoje, przedpokój).
Zanim jednak powiem Wam, czy rzeczywiście się sprawdził i czy warto taki sprzęt nabyć, pozwólcie, że opowiem Wam trochę o samym oczyszczaczu.
To że jest ładny i bardzo nowoczesny – widać gołym okiem. Wielokrotnie zresztą nagradzany za swój “dizajn”.
Jednak jego prawdziwa moc kryje się wewnątrz.
VIKTOR posiada aż trzy filtry, każdy ma do wykonania swoją pracę. Filtr HPP usuwa z powietrza cząsteczki o wielości do 0,3 mikrona – czyli nawet te bardzo malutkie!
System VIKTORA działa na kliku poziomach. Najpierw powietrze dostaje się do filtra wstępnego, który łapie większe zanieczyszczenia. Potem powietrze wpada do filtra HPP. Ten odsiewa wirusy, bakterie, odchody roztoczy, grzyby, drobny kurz, pyłki i inne zanieczyszczenia – nawet te najdrobniejsze.
Na koniec powietrze wpada do filtra węglowego, który wyłapuje np.nieprzyjemne zapachy (w tym dym tytoniowy).
Dodatkowo jest też specjalna szufladka na olejki zapachowe.
Odpaliliśmy, zostawiliśmy na całą noc i tyle.
Rano weszliśmy do pokoju, w którym oddech nabrał nowego znaczenia.
Miałam wrażenie, że weszliśmy do pokoju, w którym całą noc było otwarte okno (nie, nie mylić z zimnem) i wisiało mokre pranie. Czyste, rześkie powietrze, którym można było zaczerpnąć się na pełnym wdechu.
Powiedziałam OK, to chyba działa.
Przyszedł czas na sypialnie, którą chwilowo okupywały nasze dzieci, ze względu na nocne kaszle, powodujące czasami wymioty.
Wstawiliśmy Viktora na cały dzień. Wieczorem położyliśmy dzieci i nasłuchiwaliśmy.
Wyglądaliśmy jak szaleni rodzice, siedzący pod sypialnią, słuchając i obstawiając, które zacznie atak kaszlu jako pierwsze.
Nic, całą noc cisza. Jak makiem zasiał. Jak ręką odjął itd.
OK no to teraz czas na resztę mieszkania.
Przeszliśmy po kolei do każdego pomieszczenia. Zostawialiśmy VIKTORA na całą noc, a rano było super. Powietrze niczym pranie wyjęte dopiero z pralki.
Znalazłam to, czego szukałam. Oczekiwałam oczyszczenia i się udało. To naprawdę zadziałało.
VIKTOR to oczyszczacz, który nadaje się do pomieszczeń o powierzchni 50 m2 – czyli całkiem sporo.
Można ustawić go na 5 zakresów działania – każdy oznaczony jest przez niebieską diodę.
1 Poziom – prawie bezdźwięczny, przeznaczony do działania w nocy.
2 Poziom – cichy – przeznaczony jest do sypialni i małych pomieszczeń.
3 Poziom – przeznaczony do ciągłej pracy w małych pomieszczeniach do ok. 25 m2.
4 Poziom – pracy ciągłej w pomieszczeniach do 50 m2.
5 Poziom – przeznaczony do szybkiego oczyszczania powietrza lub silnie zanieczyszczonych pomieszczań. Krótkie działanie, szybki efekt.
Oczyszczacz można zaprogramować na działanie automatyczne – (na 2, 4 lub 8 godzin) – wtedy VIKTOR sam się wyłączy, po wybranym przez nas czasie.
Pełna automatyka, nawet diody można ustawić tak, żeby nie dawały nam światła w nocy.
Zużywa mało energii. Wykonany z bardzo dobrych materiałów. Ideał wprost bym powiedziała.
Wygląda tajemniczo, stojąc sobie dyskretnie w kącie pokoju. W zasadzie to wpisuje się w wystrój naszych wnętrz. Czy ma wady? Ja jeszcze nie zauważyłam.
Pierwsze włączenie dało taki “dziwny” zapach nowego urządzenia w pokoju, ale po chwili wszystko “rozwiało” i powietrze stało się prawie tak czyste jak łza (dobra wiem przesadzam).
Z umiejętności Viktora możemy korzystać nie tylko w okresie grzewczym, ale cały rok. Warto pamiętać, że oczyszczacz powietrza, to podstawowe narzędzie alergika w walce z alergenami, które w okresie wiosenno-letnim dają się mocno we znaki.
Jeśli miałabym polecać tego typu urządzenia, to Viktor znalazłby się z pewnością na szczycie listy produktów rekomendowanych. Głównie dlatego, że kaszle moich dzieci wyraźnie ustały, a kurzu jest jakby mniej do sprzątania 🙂 (ten kurz na zdjęciach, to efekt “ściągania wszystkiego do oczyszczacza).
Wpis powstał przy współpracy z Producentem oczyszczacza VIKTOR – Stadler Form.
5 komentarzy
W pracy miałam oczyszczacz powietrze i o dziwo działał. Ludzie znacznie rzadziej chorowali i nagle skończyly się nasze problemy alergiczne.
W pracy miałam oczyszczacz powietrze i o dziwo działał. Ludzie znacznie rzadziej chorowali i nagle skończyly się nasze problemy alergiczne.
Też rozważałam zakup oczyszczacza i masek podczas tych smogowych alertów, nie tyko ze względu na dzieci, ale i siebie i moją ciążę. Myślę, że to bardzo dobre rozwiązanie dla osób mieszkających w dużych miastach, jak my. W domu smogu nie widać.
Ciekawe urządzenie! Przemyślę.
Super! Świeże powietrze to podstawa 😉