Usiedliśmy spokojnie na kanapie, odpaliliśmy serial i oglądaliśmy. Czaicie to? Oglądaliśmy serial, we dwoje, na kanapie!
Nikt od nas nikt nie chciał, nikt na nas nie właził, nikt nie płakał. Mieliśmy 25 minut dla siebie, a dzieci były w domu.
“Ty wiesz, oni są już tacy duzi, zobacz w końcu sami się sobą zajmują, a my możemy chwile pobyć razem” – rzekł A.
Ja zdziwiona przyznałam mu rację, bo jakoś specjalnie wcześniej tego nie zauważyłam w tym całym pędzie.
NASZE DZIECI SĄ JUŻ DUŻE! – z przerażeniem do mnie to w końcu dotarło.
Skończyły się czasy bobasów, maluszków, niuniusiów (no dobra oni zasze będą moimi niuniusiami, tylko Ciii, żebyś się nie dowiedzieli).
Wracamy do domu wieczorem, a oni spokojnie idą do swoich pokoi i się bawią. Raz lepiej (bez krzyków i kłótni), raz gorzej (bo ona ma inny kolor klocka, a ja potrzebuje akurat ten kolor), ale idą. Nie chcą nas. Nie marudzą o nasze towarzystwo – mają siebie. Bawią się całą czwórką. Grają w planszówki. Budują z klocków.
Najważniejsze, że NIE CHCĄ NIC OD NAS! ONI DORASTAJĄ! ONI SĄ DUZI!
I tu taka lekka szpilka w sercu się pojawia, bo przecież tacy mali jak teraz, nie będą już nigdy więcej.
Doskonale pamiętam ten czas, kiedy zaplanowanie czegokolwiek graniczyło z cudem, a jak już się zaplanowało, zazwyczaj kończyło się tylko planem, bo albo przeziębienie, albo histeria, albo kupa. Zwyczajnie niczego nie dało się przewidzieć. Teraz z radością dochodzę do wniosku, że jest coraz lepiej. Chorują mniej. histerie jakby malały, a przynajmniej z czwórki już tylko dwie histeryzują, a z kupą jakoś sobie radzą. Ten czas “nie mam na nic czasu, bo dzieci” powoli mija. Już prawie mamy go za sobą. Pomimo, że najmłodsza ma 4 lata, ilość rodzeństwa powoduje, że ma fantastyczne towarzystwo do zabawy i nie chce za bardzo angażować do tego rodziców. Wiecie pewnie to taki obciach wśród rodzeństwa, jak chcesz bawić się z rodzicem, a nie z bratem i ja to szanuje ;).
Jeszcze daleko do ideału…
…bo dziewczyny wciąż potrzebują mnie, żeby zasnąć. Nadal mają humory pt. nie ta sukienka i wtedy mama jest im bardzo potrzebna. Nadal w nocy śnią się koszmary i łóżko rodziców jest na to najlepszym lekiem.To są jednak tylko mizerne pozostałości po okresie “mamaaaaaaaa co 5 minut”.
Moje dzieci stają się duże, a co będzie ze mną?
A ja nadal będę taka jak jestem i może w końcu przeczytam więcej książek i pójdę z mężem do kina 🙂
4 komentarze
Ja jeszcze się z tym nie pogodziłam
Ja chcę, żeby mój Synek potrzebował mnie jak najdłużej
Jak dobrze że są tacy, którzy mogą zaświadczyć że to kiedyś nastąpi ?
Ja ubolewam nad każdym uciekającym dniem, oczywiście złoszcząc się milion razy po drodze! 😉