Plany bez planów
To były wakacje inne od wszystkich. Tak mocno różniły się od tych, które każdego roku planowaliśmy.
Po raz pierwszy zwyczajnie nie zaplanowaliśmy nic, a dzieci były przygotowane na ewentualne, spontaniczne wyjazdy weekendowe.
I tak trwaliśmy w tym kompletnie zaplanowanym czasie, aż wpadłam na pomysł powrotu do sprawdzonych rzeczy.
Powrót do korzeni
Jak wiecie KOMPAS towarzyszy nam od wielu lat. Wyjeżdżał z nimi nasz najstarszy syn, potem młodszy. Wielokrotnie uczestniczyli w ich obozach.
Tym razem padło na Marcela i Krysię. O ile Marcel to już doświadczony podróżnik, o tyle Krysia jeszcze sama nigdzie, nigdy nie była na dłużej.
Po krótkiej rozmowie z dzieciakami, postanowiliśmy wysłać ich na wyjazd razem.
Znaleźliśmy obóz, którego opis wydał się idealny. Dwa różne obozy – to samo miejsce – czyli dokładnie to, czego szukaliśmy.
Dlaczego razem?
Bo dla Krysi był to pierwszorazowy wyjazd i strach czasami brał górę, a mając w pobliżu brata, strach wydawał się mieć nieco mniejsze oczy:)
Po wielkich przygotowaniach połączonych z zakupami, pakowaniem i szukaniem wszystkiego co było ujęte na liście “do spakowania”, w piękny słoneczny poranek – pojechali.
Usiedli razem, zadowoleni, że mają chociaż siebie na sam początek.
Zaraz po przyjechaniu na miejsce oboje dawali znać, że już są.
Pierwsza noc minęła pod znakiem lekkiego szlochania Krysi, ale właśnie dzięki temu, że na miejscu był starszy brat, wszystko skończyło się dobrze, a Marcel skutecznie pocieszył i poprawił humor młodszej siostrze. Czekał aż jej przejdzie i zaśnie spokojnie, po czym udał się do swojego pokoju.
Dlaczego o tym piszę? Bo jeśli ktokolwiek z Was zastanawiałby się, czy warto puścić rodzeństwo razem na wyjazd – to moja odpowiedz brzmi – jak najbardziej! Jeśli jedno ma już takie wyjazdy za sobą, a drugie jedzie dopiero pierwszy raz – przyda mu się na pewno znajome towarzystwo rodzeństwa, chociażby na sam początek.
Z biegiem czasu oboje poznali nowych kolegów i koleżanki, ale wiedzieli, że w każdym wypadku mogą liczyć na siebie nawzajem (nawet w kwestiach “mamoooo zabrakło mi pieniędzy).
Czy KOMPAS spełnił moje oczekiwania?
NIE – on je PRZERÓSŁ! Jak zresztą za każdym razem.
To firma, z którą jeździmy i nie zamierzamy przestać, póki dzieci mieszczą się w widełkach wiekowych! Ich małe gesty, jak chociażby lampka przyniesiona przez wychowawcę wieczorem do pokoju Krysi, żeby się jej lepiej spało, skoro nie lubi ciemności, czy przytulenie w kryzysowych chwilach, powodują, że z niecierpliwością czekamy na każdy kolejny rok z nimi!
Urzekają mnie za każdym razem, kiedy dzieci podekscytowane wracają do domu, twierdząc, że to były najlesze wakacje na jakich byli!