Wrzesień, miesiąc emocji, nowości, płaczu i wydatków.
Tak w skrócie można go opisać.
Tysiące z Was właśnie posłały dzieci po raz pierwszy do żłobka, przedszkola czy szkoły.
Tysiące z Was mają mokre oczy każdego poranka.
Tysiące z Was odprowadza dzieci z duszą na ramieniu, bo przecież moje maleństwo płacze.
Ja też byłam jedną z Was. Też płakałam razem z dzieckiem przez pierwsze dni w przedszkolu. W końcu “dorosłam” i zrozumiałam, że jemu krzywda się nie dzieje, a złe emocje dostarczam wyłącznie ja. 🙂
Pamiętam moje czasy przedszkolne (naprawdę pamiętam wszystko co działo się w przedszkolu). Płakałam. W zasadzie to ja wpadałam w histerię, a moja mama z babcią razem ze mną, bo nie wiedziały co robić.
Ja nawet wiem dlaczego płakałam – myślałam, że mnie oddają, skoro dały mi pidżamę do spania 🙂 i za nic nie dawałam sobie przetłumaczyć, że po pracy mnie odbiorą.
Wasze dzieci też płaczą. Mają setki powodów, których my rodzice nie znamy i pewnie nigdy nie poznamy.
Jedni płaczą bo nowe miejsce. Jeszcze inni bo mama znika z oczu. Kolejni bo wolą zabawki w domu. Powodów może być 1000.
My rodzice musimy jednak wziąć się w garść, przełknąć ślinę i przeć do przodu.
Po pierwsze – naszemu dziecku naprawdę nie dzieje się tam krzywda! (jeśli placówka sprawdzona, polecona i prześwietlona).
Po drugie – nasze dzieci przestaną płakać, jak tylko znikniemy za horyzontem (potwierdzone info).
Po trzecie to nasz stres im się udziela, same z siebie nie boją się nowości, to my obawy przed nimi ich uczymy.
No więc co zrobić, a czego nie?
Przestańmy się żegnać z dzieckiem po kilka razy, wracać, rozmawiać przed salą, tłumaczyć – szybkie, jednorazowe pożegnanie to jest to, co im najbardziej pomoże. Wszystkie rozmowy “tłumaczące przeprowadza się w domu, a nie pod salą.
Nie stójmy pod drzwiami, wpatrując się w nasze dziecko, niczym szpieg z krainy deszczowców – one nas widzą!
Wprowadźmy rutynę – chaos, pośpiech, popędzanie nie sprzyja oswojeniu się z przedszkolem – jeśli śpieszysz się do pracy, wyjdź wcześniej z domu. My wprowadziliśmy “rutynowe pożegnanie” – czyli “buziak, przytulas, piąteczka, papa” – działa idealnie.
Przestańmy współczuć, mówić jak nam przykro, że dziecko musi iść do przedszkola, tłumaczyć, że niestety mama czy tata muszą pójść do pracy. Nie mówmy “nie bój się” – przecież to od razu sugeruje, że trzeba się jednak bać. Wchodźmy do placówki z uśmiechem od ucha do ucha i po prostu życzmy dzieciom “miłej zabawy”.
Nigdy, przenigdy nie okłamujmy dzieci. “odbiorę Cię zaraz po obiedzie”, “będę przed leżakowaniem” – to najczęściej stosowane wymówki, które z prawdą nie mają nic wspólnego. Jeśli koniecznie chcesz już coś obiecać, to powiedz, że przyjedziesz jak tylko skończysz pracę, a dziecko pobawi się z przyjaciółmi.
Nigdy, przenigdy nie straszmy dziecka. “jak nie wejdziesz grzecznie do sali, to się obrażę”, “Jak będziesz płakać, to zabieram misia” – tak tak, takie perełki słyszałam na korytarzu wielokrotnie.
Nie wnośmy dziecka do placówki. Dzieci mają własne nogi, na których powinny chodzić. Pozwólmy im pokonywać tą trasę o własnych siłach. One potrafią więcej, niż nam się wydaje.
Te kilka zasad może nie sprawi, że nagle przychodzenie do placówki będzie idealne, a płacz pójdzie w niepamięć, ale jestem pewna że sprawi, iż każdego dnia będzie coraz lepiej.
I pamiętajmy – powierzamy Paniom nasz największy skarb i warto tym Paniom zaufać!