Wylądowałam w więzieniu. Z własnej winy. Na ochotnika dałam się przymknąć.
Wiedziałam, że to miejsce mało przyjazne.
Wiedziałam, że nie będzie mi łatwo.
Jednak dałam się zapuszkować.
Wiecie ile wydaje się poradników dla rodziców, kobiet w ciąży, kobiet planujących ciążę, mężczyzn planujących tę ciążę “zrobić” itd – tysiące, dziesiątki tysięcy…
Wszyscy radzą co robić, jak robić, gdzie robić, czego nie robić.
Pieją nad stanem brzemiennym, upajają się porodem i wynoszą na piedestał posiadanie uśmiechniętych bobasów.
Ja się z nimi zgadzam…ale…
Rodzicielstwo to nie bułka z masłem. To nie posiadanie malutkiego człowieka, który będzie grzecznie leżał i od czasu do czasu zapłacze bo głodny.
Rodzicielstwo to nie uśmiechnięte, czerwone policzki, które z nienaganną etykietą, usiądą przy stole, a po skończonym posiłku grzecznie po sobie posprzątają.
Rodzicielstwo to więzienie…
Idziesz do toalety – strażnicy podążają za Tobą.
Idziesz pod prysznic – oni też tam są i pilnują, żebyś był odpowiednio czysty, użył odpowiedniego płynu do kąpieli i zrobił odpowiednio dużą pianę. Jak zrobisz za małą, krzyczą na Ciebie.
Idziesz przygotować sobie kanapkę, oni śledzą każdy Twój ruch, sprawdzając przy tym ilość porcji “jedzeniowej”, przypadającej Ci w ramach jednego posiłku. Jeśli porcja wyda się za duża, za kolorowa, za mała, za smaczna – zażądają jej przejęcia, w najlepszym przypadku – połowy.
Planujesz obejrzeć film, odpalasz sprzęt i w tym samym momencie, strażnicy postanawiają jednak oglądać coś, na co Ty kompletnie nie masz ochoty, bo zazwyczaj dotyczy księżniczek, strażaków w akcji i ślicznych kotków spadających ze stołu.
Planujesz położyć się spać o racjonalnej godzinie, bo jutro czeka Cię praca – strażnicy skutecznie zmienią Twoje plany, będąc zupełnie wyspanymi o godzinie, w której miałeś nadzieję wchodzić w fazę REM.
Planujesz szybkie zakupy, 15 minut w hipermarkecie – dostałeś “przepustkę” na wyjście bez strażników – niestety ich plany są inne i właśnie w momencie Twojego wyjścia, skutecznie barykadują wyjście własnym ciałem i wydając z siebie dźwęiki, których nie powstydziłyby się “trąby Jerychońskie”. Biorą Cię strachem i zaskoczeniem. Ty kapitulujesz.
Planujesz urlop, masz wszystko obmyślone – niestety strażnicy swój urlop “zaplanowali” nieco inaczej i w dzień rozpoczęcia “przepustki”, pojawiają się u nich kolejno gorączka, wymioty i wszystkie inne plagi, skutecznie uniemożliwiając Ci skorzystanie z “pozwolenia na wyjście”.
Codziennie w “celi” nosisz więzienny drelich, inaczej nazywany “dresem po domu”, przy czym strażnicy starają się za wszelką cenę, ozdobić go własnymi, niepowtarzalnymi, organicznymi wzorami.
Pobudka jest zawsze o świcie, zawsze nagła i zawsze dość dynamiczna – strażnicy mają swój rytm dnia i to Ty musisz się do niego dostosować.
Posiłki zawsze, ale to zawsze, dostosowane są do gustu, potrzeb I żądań strażników – Ty nie masz nic w tej kwestii do powiedzenia, bo nawet jeśli powiesz…I tak szybko zmienisz zdanie, pod wpływem dźwięków, które strażnicy zaczną wydawać.
Przerażające? Oczywiście…
Cudowne? Jak najbardziej…
Czy chcę wyjść na wolność? NIGDY!
Rodzic to masochista.
A ja lubię nim być…
9 komentarzy
Ja myślę, że w Twoim więzieniu dochodzi do regularnego łamania praw człowieka 🙂
zgadzam się w 100% – i nie widzę szans na poprawę 🙂
Dokładnie tak jest. U nas jest model 2+3 i to ta druga część wytycza i organizuje czas. Ja jestem dumna z siebie że umiem oddać siebie w całości, nie mając swojego życia poza tymi strażnikami
rodzicielsttwo nie jest proste, to nie bułka z masłem. Ale drożdżowy wykwintny rogalik z marmoladka domową, to polany lukrem tort , to cos więcej. Żaden poradnik nie powie nam co jest najlepsze tak samo jak dobry przepis kuchenny nie zapewni doskonałego wypieku
przydatny post
Coś w tym jest… Nigdy tak na to nie patrzyłam, ale po przeczytaniu postu, ciężko się z tym trochę nie zgodzić. 🙂
Jeśli ktoś zasmakuje bycia rodzicem w życiu nie będzie chciał wrócić do “wolności” .
Ok czasem nie jest łatwo …. czasem chcesz powiedzieć dość …. ba nawet wyjdziesz i sobie wrzaśniesz 😉 ale dzieci to prawdziwy dar!
Jakiś czas temu “oddaliśmy” dzieci na weekend do dziadków … wszystko fajnie …. ładnie i pachnąco … ale jakoś tak cicho…. pusto …. Zdajesz sobie sprawę , ze zaczyna Ci brakować tego “Maaaaaaamoooo ” 😉
Dobre, dzięki właśnie odkryłam że mam odsiadkę a już niedługo, kolejny wyrok ;). Tak zdecydowanie strażnicy pilnują porządku. Mój bunt z zamykaniem drzwi do wc zakończył się zaostrzeniem rygoru. Teraz pilnują mnie w dwójkę. Każą jeść owsiankę co do ostatniej łyżeczki. Karą za nieposłuszeństwo jest przymusowa kolorowanka. Albo groźba że pranie znajdę znów na podłodze. No i właśnie ta podłoga to najlepszy przyjaciel tak się do niej tulą czasem jak mama jest be to podłoga ich ratuje. No w sumie racja tam sobie krzywdy nie zrobią, jeśli nie pełzają tyłem z impetem w ścianę. Ehhh teraz będą w trójkę 😉
a ja się nie zgodzę z tym postem , mam dwójkę synów i oni mi nie dyktują co mam w danym momencie robić, nie dyktują co mam im dać na obiad robię obiad i jedzą to co ugotuje jak nie chcą to nie muszą tego jeść ich strata , pora snu jest ustalona o konkretnej godz wybije ta godzina i idą spać , a my rodzice mamy wieczór dla siebie , to jest kwestia nauczenia dzieci, jak rodzice nie uczą dzieci dyscypliny to później maja problem z dziećmi bo one żądzą rodzicami.