Wakacje, lato, brak szkoły, przedszkola, żłobka – niby cudownie, a jednak trzeba pokombinować.
Stanęliśmy przed „problemem” zagospodarowania ostatniego miesiąca wakacji. Lipiec udało nam się zaplanować od A do Z. Niestety sierpień pozostał nadal w sferze „kombinowania”.
I tak narodził się chytry plan, wysłania taty z całą czwórka do rodziców. Tak naprawdę to był nasz wspólny pomysł i nasza wspólna decyzja. Do wyboru było siedzenie z całą czwórką w mieście, albo wyjazd do rodziców nad morze i nieoceniona pomoc dziadków.
Proste prawda?
Chcąc, nie chcąc tata podjął wyzwanie i pojechał.
I wiecie co? Radzi sobie doskonale, choć zmęczenie pewnie sięga zenitu.
Ja zostałam tu, i momentami łapie się na tym, że zachowuję się jak typowa „mamusia” wypuszczające dziecko po raz pierwszy z własnym ojcem na dłużej niż godzina.
Pomimo, że A. radzi sobie dużo lepiej niż ja i potrafi nad nimi zapanować dużo szybciej niż ja, to jednak we mnie obudziły się instynkty „matki kury”.
Jeśli więc drodzy tatusiowe chcecie spokojnie spędzić czas z waszymi dziećmi, poniżej kilka wskazówek jak to zrobić, żeby matka dała spokój.
Po pierwsze – pamiętajcie, żeby zawsze, ale to zawsze dać znać małżonce jak dojedziecie. Jeśli nie dostanie takiego sygnału możecie spodziewać się wieczorem oddziału antyterrorystów i trzech helikopterów rozpoczynających właśnie akcję poszukiwawczą.
Po drugie – jeśli chcecie chwilę spokoju – wysyłajcie zdjęcia – najlepiej takie, na których Wasza pociecha coś je, albo właśnie zjadła, albo zabiera się na jedzenie – macie wtedy pewność, że mama nie będzie umierała z troski o posiłki dzieci.
Po trzecie – znowu zdjęcia – jeśli pogoda wykazuje jakiekolwiek objawy obniżenia temperatury – wysyłaj zdjęcia w bluzie. Jeśli pogoda wskazuje na ukrop i słońce – koniecznie wyślij zdjęcie, jak smarujesz pociechę kremem z filtrem 50+.
Po czwarte – wieczór – zawsze, ale to zawsze daj znać, że dzieci już śpią, bo mama gotowa jest pomyśleć, że trzymasz ich wieczorem do nie wiadomo której, a następnego dnia chodzą zmęczone. Dowodem na zmęczenie dzieci jest punkt piąty….
Po piąte – codziennie rano daj znać, że dzieci już wstały, bo zbyt długi sen może oznaczać, że wczoraj nie położyłeś ich o odpowiedniej porze.
Po szóste – niech CI nigdy nie przyjdzie do głowy odpowiadać na pytanie „co dzieci robią?” – „Nie wiem”. Konsekwencją takiej odpowiedzi, może być natychmiastowy przyjazd matki…
A tak poważnie to drogi tato – baw się dobrze i powodzenia J
6 komentarzy
Wow, mój mąż nigdy by się nie zgodził na taki wyjazd a mamy tylko 2dzieci, dla niego wspólne wakacje to już za dużo, mamy 2latkę i 3msc synka. Ciągle tylko słyszę jak marudzi, bo on musi córki pilnować ciągle, albo jak chce gdzieś pojechać to słyszę “Ale ja jej nie pilnuje”(a córka to corusia tatusia). Szczerze to mam dosyć marudzenia męża bardziej niż marudzenia dzieci.
Nie fajnie 🙁 …
A myślałem, że z moją partnerką jest coś nie tak.
Pojechała do “siebie” i oczekiwała, że będziemy ją online informować o wszystkim. Następnym razem kamerę do czoła sobie zamontuje – będzie łatwiej. W jednej ręce dziecko, w drugiej telefon i nagrywana relacja, że dom niewysadzony, że dziecko żyje, że nic się nie dzieje.
Pierwsze dwa dni strasznie mnie męczyły – nie byłem przyzwyczajony, aby relacjonować spacer do kamery jak gdyby było to wejście na Mount Everest. W kolejnych dniach już się wczułem do tego stopnia, że teraz siedzimy, oglądamy relacje raz jeszcze i się z nich śmiejemy.
a widzisz… o ile prościej jest nas (mamy) zrozumieć 😀
Kobieto! Jesteś wielka! Trafiłam tutaj dzisiaj przez całkowity przypadek. I dzięki temu będę miała super lekturę na urlopie (który już od jutra!) Skopiowałam sobie Wasze wpisy do 8.8.2012 ;-))) Na więcej nie mam czasu. Wrażeniami podzielę się po powrocie 😉
Pozdrawiam, Aga
Dziekuję miło nam 🙂 witamy 🙂 – tylko, że my nie mamy aż tyle wpisów 🙂 pierwszy pojawił się w czerwcu 2014 😀 Zapraszamy jednak do czytania wszystkich 😀 czekamy na wrażenia 🙂