To nie jest tekst dla idealnych rodziców
Na wstępie uprzedzę – to nie jest tekst dla rodziców idealnych, którzy potrafią ze spokojem poprosić swoje dziecko 15 razy o posprzątanie zabawek.
To nie jest tekst dla rodziców, którzy cierpliwość dostali w pakiecie z dziećmi i korzystają z niej każdego dnia w pełni.
To jest tekst dla tych, którzy idealni nigdy nie będą. Ba nawet nie starają się być.
Znacie to pewnie z własnego domu:
Proszę posprzątaj swoje zabawki, zanim weźmiesz kolejne
Proszę umyj zęby zanim się położysz
proszę ubieraj się, bo się spóźnimy
proszę zjedz to, co Ci naszykowałam
To tylko kilka przykładów, na które zazwyczaj odpowiedź jest
Nie teraz (właśnie teraz, bo potem porozrzucasz kolejne zabawki)
Później (później też tego nie zrobisz)
Nie chce mi się (ale na bieganie masz siłę)
nie smakuje mi (do tej pory uwielbiałeś)
nie chcę tego Ale przecież chciałeś sekundę temu)
Możesz powtarzać prośby po 10 razy, odpowiedź i tak będzie taka sama
Są takie dni, kiedy moje dzieci wydają się potworami, a ja muszę być dzielnym rycerzem, walczącym w tej nierównej bitwie.
Z góry wiem, że przegram, ale nie poddaję się do momentu, w którym już wiem, że “albo ja, albo oni”.
Właśnie w tych momentach, kiedy dochodzę do ściany, której nie mam zamiaru przebijać głową, WRZESZCZĘ. Tak, dobrze czytasz – zdarza mi się krzyczeć do dzieci.
Krzyczę kiedy biją się o byle co.
Krzyczę kiey po raz setny kłócą się o “oddychanie tym samym powietrzem i patrzenie przez to samo okno”.
Wrzeszczę, kiedy poziom zabawek na podłodze, niebezpiecznie się podnosi, a oni przesuwając je nogą, dokładają kolejne na stos.
Wydzieram się, kiedy próbują rozwiązywać swoje konflikty siłowo i bija się czym popadnie.
Tak – wtedy jestem bezsilna i krzyczę, bo mój spokojny ton głosu nie zdoła przbić się przez rumor, który powodują i jakakolwiek próba załagodzenia sytuacji, nie przyniesie żadnego pożądanego skutku.
Baba z krwi i kości
Moje dzieciaki nie są wychowywane przez ocean spokoju, kurtuazji i cierpliwości. Jestem człowiekiem nieidealnym i moje dzieci to wiedzą. Znają mnie wesołą, smutną, złą. Znają całą gamę emocji i potrafią je rozpoznać.
Wiedzą, że mama ma czasami gorszy dzień, że potrafi krzyknąć, jak nic innego nie poskutkuje.
Czy się boją?
NIE.
Właśnie w tym ukryty jest sekret – one się nie boją!
Mój wrzask jest swego rodzaju “budzikiem” dla nich. Bodźcem, który pozwala im oprzytomnieć i może choć na chwilę przerwać walkę i wysłuchać tego, co ja mam do powiedzenia.
Kluczem do sukcesu jest wytłumaczenie dzieciom, że emocje są normalną częścią naszego życia.
Właśnie dlatego,
kiedy krzyknę – potem przeproszę
kiedy przeklnę (tak czasem się zdarzy) – potem wytłumaczę, że tak się nie mówi i to złe
kiedy się zezłoszczę – potem wytłumaczę dlaczego
Nie chowam emocji przed dziećmi. Nie udaje, że jest mi dobrze, jeśli wcale nie jest. Jeśli potrzebuję popłakać, robię to i tłumaczę dlaczego tak jest. Jeśli potrzebuję pomilczeć – robię to, a potem mówię co się stało.
Nasze dzieci znają pełną gamę emocji i dzięki temu, nie tłumią własnych w sobie. Są otwarte i ekspresyjne (czasem nawet za bardzo).
Są takie dni, że ledwo powstrzymuję rządzę rozszarpania wszys4tkich…ale sęk w tym, żeby tą chęć wyrzucić z siebie w formie głosu – i robi się lepiej 🙂
Polecam.
,
9 komentarzy
Tekst w 100% o mnie, dziękuję. Byłam pewna, że jestem jedyną nieidealną mamą. Teraz jest mi raźniej i nie mam już żadnych wyrzutów ?
Ja też krzyczę, czasem nie da się inaczej, ale bardzo nie lubię tego robić.
O to to! Ja też nie krzyczę, by zrobić przykrość córce, ja unosze głos gdy milionowy raz prosze o to samo 🙂
A ja przyznaję, że nie krzyczę. Nie dlatego, że uważam krzyk za coś złego, ale zwyczajnie nie mam takiej potrzeby 🙂 Być może jeszcze wiele przede mną, ale póki co, mam całkiem “usłuchane” dziecko 😉
Ja jestem z natury bardzo spokojna, ale czasem również zdarza mi się krzyknąć, ale rzadko. Zazwyczaj pokazuję, że jestem niezadowolona i razem sprzątamy zabawki. Ale jeszcze wszystko przede mną. 😉 Jestem mamą dwóch małych urwisów, starszy niedawno skończył 3 latka. 😉 Więc coś czuję, że jeszcze się nakrzyczę.;-p
Jejku jakie to prawdziwe. Ja ostatnio też jakby gdzieś zapodziałam swoją cierpliwość.
moja cierpliwość w ostatnich latach bardziej wzrosła, uff, bywało ciezko
Myślę że nie ma rodzica, który choć raz nie krzyknął na własne dziecko… po prostu nie zawsze da się tego nie zrobić
Zdarza mi się krzyczeć, a potrafię bardzo głośno. Czasem nie starcza mi cierpliwości. Cieszę się że wtedy mój starszy syn mówi lub krzyczy mamo nie krzycz. Nie jestem idealna.