Nasz weekendowy wypad do Łodzi zaowocował odkryciem rewelacyjnego miejsca na mapie tego miasta.
Nasz kochany gospodarz zabrał nas pewnego słonecznego dnia na obiad. Pomyśleliśmy – pizza – OK, cóż może być tak bardzo nadzwyczajnego w kawałku ciasta i warzyw, w dobie tysiąca pizzerii, otwierających się niemal na każdym rogu. A jednak – może.
Fiero! Pizza to pizzeria podobna do wszystkich tego typu lokali, ale wyróżnia się jednym – przepysznym jedzeniem.
Najechaliśmy na łódzki lokal dwoma rodzinami. Razem było nas 9 osób. Myśleliśmy, że mały, schludny lokalik, nie podoła zadaniu – znowu pomyłka – lokalik podołał i to na najwyższym poziomie. Kącik zabaw dla dzieci, masa książeczek, tablica do rysowania, kreda, kredki itd. Wszystko to zajęło nasze rozwrzeszczane towarzystwo w mgnieniu oka.
Pizza powstaje na naszych oczach. Wszystko świeże, żadnych półproduktów – nawet sos czosnkowy z kawałkami czosnku w środku, a nie jak w większości lokali z dodatkiem granulatu – duży plus.
Samo miejsce też całkiem przyjemne. Połączenie szarego i czerwonego zawsze przyzwoicie wygląda i w takim też klimacie urządzony jest lokal. Nowocześnie, czyściutko i jasno.
Trochę oczekiwania – i po 15 – 20 minutach na stół wjechała pierwsza pizza. Ogromne koło, którego żaden normalny człowiek, sam na raz nie da rady pochłonąć.
Przepyszne, cieniutkie i aksamitne ciasto. Świeże, soczyste dodatki. W końcu jakiś lokal, który nie stawia na „im więcej dodatków tym lepiej”, a pizza ugina się pod ciężarem wszystkiego co na niej jest. Każdy dodatek wyważony idealnie.
Pan K jak zawsze szukał czegoś ostrego – i znalazł. Jako, że mój mąż nałogowo spożywa Tabasco, nic już nie jest dość pikantne, by go zadowolić – wybrana pizza zdołała. Jego kubki smakowe „cierpiały” jeszcze długo po spożyciu. To dla niego wyznacznik pysznego jedzenia.
Dzieciaki pochłonęły swoje pizzę w 5 min. Nawet nasz naczelny niejadek Marcel skonsumował swoją natychmiast.
Ja jak zawsze musiałam inaczej i zamówiłam makaron – i tu kolejne pozytywne zaskoczenie – „niebo w gębie” .
Wychodząc zabrałam ze sobą dodatkową porcję makaronu z serem pleśniowym i szpinakiem – moje kubki smakowe zwariowały.
Kolejną niespodzianką były ceny – przyzwyczajeni do stołecznych kosztów – otworzyliśmy szeroko buzie – mała pizza za 9,70 – taka dla naszych dzieciaków – rewelacja.
Po raz pierwszy zjedliśmy tak dobrą pizzę w sieciowym lokalu.
Jeśli kiedykolwiek otworzą się bliżej nas – przybędziemy.
Do Łodzi też mamy blisko – więc jeszcze nas Fiero! Pizza ugości.
Wszystkie potrawy znajdziecie TU
Pozdrawiam
Pani K
2 komentarze
Narobiłaś mi smaka…
Poza tym z tego co widzę – wystrój i kącik dla najmłodszych również przyciąga tutaj całe rodziny 😉
Naprawdę fajne miejsce. Niby sieciówka, ale najesz się i będziesz chciała wrócić 🙂