Tak jak kiedyś obiecałam – Jak pożegnać zazdrość między rodzeństwem i co robić kiedy rodzi się nowe?
Ten post chodził mi po głowie już od jakiegoś czasu. Ubiegła mnie Buuba.pl i opisała „Jak przygotować dziecko na przyjście na świat rodzeństwa”. W pełni się z nią zgadzam. Wszystko co napisała, sprawdza się w 100% przy dwójce dzieciaków. Co jednak zrobić kiedy rodzi się dziecko nr 3, a w krótkim czasie przychodzi jeszcze dziecko nr 4?
Po pierwsze nie da się wykorzystać czasu spania maleństwa na zabawy ze starszym, bo do zabaw pozostaje dwoje lub troje zazdrosnych.
Nie ma cudownego przepisu jak tego dokonać. U nas wygląda to tak. Najmłodsza Hania jest karmiona piersią. W tym czasie (mało edukacyjnie), starszyzna może oglądać włączone przeze mnie bajki i musi dać mi chociaż 30 minut na nakarmienie młodej. Jeśli młoda śpi – jestem do ich dyspozycji, co zazwyczaj wygląda tak, że Maciek coś tam sobie czyta, gra,marudzi, Marcel bawi się klockami, a Krysia stara się wpakować mi na kolana i wyprosić kolejną porcję Świnki Peppy.
Za każdym potomkiem było coraz bardziej ciężko. Ja szłam rodzić, a Pan K zostawał na polu walki z całą resztą.
Przy ostatniej ciąży, został z nimi na całe 10 dni jak położyli mnie w szpitalu, bo szyjka się skracała. Dał sobie radę perfekcyjnie. Pomimo ubierania ich w co popadnie, układania upranych (tak tak, Pan K prał) rzeczy w salonie na stole i karmienia ich tym czym chcieli, dał sobie radę jak nikt inny. Teściowa stanęła również na wysokości zadania, i przejechała 500km autokarem, żeby mu pomóc (dziękujemy mamo).
Wracając do rodzeństwa – ktoś dał nam kiedyś cudowną radę, którą stosujemy przy każdym dziecku. Jeśli na świecie pojawia się młodsze rodzeństwo – to najpierw przywieźcie do domu to najmłodsze cudo, a następnie starsze rodzeństwo. Podobno ma to coś wspólnego z obroną swojego terytorium. Skoro starszak wchodzi gdzieś, gdzie maleństwo już jest, to nie musi się dzielić czymś swoim (tak po krótce). U nas to działa i z „wprowadzaniem” kolejnych maluchów problemów nie było. Dodatkowo zawsze dla starszaków czekał jakiś drobiazg „od maleństwa”.
Kolejną sprawą jest porównywanie – nigdy, przenigdy nie porównujcie rodzeństwa. Nie mówcie „zobacz Twój brat zrobił tak, a Ty czemu nie robisz” lub „Twoja siostra jest grzeczna, a Ty taki niegrzeczny”. Dziecię zawsze chce zwrócić naszą uwagę, bo przy większej ilości rodzeństwa o tą uwagę nieco bardziej walczyć musi. Jeśli będziemy porównywać – zobaczy, że to działa i zawsze będzie zachowywało się inaczej niż rodzeństwo, bo wtedy nie „zginie w tłumie”.
Trzecia sprawa – o której pisała Buuba – angażowanie w zajmowanie się młodszym rodzeństwem. O ile działa to przy maluchach – bo uwielbiają robić „dorosłe rzeczy” i pomagać przy kąpaniu, przewijaniu, ubieraniu czy karmieniu, o tyle przy np. ośmiolatku (jak w naszym przypadku) nie działa to już tak idealnie. Oczywiście na początku jest wielka chęć pomocy, ale mija ona równie szybko co się pojawiła. Dajemy starszemu butelkę z wodą, żeby trochę małą napoił, a po trzech sekundach słyszymy – „mama możesz już ją sama nakarmić bo mi ciężko”. Zaangażować dwoje maluchów do pomocy przy trzecim, też nie jest tak prosto. Ja przewijam Hanię. Marcel i Krysia ochoczo stoją i czekają na moje polecenia typu: „podaj pieluszkę”, „daj krem”, „podaj chusteczki”, „a teraz zapnij tu Hani pieluszkę”. Wszystko fajnie – tylko oni chcą robić to wszystko jednocześnie. Każde chce robić to samo. „Podaj pieluszkę” kończy się zazwyczaj wielką walką o to, kto zrobi to pierwszy. Efekt jest taki, że muszę przerwać przewijanie Hani, poprosić Maćka o jej przytrzymanie i rozdzielić bijące się rodzeństwo, bo gotowi krzywdę sobie zrobić.
Angażowanie to jednak dobra rzecz zanim jeszcze maluch pojawi się na świecie. Jak miał się urodzić Marcel, na świecie był tylko Maciek – zabieraliśmy go na każde badanie USG, jak było już widać poruszającego się maluszka. Był zachwycony. Pan doktor zawsze mu tłumaczył spokojnie co gdzie jest. Maciek zadawał pytania głównie o tym „czy będzie brat?”, „gdzie ma serduszko?”, „a dlaczego tam nie ma nic między nogami (to przy Krysi)?”. Rewelacja. To samo zrobiliśmy z pozostałymi dzieciakami. Koniec końców, przy Hani na USG wchodzili wszyscy. Dobrze, że mieliśmy cudownie wyrozumiałego lekarza i tłum gapiów zadających setki absurdalnych niekiedy pytań, mu nie przeszkadzał.
Dzięki temu wszyscy wiedzą, że w brzuszku był dzidziuś. Że na brzuszek skakać nie wolno itd.
Sprawa prezentów. Jakoś tak się u nas utarło, że przy jakichkolwiek urodzinach, pozostała trójka też dostaje drobiazg. Nic specjalnego, ale takie małe coś, żeby czuli się równie ważni. To działa.
Dodatkowo – przy urodzinach – każdy może kupić jeden mały drobiazg dla jubilata. Tylko od siebie i przez siebie wybrany. Są zachwyceni.
Jakby tak policzyć, to u nas tych drobiazgów zbiera się niebotyczna ilość, ale dzieci są szczęśliwe i o to w tym wszystkim chodzi.
Znajomi i rodzina zazwyczaj nie zawodzą i mają coś dla każdego (zwykła czekolada da radę).
Między Krysią i Marcelem jest tylko 14 miesięcy różnicy. Wychowują się prawie jak bliźniaki, a jednak są różni. Są o siebie zazdrośni, biją się, kłócą, zabierają zabawki – ale potrafią się też przytulać, głaskać. Jedno bez drugiego nigdzie się ruszać nie chce. Aż boję się pomyśleć, że przez najbliższy rok, Krysia będzie w żłobku, a Marcel w przedszkolu. Będą cały dzień oddzielnie. Do tej pory w jednym żłobku, Panie starały się, żeby spędzali ze sobą jak najwięcej czasu.
Mam jedną radę dla wszystkich – kochajmy wszystkie dzieci tak samo, nigdy nie faworyzujmy i nie porównujmy, a będą się szanować i wspierać przez całe życie (mam nadzieję).
Zazdrość będzie się zawsze pojawiała – naszym zadaniem jest jej zminimalizowanie.
Pozdrawiam
Pani K
15 komentarzy
dzięki Ci za ten post. U mnie zaraz trzecia sztuka się urodzi i jakoś w ogóle nie ogarnęłam tematu zazdrości- stwierdziłam, ze jak jest ich już dwójka to sobie poradzą, a tu nie! i nie wiem co to będzie!
Będzie dobrze 🙂 zobaczysz pare sztuczek i pojdzie jak po maśle 🙂
Odkryłam niedawno Waszego bloga i jestem zachwycona. Jesteście tacy….. prawdziwi 🙂 sama mam tylko dwójkę i szczerze podziwiam.
Dziękujemy 🙂 miód na nasze serca 🙂 Pozdrawiamy
Buzia mi się śmieje do Waszych zdjęć, jesteście cudni ! Właśnie skończyłam “Dom pełen kosmitów. Jak nie zwariować z dziewiątką dzieci w dziesiątej ciąży”, czuję niesamowite ciepło na myśl o dużych i bardzo dużych rodzinach, które tak fajnie żyją, choć to, co skapnie nam czytelnikom, to sam miód, dziegć pewnie pozostaje ukryty do wiadomości samych zainteresowanych:-)
Dziekujemy 🙂 miło nam 🙂 – uwierz jest miodowo – logistyka to podstawa :)))) Pozdrawiamy
U nas zazdrośc była i czasem pojawia się w zależności od nastroju starszego brata.
M. ma 9 lat, a H. prawie 2.
U nas to brat czekał na siostrę, która “przyjechała” z dużą paczką klocków “L”. Przez pierwsze tygodnie się jej “bał”, a raczej płaczu..podchodził z dystansem. Na pewno duże wsparcie mamy przy jego drobnej pomocy. Staramy się aby nie czuł się wykorzystywany. Szanujemy jego prywatną przestrzeń.
Najbardziej zazdrosny jest o czas, jaki poświęcany H. z racji tego, że jest młodsza i mniej samodzielna (choc na marginesie muszę przyznac, że jestem niesamowicie zaskoczona jak cudownie rozwija się przy starszym bracie). Próbujemy na różnych płaszczyznach. Też oboje jesteśmy zapracowani, ale czasem zostawiam sprzątanie, aby rzucic hasło “pół godziny dla rodziny”. Cel jest jeden, spędzic wspólnie czasz dziecmi i odciągnąc ich tatę od …komputera. Czasem jest to wspólny wypad na spacer, plac zabaw, a czasem aż lub po prostu zwykłe wygłupy 🙂
pzdr Gosia
I o to chodzi 🙂 czas poświecony dzieciom to największy skarb jaki możemy im dać 🙂 Pozdrawiamy serdecznie
Nie wyobrażam sobie mieć w domu tyle małych dzieci na raz, więc wielki szacunek dla was-zdjęcia są przeurocze! 🙂
Nas jest o jedno mniej niż Was i dzieci są co 8 lat, więc wygląda to zupełnie inaczej. Zupełnie! 😀
Pozdrawiam wszystkich!
Oj tam oj tam – trójka to też wyzwanie :), ale większa różnica wieku daje nieco oddechu. Dajemy radę, a jak nie to pacyfikujemy dzieci bajkami 🙂
A co mam zrobić z dwu latkiem który ciągle tylko domaga sie mojej uwagi. Córce nie poświęcam czasu prawie wcale ma 10msc. Ciągle tylko słyszę od synka “mama chodź ” nawet jak jestm od niego pól metra dalej. Nie umiem mu wytłumaczyć że jego siostra też potrzebuje mojej obecności. Jak tylko chcę zająć się mlodszą pociechą to starszak od razu robi wszystko żeby zwrócić na niego uwagę. Już nie mam do niego siły.
cierpliwości – to naprawdę minie. A jak tata weźmie małą i pobawisz się z synkiem, a potem zmiana? Każdedziecko potrzebuje chwili sam na sam z rodzicem…. nie musi byc caly dzien – wystarczy chwila…
Tata niestety pracuje za granicą, więc jestem większość czasu sama. Moja cierpliwość jest na wyczerpaniu 🙁
wiesz co ja robiłam jak byłam sama – “schodziłam do parteru” – mój dzień toczył się na podłodze – wtedy możesz z dwójką dzieci spokojnie się bawić i każde ma trochę Ciebie dla siebie. Czasami wkładałam młodszą w nosidło na plecach i bawiłam się ze starszą – obie były przy mnie – pomagało.
Moje dzieci “biją” się o chustę… Jedno na plecach drugie na rękach. Na parterze jestem ciągle, nawet zjeść mi nie pozwala, ciągle słyszę “mama chodź” wiem że trochę się żale bo Ty masz 4 i dajesz jakoś radę. Podziwiam naprawdę.