– Mamooo chcę cukierka!
– Mamooo daj kawałek czekolady!
– Chcę te płatki, czekoladowe, nie chcę kukurydzianych, bo nie są słodkie!
Ile z Was ma to codziennie? Ile z Was walczy z Tym?
– Mamooo nie będę jadł tego, to jest zielone!
– Feee to nie jest słodkie!
To też znacie?
Masa dzieci kojarzy kolor zielony z czymś niedobrym. Pamiętacie czasy przedszkolne? Ja pamiętam. Moją traumą był rozgotowany szpinak z ciągnącym się jajkiem na wierzchu. Przez wiele wiele lat nawet nie chciałam podejść do szpinaku. Latami wzbraniałam się nawet przed spróbowaniem.
Czy wasze dzieciaki tez mają wstręt przed zielonym? Ile z Was “ukrywa” warzywa w posiłkach, bo inaczej do organizmu waszych pociech, nie trafią żadne?
Dlaczego tak jest? Bo nie uczymy dzieci zdrowych nawyków.
Bo staramy się, żeby zjedli “cokolwiek”. Jesteśmy zabiegani, mając coraz mniej czasu na przygotowanie posiłków. Nasze dzieci najczęściej dostają gotowe przekąski, bo szybko.
Nie uczymy ich, że warzywa i owoce są w ich diecie naprawdę ważne. Nie dajemy próbować, zakładając, że i tak tego nie zjedzą. Z góry wiemy czego nie lubią i co zostanie na talerzu. Nie dajemy im nas zaskoczyć. Chcemy wszystko szybko i bez problemów.
KONIEC. Tak być nie może. Bierzemy się w garść.
Jakiś czas temu Zielona Kraina zaprosiła mnie na warsztaty dla dzieci, w trakcie których uczniowe mogli sami przygotować zdrowe, zielone posiłki i dowiedzieć się, jak ważną rolę w naszym codziennym żywieniu pełnią warzywa i owoce, które warto jeść, a których nie należy spożywać w dużych ilościach. Rysowali piramidę żywienia i podawali przykłady potraw, które należą do odpowiednich grup. Ja nawet nie wiedziałam, że owoce i warzywa powinny stanowić……
Siedziałam jak zaczarowana i słuchałam z otwartą buzią tego, co mówiły prowadzące dziewczyny, jednocześnie odkrywając ciekawostki, o których nie miałam wcześniej pojęcia.
Dzieci mogły własnoręcznie przygotować sałatkę, zrobić zdrowy koktail, który smakował prawie jak shake z fast foodu, a przy tym był bombą witaminową w płynie. Na koniec pojawiły się własnoręcznie robione praliny, którymi sama byłam bardzo pozytywnie zaskoczona. Nawet najwięksi sceptycy na sali, przychodzili po dwie dokładki i odchodzili zawiedzeni jak się skończyły.
Wystarczyło kilka składników, a na naszym talerzu pojawiały się “czekoladowe kulki”, do złudzenia przypominające te, zawierające tonę cukru.
Tylko kilka składników i mamy “słodkie” cudo. Prawdziwe kakao bez cukru, kilka daktyli, rodzynek lub banan (maja w sobie dużo cukru z owoców, wiec wystarczy odrobina), różne orzechy i pestki (dynia, nerkowce, słonecznik itp). Wszystko do malaksera, najwyższe obroty i mamy masę. Formujemy kulki, posypujemy wiórkami kokosowymi i voila – mamy deser.
Proste? Oczywiście. Zdrowe? Na pewno zdrowsze niż cukrzone słodycze.
Warsztaty dobiegły końca, a dzieciaki wychodziły z nich z wiedzą i uśmiechem. Ci, którzy wchodząc zarzekali się, że warzywa są beeee, krzyczeli, że dzisiaj w domu zrobią sobie takie przysmaki jak na warsztatach. Jak widać – sukces na całej linii.
Jak to jest u nas? Tata wegetarianin trochę to ułatwia. Nasza lodówka jest pełna zieleniny pod każdą postacią. Dzieci znają smak prawie każdego warzywa. Potrafią zażyczyć sobie miskę pomidorów na kolację i i zjeść wszystko ze smakiem. Chipsy z jarmużu to dla nich przysmak, a sałata z oliwą dobra przekąska. Nie narzekają na surową marchewkę, tylko chrupią ją jak najlepsze paluszki. Nigdy nie zmuszaliśmy dzieci do warzywnych przekąsek – oni obserwowali nas, więc ich ciekawość i potrzeba jedzenia “tego co rodzice” pomogła nam w tym w 100%.
Każdy ma inny smak, a my pozwalamy im dopierać wszystko według własnych upodobań.
Nigdy nie broniliśmy im nowych smaków. Gdy byli jeszcze bezzębnymi niemowlakami, wiedzieli jak smakuje większość warzyw i owoców. Nie słodziliśmy tych kwaśnych. Nie odstawialiśmy tych gorzkich. Są starsi – grapefruity na śniadanie? Czemu nie. Pomidory na kolacje? Też się zdarzają. Nikogo nie obrzydzają same brokuły na obiad – wystarczy doprawić je obficie czosnkiem (który zresztą nasze dzieci kochają) i jedzą jakby to była delicja.
Wiecie dlaczego dzieci nie lubią niektórych smaków? Przez nas samych. Przekazujemy im nieświadomie informacje o tym, czego sami nie lubimy. Jeśli w dzieciństwie Waszą traumą był szpinak – jest dość prawdopodobne, że Wasze dzieci też nie będą za nim przepadały, bo zwyczajnie nie będziecie go podawać.
Postarajmy się dawać dzieciom próbować. Jeśli są starsze – pozwólmy im na własnoręczne przygotowanie. Nic nie smakuje lepiej, niż to, co sami sobie i pod swój własny gust przyrządzimy.
Jeśli Wasze dzieci nie są w stanie zjeść niczego surowego, a już tym bardziej gryźć, zróbcie koktail. Jarmuż, banan (tu z umiarem bo ma dużo cukru), kiwi, jabłko – pełna dowolność.
Zabierzcie dzieci do sklepu – niech same wybiorą to, na co mają ochotę spośród działu warzywno- owocowego. Zróbcie z tego zabawę, kto wymyśli lepszy koktail. Kto zrobi lepszy deser z owoców. Ograniczeniem jest nasza wyobraźnia, a gwarantuję Wam – dzieciaki będą zachwycone.
Po tym wszystkim żałuje tylko jednego – że w czasie kiedy ja chodziłam do szkoły, nie było takich warsztatów, jakie robi Zielona Kraina i nikt w placówkach nie przejmował się, że szpinak który podają, może wywołać traumę na wiele lat.
3 komentarze
Masz stuprocentową rację! Nie nauczymy naszych dzieci zdrowych nawyków i miłości do warzyw inaczej niż przez nasz przykład. Nawet najmłodsze dzieci chcą robić i jeść dokładnie to, co rodzice, w końcu jesteśmy dla nich wzorem do naśladowania. Warto więc samemu przekonać się do warzywno-owocowych smaków. Przyznam się szczerze, że u nas mąż jest typowym mięsożercą i to takim typowo polskim – schabowy, kluski z sosem i modra kapusta najlepiej zasmażana. Ciężko się walczy z tak głęboko zakorzenionymi nawykami… Ilekroć robię coś zdrowego, mąż się po prostu nie najada albo nie zjada w ogóle nic… No cóż, nie mogę się poddawać 🙂 trzymajcie kciuki! 🙂
Wszystko pięknie tylko jest jeden problem: niektóre dzieci (w tym moje ) nie lubią próbować. ..mój synek jada warzywa choć nie wszystkie ale jakakolwiek nowość jest od razu będę. ..
Dziewczyny odchudzanie proponuje zaczac od motywacji,