Święta już tuż, tuż.
Ogromne przygotowania, 12 potraw, biały obrus, piękna zastawa – magia.
Wigilia z dzieciakami wygląda podobnie, tylko zamiast pięknie białego obrusa, jest wylany barszcz. Zamiast 12 potraw, jest ich 20, bo każdy chce coś innego. Zamiast spokojnej, kilkudaniowej kolacji, jest sławne pytanie “kiedy przyjdzie Mikołaj”, zadawane zazwyczaj tuż po podzieleniu się opłatkiem. Każdy rodzic wie, że właśnie to jest w nich magiczne i tworzy wspomnienia na wiele lat,
Jeśli uda się dotrwać do końca kolacji, następuje moment kulminacyjny – nadchodzą prezenty. W niektórych domach, przynosi je osobiście Pan w Czerwonym Kombinezonie, z długą, watową brodą, zawieszoną złowieszczo na gumkach wokół uszu.
Dzieciaki zbierają się dookoła i czekają z niecierpliwością na swoją kolej. Oczy świecą się niczym gwiazda polarna, a ciekawość zżera ich od środka.
Już prawie, już za momencik…
I w końcu słyszą:
“a powiedz mikołajowi wierszyk / zaśpiewaj piosenkę, zatańcz – to dostaniesz prezent”…
i cała dziecięca radość ulatuje. Pojawia się trema, strach, zawód, że to jeszcze nie czas na rozpakowanie prezentu.
Po co to?
Czego chcemy nasze dzieci nauczyć? Płacenia wierszem za podarunki?
Odwdzięczania się, za podobno bezinteresowny prezent? Zapracowania sobie na dostanie czegokolwiek?
Ja mówię stanowcze NIE.
Pamiętam z dzieciństwa, a trochę czasu już minęło, jak Mikołaj poprosił mnie o wierszyk, a ja stremowana, powiedziałam, że mnie nogi bolą i nie powiem wierszyka. Byłam przerażona występem. Przerażona tym ,że jeśli nie wywiążę się z zadania – prezentu nie dostanę. Ja wiem, że wszyscy chcieli dla mnie dobrze. Że wszyscy chcieli sprawić mi radość. Zamówili wizytę brodatego Pana. Wierszyk był jego inicjatywą, bo tak robią wszyscy. No bo jak to tak, dać prezent bez niczego.
Dzieci to nie są małpki cyrkowe, które na zawołanie dadzą najlepszy w życiu popis.
Imieniny cioci, urodziny babci, Wigilia… Pokaż cioci jak ładnie śpiewasz Powiedz ten wierszyk co w przedszkolu się uczyłeś. Babcia chciałaby zobaczyć jak tańczysz… No luuudzie opanujcie się.
Oprócz wspominanego Mikołaja, ja na szczęście nigdy nie musiałam dawać przedstawienia na zawołanie. Moje dzieci też do tej pory tego uniknęły…ale wielokrotnie spotkałam się z podobnymi praktykami w innych domach.
Czy Wy sami, chcielibyście w swojej pracy prezentować coś bez przygotowania? Być wywołanymi w trakcie spotkania i z zaskoczenia dać najlepsze show swojego życia zawodowego? Nie? To dlaczego fundujecie to własnym dzieciom? Czy naprawdę muszą “płacić” za prezenty, które Mikołaj przynosi bezinteresownie, z miłości do dzieciaków?
Prezenty są czymś, na co żadne dziecko nie powinno zapracować.
Prezenty są czymś danym z miłości, a nie w ramach rekompensaty.
Pomyślcie o tym, jak następnym razem poprosicie swoje dziecko o piosenkę…
1 comment
Pieknie napisane i takie prawdziwe. I tak powinno być u nas też dzieci dostają prezenty bez opowiadania wierszy śpiewania piosenek czy kolęd. Śpiewamy wszyscy razem po kolacji wigilijnej jak dzieci rozpakowuja bawią sie wtedy siadamy wygodnie i włączamy płyte kto ma ochote ten śpiewa 🙂