Codziennie to samo
Wiecie jakie jest najczęściej zadawane mi pytanie?
“Jak Wy to ogarniacie?”
No więc wszyscy pytający – odpowiem dwoma słowami “nie ogarniamy”.
Oboje pracujemy na pełnych etatach. Oboje staramy się jak możemy, ale każdego dnia zdarzają się nam mniejsze lub większe wpadki, które w mniejszy lub większy sposób staramy się naprawić.
Przykładowo dzisiaj zapomniałam dać dzieciakom stroje na karate. Zostały w suszarce, a ja w pośpiechu o nich zapomniałam, a one nawet nie wiedziały, że nie ma ich w szkole.
Poprzedniego dnia zapomnieliśmy, że Marcel ma basen i strój został w domu – odegraliśmy więc awaryjne”dowożenie”.
Innego dnia nie pamiętaliśmy, że kilka dni wcześniej w dzienniczku naszego syna była informacja o konieczności przyniesienia woreczka z ryżem i skarpety na zajęcia techniczne…oczywiście dowiedzieliśmy się dopiero po zajęciach.
Zdarza się nam zapomnieć opłacić wycieczek, komitetów rodzicielskich czy innych składek wymaganych w placówkach, bo każde myślało, że to drugie zapłaciło.
Być na czas? Co to takiego?
Czasami wpadamy na zajęcia spóźnieni, bo cała czwórka rano poruszała się w tempie żółwia nie zwracając uwagi na uciekający nieubłaganie czas.
Każdego ranka poświęcamy półtorej godziny na wyszykowanie wszystkich (no może 3, bo najstarszy to już kompletnie samodzielna jednostka).
Dzień świstaka
Pełna lista rytuałów, które musimy przejść jest nieskończona. Budzenie, wstawanie, marudzenie, ubieranie, szykowanie śniadania w domu i do szkoły, przygotowanie obiadu do szkoły, pakowanie tego wszystkiego, marudzenie, ubieranie kurtek i w końcu upragnione wyjście! Każdy poranek wygląda podobnie, każdego poranka popełniamy te same błędy nie ucząc się z dnia poprzedniego. Każdego dnia pędzimy jak szaleni, zapominając po drodze rzeczy, które mieliśmy zabrać czy przygotować.
To są realia naszego życia.
Plany miesięczne to wielka, biała tablica w kuchni, na której rozpisujemy każdy dzień, każde zajęcia, każdy szczegół życia naszych dzieci. Musimy wiedzieć kto, kiedy, gdzie, na kiedy.
Czy pomaga?
Jeśli nie zapominamy spojrzeć na tablicę – to tak.
Jesteśmy wiecznie w niedoczasie, nie mając chwili na “nicnierobienie”.
W naszym domu każdy pedant miałby zawał zaraz po przekroczeniu progu, bo czasem szkoda nam wspólnego czasu na sprzątanie w weekendy. Odpuszczamy więc na rzecz wycieczek rowerowych i beztroskich chwil razem.
W naszym menu każdy dietetyk znalazłby pewnie niejedną “czarną owcę”, bo są momenty w których mrożona pizza czy gotowe pierogi ratuja nam życie.
W naszych wieczornych rytuałach ciężko doszukać się powtarzalności czy trzymania się “rozkładu”. Czasami przychodzą dni w których wszyscy zasypiamy oglądając razem bajkę, innego dnia padamy zanim ją jeszcze włączymy. Są dni, że musimy obudzić dziewczyny wieczorem, bo czas na mycie zębów przyszedł, a my nie ogarnęliśmy tego zanim udały się w krainę snów.
W naszym życiu pełno jest chaosu, nad którym każdego dnia staramy się zapanować.
Jednocześnie nie zmieniłabym w naszym życiu kompletnie nic, bo wszyscy jesteśmy zdrowi i szczęśliwi i to nam wystarczy na zawsze.
Jeśli więc patrzysz właśnie na stertę brudnych naczyń, nie mając już siły nawet ich ruszyć – zostaw – jutro też można je umyć.
Jeżeli patrzysz na górę prania, która z utęsknieniem czeka na swoją kolej – zostaw – masz przecież jeszcze coś czystego w szafie.
Czy masz wyrzuty sumienia, bo nie masz już siły na wieczorne czytanie własnym dzieciom? – naciśnij play – przecież mogą posłuchać innego głosu niż Twój na dobranoc.
Ciesz się rodzicielstwem!