Jak powszechnie wiadomo – kobieta zmienną jest. Tak te jest w moim przypadku 🙂
Uwielbiam się zmieniać, uwielbiam zaskakiwać.
Tym razem padło na włosy. Dlaczego nie zmienić ich totalnie. Dlaczego z brunetki nie stać się nagle blondynką. Przecież to możliwe – już to kiedyś przechodziłam.
Problem był jedynie w wyborze dobrego salonu. Tak radykalna zmiana to nie łatwe wyzwanie.
Poszukałam, poczytałam, porozmawiałam i wybrałam. Padło na Fabrykę Marzeń.
I to był strzał w 10tkę.
Sam salon z zewnątrz jest mało widoczny, urządzony w ogromnym mieszkaniu w kamienicy w samym centrum Warszawy.
Wchodzisz na górę, pukasz do drzwi i przechodzisz do innego świata.
Jasne, przestronne wnętrza powiewają skandynawskim minimalizmem. Nie ma tysiąca szamponów i kosmetyków na półkach. Za szafki robią pomalowane na srebrno skrzynki.
Drewniana podłoga nadaje cały klimat.
Przechodzisz do kolejnego pomieszczenia, a tam taras. Piękny, zielony i pełen słońca taras, na którym możesz spokojnie przysiąść czekając na swoja kolej.
Moimi włosami zajęła się Pani Beata – i choć starała się przekonać mnie, że blond to jednak nie jest najlepszy pomysł – nie udało się je – bo w końcu upartość to moja główna cecha 🙂
Spędziłyśmy razem kilka godzin. Nie pospieszała, nie miała żalu, siedziała ze mną do końca. Wyszłam stamtąd w nocy.
Po tych kilku godzinach w towarzystwie Pani Beaty, czułam się jakbym znała ją od lat.
To jest tak niesamowita osoba, że chciałabym ja Wam kiedyś przedstawić na stronach naszego bloga.
Koniec końców – na głowie pojawił się blond w pięknej, mroźnej odsłonie.
Efektu dopełniło idealne strzyżenie.
Dzięki kosmetykom, których użyto moje włosy nie były suche ani zniszczone, choć przeszły naprawdę długą drogę.
Jeśli więc szukacie miejsca które spełni Wasze marzenia, z ręką na sercu mogę polecić Fabrykę Marzeń.
ONI NAPRAWDĘ JE SPEŁNIAJĄ