Śmierć jest dla nas tematem tabu. Śmierć – temat bardzo trudny dla nas dorosłych. Odpychamy go, odgradzamy się, staramy się nie poruszać tego zagadnienia. Dorosłym trudno jest o niej rozmawiać. Dzieciom jeszcze trudniej. Tematu umierania nie da się uniknąć. Każdy gdzieś, kiedyś traci kogoś. Odchodzi babcia, dziadek, wujek, ciocia.
Śmierć była zawsze i zawsze będzie. Nie da się jej uniknąć. Prędzej czy później dotknie kogoś nam bliskiego. Najlepiej jest nie unikać tego tematu. Nie udawać, że nie istnieje. Jeśli Wasz maluch zapyta – musicie odpowiedzieć. Zazwyczaj pytania pojawiają się, gdy odejdzie ktoś bliski. Często też w momencie gdy spotka to ukochane zwierzątko. Maluch chce najczęściej wiedzieć gdzie jest babcia. Dlaczego już nie przyjdzie, albo dlaczego klatka chomika jest pusta?
CO MÓWIĆ?
Wszystko zależy od tego ile pociecha ma lat. Zazwyczaj maluch sam naprowadzi nas na to, co chce wiedzieć. Zada masę pytań, na które powinniśmy odpowiedzieć zgodnie z prawdą. 2—4 letnie maluchy nie wiedzą o śmierci zbyt wiele. Nie wyobrażają sobie na czym „to polega”. Nie wiedzą co się wtedy dzieje. Dopiero ok. 5 roku życia są mniej więcej świadome emocji jakie towarzyszą umieraniu (tak wyczytałam w poważnych publikacjach). Nadal jednak najczęściej łączą śmierć z wiekiem. Uważają, że umierają tylko ludzie starsi.
Najczęściej my rodzice chcemy uchronić nasze dzieci przed smutkiem, rozpaczą. Staramy się ukryć swoje emocje. Robić „dobrą minę do złej gry”. Rozmawiamy o tym cicho. Robimy tajemnicę. Bardzo często nie pozwalamy dzieciom uczestniczyć w pogrzebach.
Jeżeli już mówimy o śmierci, to opowiadamy często wymyślone historie, światy, do których przenoszą się zmarli. Przedstawiamy śmierć jako sen, podróż. Często osiągamy efekt odwrotny od zamierzonego. Wprowadzamy zamęt i później musimy zmieniać nasze tłumaczenia. Burzymy świat dziecka i tracimy jego zaufanie. Musimy pamiętać o tym, aby nie zbywać dziecka. Nie wykręcać się odpowiedziami „za mały jesteś”, „nie zrozumiesz”, „to nie dla Ciebie temat”.
Pamiętajmy również, żeby nie opowiadać małemu dziecku, iż przyczyną śmierci jest choroba. Dla takiego malucha przeziębienie i zawał to jedno i to samo. Choroba to choroba. Jeżeli więc mama lub tata zachorują np. na anginę, dziecko będzie przerażone, bo pomyśli że umierają.
Postarajmy się również nie porównywać śmierci do snu. Jeśli powiemy synkowi/córce, że babcia zasnęła, będzie czekał, aż się obudzi i wciąż pytał, czy już nie śpi. Dodatkowo, może sam mieć problemy ze snem i bać się zasypiania – bo skoro babcia zasnęła i się nie obudziła – to jemu może przytrafić się to samo.
Nigdy nie opowiadajmy, że dziadek wyjechał, odszedł – dziecko może poczuć się samotne, odrzucone, zostawione przez kogoś, bo nie rozumie, dlaczego babcia się nie pożegnała. Nasza pociecha może potem obawiać się czyjegoś wyjazdu, bo skojarzy, że ten, kto wyjeżdża, nigdy nie wraca.
Nie tłumacz, że umierają tylko starzy i chorzy ludzie – dziecko i tak dowie się, że umierają wszyscy, i młodzi, i starzy, i chorzy, i zdrowi. Maluch musi wiedzieć, że każdy umiera. Kwiat, drzewo, zwierzę, człowiek. Musimy jednak pamiętać o podkreślaniu, że dziecko, mama i tata żyją, są zdrowi i nie trzeba się bać, bo to może zaburzyć jego poczucie bezpieczeństwa.
JAK MÓWIĆ?
Niestety nie ma przepisu na to, jak o tym mówić. Nie ma jednego sposobu. Takie pytania padają z ust dzieci w różnym wieku i w różnych momentach. Okazją do rozpoczęcia tego typu rozmów może być wszystko. Robak leżący na chodniku, śmierć ukochanego królika czy też 1 listopada. Nie wymyślajmy na poczekaniu historyjek i bajek. Gdy umiera ktoś bliski, nie odsuwajmy dzieci na bok. Pozwólmy im na ostatnią rozmowę z dziadkiem. Spróbujmy odwiedzić babcię w szpitalu. Wszystko zależy oczywiście od wieku dziecka, jego dojrzałości, danej sytuacji. Warto też przygotować dziecko. Doskonałą pomocą mogą być też specjalne książki, przygotowane przez pedagogów i psychologów, poruszające właśnie tematy umierania i przedstawiające etapy życia w sposób zrozumiały dla dzieci (np “Mała książka o śmierci”, “Żegnaj Panie Muffinie”) Wyjaśnić, że ktoś odchodzi. Że ten ktoś się zmienił, że jest zmęczony, że szpital jest inny niż dom i inaczej w nim pachnie, że nie ma siły na zabawę itd. Jeśli nie pozwolimy dziecku przeżywać tego z Wami, może poczuć się zdezorientowane, zignorowane i opuszczone. Jeśli powiemy już swojemu brzdącowi, że babcia podupada na zdrowiu, jest bardziej prawdopodobne, że maluch zada to nieuchronne, choć bolesne pytanie: „Czy moja babcia umrze?”. Odpowiedz szczerze (”Tak, myślę, że babcia wkrótce umrze”); nigdy nie oszukuj malucha. Zapewnij go przy tym, że będziesz przy nim i razem sobie z tym poradzicie.
Jeżeli ktoś bliski odejdzie, nie warto odwlekać chwili, kiedy powiemy o tym dziecku. Powiedzmy mu o tym delikatnie i zrozumiale. Nie kryjmy się też z naszym żalem, łzami i smutkiem. Maluch powinien zobaczyć, że nie ma nic złego w byciu smutnym. Podkreślajmy, że osoba która umarła już nie wróci – dziecko musi być tego świadome. Pozwólmy też przeżywać śmierć wspólnie z nami. Często zastanawiamy się, czy zabrać pociechę na pogrzeb. Kilkuletni maluch nie jest emocjonalnie gotowy na taką uroczystość. Jeśli jednak sam chce w niej uczestniczyć, powinniśmy mu na to pozwolić, choć wcześniej opowiedzieć na czym taka ceremonia polega. Pamiętajmy tylko, aby z dzieckiem nie podchodzić do otwartej trumny. Tu bardzo dobrze sprawdza się stwierdzenie „niech zapamięta osobę taką, jaka była żyjąc”.
My sami kiedyś nie wiedzieliśmy jak o tym mówić. Kiedy odeszła jedna z babć, najstarszy miał niecałe 3 latka. Nie bardzo rozumiał co się stało. Przeszedł do porządku dziennego. Dopiero za jakieś 1,5 roku zagadnął – „ a pamiętacie babcię Krysię – gdzie ona teraz jest?”. Najlepsze co mogliśmy zrobić, to powiedzieć, że jest teraz wszędzie, bo jest w naszych sercach i patrzy sobie na nas w każdej chwili. Zrozumiał i więcej nie pytał. Teraz ma 8 lat i rozumie wszystko. Czasami mam nawet wrażenie, że rozumie więcej, niż nam się wydaje.
Na koniec mogę powiedzieć tylko jedno – to my rodzice najlepiej znamy nasze dzieci. To od nas będzie zależało jak przedstawimy pociechom umieranie. Wszystko zależy od dojrzałości emocjonalnej i wieku. My, rodzice najlepiej jednak znamy reakcje naszych dzieci i w tej kwestii powinniśmy zaufać naszemu instynktowi.
2 komentarze
Tak… To, że dziecko powinno się traktować na równi z dorosłym w takich kwestiach (oczywiście z odpowiednim wyczuciem!) dotarło do mnie dopiero 1.5 miesiąca temu. Też odszedł ktoś bliski w naszej rodzinie i byłam trochę rozbita, kiedy widziałam, jak bratanice mojego P. uczestniczą we wszystkich pogrzebowych przygotowaniach, a później w uroczystościach. Ponieważ pogrzeb był na wsi, więc trochę to wszystko inaczej wyglądało niż w mieście. Przy trumnie cały dzień przed pogrzebem odbywały się modlitwy. Trumna była otwarta. Starsza z dziewczynek (lat 7) po całym tygodniu patrzenia na to wszystko co działo się w rodzinie, sama powiedziała, że chce stryjka zobaczyć. Przyznam szczerze, że byłam w szoku. Nie do końca wiem, czy ja bym swoje dziecko zabrała. Tzn. do tamtego momentu wiem, że bym nie zabrała, bo sam pogrzeb byłby wg mnie dla dziecka już dość trudny do przeżycia. Ale ona poszła. Pożegnała się. Było jej smutno, przykro, o wszystkim bardzo otwarcie mówiła. Była ewidentnie przygnębiona, zupełnie nie pasowało to do beztroskiego dziecka. Ale przeżyła to tak, jak tego chciała i z czasem wszystko wróciło do porządku dziennego. Młodsza (lat 5), zadała kilka pytań typu co się stało, a dlaczego, a co teraz będzie. Nie była przy trumnie, bo nie prosiła o to. Zapewnienia dorosłych jej wystarczyły, więc tu trzeba popatrzeć jak bardzo im zaufała. O stryjku w domu można swobodnie rozmawiać, nawet przy dziewczynkach. Nie ma zbędnych pytań, nie ma tabu i niezręcznej ciszy. Serce mi pękało jak na starszą patrzyłam podczas pogrzebu, bo ewidentnie miała łzy w oczach, ale powiedziała, że też dlatego, bo mamie i tacie smutno. Trudne to chwile, ale może właśnie tak trzeba. Nie można dziecka trzymać ciągle pod szklanym kloszem ochronnym. Później zetknięcie z rzeczywistością może być jeszcze trudniejsze… Grunt to dużo rozmawiać, odpowiadać na pytania, ale też samemu je zadawać. To dobry moment żeby dziecko nauczyło się określać uczucia.
Z drugiej strony historia właściwie zabawna. Syn znajomych, chłopiec lat 3, związany z prababcią niesamowicie. Uwielbiał jej kruche ciasteczka, które specjalnie dla niego piekła. Kiedy zmarła, na pytanie czemu nie pojedziemy do babci, rodzice odpowiedzieli, że babcia poszła do nieba. Chłopiec rezolutnie zapytał, kiedy wróci, bo on chciałby upiec z nią ciasteczka. Rodzice przygotowali małego do pogrzebu i powiedzieli, że babcia teraz będzie piekła ciasteczka aniołkom. Zabrali chłopca na pogrzeb, gdy mały zobaczył urnę zapytał: “mamo, a gdzie tam się zmieścił piekarnik?”. Ot, jak wszystko zależy od dojrzałości dziecka.
Święta racja. Pięknie napisane