Zawitaliśmy pod Stadionem Narodowym około godziny 14:00. Korek – gigant u podnóży. I nagle pojawił się wielki problem: Gdzie zaparkować? Jesteśmy z dziećmi. Jak wiadomo dzieci mają krótkie nózki. Powinniśmy więc dotrzeć jak najbliżej wejścia głównego. Ale raczej nie ma żadnych szans. Nie ma również żadnej informacji. Żadnych strzałek, piktogramów. Nie ma tabliczek informujących gdzie jechać. Jest za to mnóstwo znaków gdzie nie wjeżdżać ( przygotowania do Maratonu Warszawskiego). Szybka decyzja…parkujemy tu gdzie inni. Przy bramie od Wisły. Wypadam z Maciusiem z auta i biegniemy jak najszybciej do Biura Zawodów po drugiej stronie obiektu (Maciuś przy okazji zaliczył mega-rozgrzewkę). Odbieramy trzy pakiety i wracamy do auta po resztę.
14:40 – wypakowani, załadowani dziecięcymi rzeczami biegniemy w to samo miejsce (Biuro Zawodów), żeby przedrzeć się na płytę stadionu, na której odbyć się mają nasze biegi.
14:50 i jesteśmy na płycie Narodowego 🙂 Ulga. Przebieramy Marcela i Krysię w ich biegowe ubranka. O dziwo protestów brak. Przypinamy numery startowe z chipami. Dzieciaki podekscytowane. Na przemian pytają o wszystko: Tata, a my będziemy biegać palaton? a co to? a po co ten numer? a gdzie worek? a gdzie Maci? Odpowiadamy: Tak, to wasz palaton, tak jak tatusia maraton, że to jest agrafka do zapinania numerka startowego, a to jest papierek z numerem i z takim małym urządzeniem co mierzy czas, a że worek leży, tam za płotkiem, a w nim ubranko, a Maci jest też za płotkiem i kibicuje, i czeka, aż wystartujecie. Uspokoili się. Czekamy. Pan od startera strasznie się ociąga. Mówi…dużo mówi…ale akustyka jest na tyle zła, że nic nie można zrozumieć z bełkotu. Dzieci przebierają z nóżki na nóżkę. Chwilowa nuda i zniecierpliwienie. Mija minuta. Dwie…
15:00 – Bieg Bąbla. Na linii startu stoi Krysia i Marcel oraz Pani K i Pan K. Oprócz nas stoją również niesamowici SPARTANIE. Spartanie, którzy pomagają dzieciom. Spartanie, z którymi robimy sobie zdjęcie, bo są tak wyjątkowi. Maciuś nazywa ich Rzymianami. Marcel Rycerzami, a Krysia mówi po prostu Ypp… Czekamy cierpliwie i…strzał startera. I wystartowali… . Tylko 100 metrów dla dorosłych. Aż 100 metrów dla maluchów. Niesamowite emocje. Spartanie biegną razem z nami. Niektórych rodziców ponosi fantazja oraz ambicja i odpychają łokciami przeciwników… Krysia ledwo łapie oddech i pędzi przed siebie. Marcel daje jak najdłuższe kroki. 30 – 40 sekund szaleńczego biegu zakończonego wręczeniem pięknych medali. Tego nie da się opisać słowami…
15:10 – czekamy. Maciuś biegnie dopiero o 16:30 w Biegu Urwisa. Marcel i Krysia już po dekoracji medalowej zaczynają siać nudę i zniszczenie. Pan K wyciąga zupę pomidorową. Tak! Pan K zabrał na Stadion Narodowy zupę pomidorową, talerzyki i łyżki z zastawy stołowej. Dzieci zajadają się, siedząc cichutko. Po zupie były jeszcze żelki z pakietu startowego oraz czekoladki.
16:20 – Maciuś ubrany jak na biegacza przystało, z przypiętym numerem udaje się na linię startu na zewnątrz stadionu. My czekamy w środku…
16:30 – Start! Zegar zaczyna odliczanie. Maciuś wystartował i ma przed sobą jakieś 200 metrów, zanim wbiegnie na płytę stadionu. Pan K z aparatem czeka na zakręcie trasy. Jest stres! I nagle wszystko odpuszcza. Maci pojawia się na horyzoncie. Przemknął zwinnie w stronę mety…Pan K zebrał sprzęt i pobiegł za Maciusiem.
16:32 – Na mecie stoi Maciuś. Medal na szyi. Łzy w oczach. Pan K pomyślał, że to łzy szczęścia…Błąd! To były łzy bólu i cierpienia. Maciuś wraz z 10 dzieciaczkami wywrócił się na asfalcie zaraz po starcie. Organizator upchał ich za ciasno na linii startu i po strzale startera dzieci zaczęły się wywracać, były popychane i doszło do wypadku. Żadne z rannych dzieci nie zeszło z trasy. Wszyscy z większymi lub mniejszymi ranami dobiegli do końca. Nasz Maciuś podczas biegu nawet uśmiechał się do nas na zakręcie…
3 komentarze
Ależ Twoje maluchy są…śliczne <3 😉 I jakie dzielne 🙂
Dziekujemy 🙂 nawet mama tyle nie biega 🙂
Rzadko piszę komentarze, ale muszę – ze wzruszeniem i łzami czytałam relację z biegu. Dzielne Bąble i Urwis WIELKIE GRATULACJE 🙂