Mamo ja chcę do domu, czyli jak poradzić sobie z dzieckiem na kolonii
Wrócili. Cali i zdrowi. Gorzej z bagażami, bo ubrania Marcela wróciły w stanie nadającym się na kilkukrotne pranie, ale i na to byłam przygotowana i zapakowałam rzeczy, których nie będzie mi szkoda, jeśli się nie dopiorą ?
Tak czy inaczej pierwszy obóz Marcela dobiegł końca i powiem szczerze – mimo wszelkich obaw i wątpliwości, czy to już czas…wszystko udało się idealnie, dzięki pomocy kadry z BTA Kompas.
Dlaczego dzięki pomocy?
Już wyjaśniam.
Marcel pojechał na obóz po raz pierwszy. Kilka godzin drogi od domu, nowi znajomi, nowe otoczenie. Jedyna znajoma twarz to starszy brat.
Pierwszy zgrzyt nadszedł już pierwszego poranka, bo Marcel za nic w świecie nie mógł zrozumieć co to znaczy posprzątany na 5 pokój. W domu dzieli go przecież ze starszym bratem i to raczej on pilnuje tego porządku w ich wspólnym królestwie. Na obozie musiał robić to sam. Na takich wyjazdach pokoje dzieciaków każdego dnia podlegają ocenie i kontroli (super sprawa, szczególnie dla takich bałaganiarzy jak nasz młodszy syn). Niestety, pokój w którym przebywał Marcel, miał bardzo daleko do ideału, a co za tym idzie, jedyna słuszna ocena to 2. Za każdą 2 dzieciaki musiały posprzątać po kolacji (dla wszystkich przerażonych systemem kar i nagród – to tylko wyniesienie talerzy). Ponieważ Marcel na obozie był po raz pierwszy, miał pewne problemy z przystosowaniem się do panującym na nim zasad, a co za tym idzie – w momencie rozmowy ze mną, nagle chciał żeby po niego przyjechać, już, teraz natychmiast.
Nie chcę już tu być
Na szczęście nie wpadłam w panikę, bo zadzwonił do mnie kierownik obozu. Porozmawialiśmy spokojnie i ustaliliśmy strategię działania. Muszę przyznać, że kierownik obozu był cudownym i ciepłym człowiekiem, do tego doświadczonym pedagogiem. Uprzedził, że Marcelowi wcale nie jest na obozie źle i nie chce wracać do domu. Jest mocno zaangażowany w każde zajęcia, a chęć powrotu do domu, pojawiła się tylko dlatego, że nie otrzymał najwyższej oceny za porządek w pokoju po raz drugi i chciał uniknąć sprzątania po kolacji. Dla niego wyjazd do domu był jednoznaczny z takim właśnie unikiem (sprytnie). Postanowiliśmy więc posłuchać się kogoś bardziej doświadczonego w takich wyjazdach i przekonaliśmy Marcela, że wcale nie chce wracać. Zgodził się z nami. Nadmienię tu, że kluczowe było ograniczenie kontaktu z nim wieczorami. To właśnie po kolacji dzieciaki mają tendencję do dramatyzowania i rozklejania się z daleka od domu. Cała chęć powrotu nagle minęła, jak tylko przestaliśmy dzwonić po kolacji (cud).
Jak ręką odjął
Każdy kolejny dzień minął już z uśmiechem na ustach (zdjęcia obozowe są dostępne każdego dnia online), a i porządek w pokoju przeniósł się na wyższy poziom i pod koniec obozu osiągał nawet najwyższe oceny ?
Marcel wrócił zadowolony jak nigdy wcześniej. Chociaż minęło już parę dni od powrotu, ten nadal przeżywa opowiadając jak było i pokazując zdjęcia, które sam zrobił.
Nawiązując więc do artykułu o pierwszym wyjeździe naszego dziecka na kolonię – i odpowiadając na pytanie Czy to dobry moment? Stwierdzam z pełną odpowiedzialnością – najlepszy moment! Ważne tylko kto ta kolonię zorganizuje. My wybraliśmy BTA Kompas, bo od kilku dobrych lat korzystamy z ich wyjazdów i za każdym razem jesteśmy mega zadowoleni z tego, co zaoferowali.
Czy w przyszłym roku Marcel też pojedzie na obóz?
Mam taką nadzieję – bo z BTA Kompas nie mamy zamiaru się rozstawać ?