Moje życie na krawędzi
Jest czerwiec, piękna pogoda, dzieci biegają dookoła. Najmłodsza radośnie gaworzy, siedząc na podłodze. Pan K robi śniadanie. Nagle czuję ból w okolicy żołądka. Staje się coraz mocniejszy. Mam wrażenie, że ktoś wyrywa mi wnętrzności. Proszę A. o No-Spę – przejdzie – przecież czasem ból brzucha się przytrafia. Miałam rację, po 30 minutach ból ustępuje. Mija kilka dni, ból pojawia się ponownie. Boli okropnie, nic nie pomaga. No-Spa nawet nie zadziałała. Leżę, jęczę, płaczę – A. przerażony z niemocy. Dzieciaki nie zdają sobie sprawy co się dzieje, tylko najstarszy pyta – czemu Cię boli mamo? – Nie wiem kochanie, chyba coś zjadłam…
W końcu ból staje się nie do zniesienia, mam wrażenie, że zaraz zemdleję. Dzwonimy po babcię, przyjeżdża zająć się dzieciakami, a my jedziemy na ostry dyżur. Na miejscu dostaję kroplówkę z lekami rozkurczowymi. Po 30 min po bólu nie ma śladu. Pobierają jeszcze krew dla formalności. Sprawdzają, czy nie ma jakiegoś stanu zapalnego i puszczają do domu.
Mijają dwa dni, ból wraca. Scenariusz podobny – jedziemy na pogotowie, dostaję kroplówkę, ból mija. Dodatkowo zlecają USG, które nic nie wykazuje. Wszystko w jak najlepszym porządku. Następnego dnia udaję się do gastrologa. Ten myśli, bada, sprawdza i zleca gastroskopię.
Po 7 dniach nic się nie zmienia
Mija tydzień. Idę na to mało przyjemne badanie – 20 minut i jest po wszystkim. Diagnoza – zapalenie błony śluzowej żołądka… – kamień z serc a – przynajmniej już wiadomo co jest i da się to leczyć. Problem w tym, że nadal karmię piersią, a leki, które musiałabym brać wykluczają karmienie zupełnie. Decyduję się na przeczekanie. Dostaję wszystko, co mogę brać przy karmieniu i obiecuję wrócić po inne leki jak tylko zakończę karmienie. Hania ma dopiero 5 miesięcy.
Czekam… ból powraca co kilka dni. Wyłącza mnie zupełnie. A. przejmuje wtedy opiekę nad dzieciakami. Co jakiś czas jeżdżę na pogotowie, dostaję znajome leki i wracam do domu. Taka męczarnia trwa przez prawie 3 miesiące. Niestety nie daję rady dłużej. Jestem wykończona. Boje się cokolwiek jeść, bo ból wraca po każdym posiłku. Przez prawie 2 miesiące odżywiam się wyłącznie kisielem i siemieniem lnianym. Na wadze 10 kg mniej. Niby fajnie, zawsze chciałam przejść na dietę, ale nie w ten sposób. Jestem na skraju wyczerpania.
Mam już dość
W końcu mówię dość. Hania kończy 8 miesięcy, a ja decyduje się na leczenie. Postanawiam walczyć jeszcze o karmienie i odciągać pokarm, a potem wrócić do karmienia, jak tylko zakończę leczenie. Dostaję tonę leków. Większości nazw nawet nie powtórzę. Hania nie ma problemu z przestawieniem się na butelkę, więc przynajmniej z tym kłopotu nie ma. Biorę dzielnie wszystko co zapisał lekarz. Zaczynam powoli jeść. W międzyczasie wyjeżdżamy na tydzień nad morze.
Piękny hotel, szwedzkie stoły, basen. Dzieciaki zachwycone. Pierwszy dzień pobytu – powraca ból. Taki sam jak przed leczeniem. Tak samo mocny. Tak samo zwala mnie z nóg. A. bierze dzieciaki na basen, a ja leżę w hotelowym pokoju i wyję z bólu. Jedziemy na pogotowie. Tam dostaję te same leki co zawsze, ból mija. Następnego dnia robią mi tomografię żołądka – nic nie wykazuje. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Zostajemy w hotelu jeszcze tydzień. Ja żywię się wyłącznie kisielem i piję wodę i udaje mi się dotrwać do końca wyjazdu. Wracamy. Po dwóch dniach dostaję ponownie ataku. Scenariusz ten sam co zwykle – pogotowie, kroplówka, brak diagnozy i zdziwienie. W końcu wzięłam wszystkie możliwe leki , które przepisał gastrolog. Tłumaczą mi, że to tak po tych lekach może boleć. Że przejdzie, że musi poboleć, bo leki były mocne. Ja jednak wiem, że coś jest nie tak. To nie jest ból, jak po lekach. To jest zupełnie inny ból. To już 5 miesięcy jak cierpię i nic nie pomaga. Kolejna wizyta na pogotowiu i natrafiam na internistę, który mówi coś, czego jeszcze żaden lekarz, który mnie badał nie powiedział.
„Pani przeszła 4 cięcia cesarskie prawda? – No tak panie doktorze… Więc może zrosty po cięciach coś tam blokują….ale pewności nie mam”
Myśli kłębią się w głowie
Wracam do domu, ale to co usłyszałam nie daje mi spokoju.
Mija doba. Ból wraca. Uderza z taka siłą, że mdleję. Ból porodowy to nic w porównaniu z tym, co to było. A. na noc w pracy. Ja sama w domu z dzieciakami. Dzwonię do mamy. Przyjeżdża natychmiast. Ja wsiadam w taxi i jadę na izbę przyjęć. Nie wyjdę stamtąd póki nie postawią diagnozy.
Nie jestem w stanie nawet siedzieć. Leżę w taksówce. Pan podwozi mnie pod same drzwi. Idę zgięta w pół. A. nie może wyjść z pracy. Dzwoni co 5 min, denerwuje się. Chce przyjechać – co tam praca.
Mówię, żeby zaczekał. Po 2 godzinach w poczekalni w końcu nadchodzi moja kolej. Badają, dumają, gniotą. Po chwili wiozą na USG – wszystko OK. Niczego niepokojącego nie widać. Jeszcze tylko RTG brzucha. Są wyniki. I w końcu jest!!!! Nareszcie wiadomo co to!!! NIEDROŻNOŚĆ PRZEWODU POKARMOWEGO. Mówiąc krótko, zrosty zablokowały jelito. Zostaję przyjęta w trybie natychmiastowym. Zakładają mi przez nos sondę do żołądka. Dostaję łóżeczko, leki na sen i idę spać. Jeszcze tylko setki smsów z mężem, moją mamą i teściową i przychodzi błogi, bezbolesny sen.
Następny dzień miał być lepszy
Pełna nadziei na leczenie, rano dostaję zimny prysznic rzeczywistości. Niestety, takie rzeczy leczy się jedynie operacyjnie, chyba, że leki rozkurczowe uwolnią zrost i jelito przepuści jedzenie. Zobaczymy. Podejmują próbę. Podłączają kroplówkę. Przez 3 dni nie dostaję nic do jedzenia. Bólu nie ma. Wszystko wydaje się być OK. 4 dnia dostaję kleik. Jest pięknie nic nie boli. Cały dzień na kleiku i zero bólu. Jest szansa. Cień nadziei, że operacja nie będzie konieczna. 5 dzień – dostaje kanapkę. Mija godzina – zaczyna boleć. Jestem przerażona. Nie to nie może być prawda. Przecież było dobrze. Po dwóch godzinach zwijam się z bólu. Mdleję ponownie. Wiozą mnie jeszcze raz na RTG – ponownie ta sama diagnoza – całkowite zablokowanie przewodu pokarmowego. Ludzie na litość boską tnijcie mnie już, bo więcej z bólu nie dam rady wytrzymać. Dostaję ponownie leki rozkurczowe. Jest lepiej – ale to normalne. Wieczorny obchód. Ja blada, brzuch znowu zaczyna boleć. Zapada decyzja – tniemy jeszcze dzisiaj. Dzwonie do A. – „kochanie zabierają mnie na blok operacyjny – muszą szybko ciąć”. A. z dzieciakami w domu. Moja mama przyjeżdża do szpitala – niestety zanim dojechała, ja leżałam już na stole.
Otwieram oczy i wiem, że będzie już dobrze
Budzę się, nade mną stoi mama. Kręci mi się w głowie. Nie wiem co się dzieje. Ledwo żyję, wszystko boli, w nosie założona znienawidzona przez mnie sonda. Rozbudzam się. Okazuje się, że dostałam skrętu kiszek – stąd nagła i szybka operacja. Jestem rozcięta od mostka aż za pępek. 24 szwy. Wyglądam jak potraktowana przez „Kubę Rozpruwacza”. Mama wychodzi – jedzie zmieniać A., żeby mógł do mnie przyjechać. Znowu zasypiam. Po chwili (jak mi się wydawało) otwieram oczy i mam nad sobą A. Już wiem, że wszystko będzie dobrze.
Przez prawie 6 miesięcy, żyłam na granicy. Żyłam budząc się z myślą, że za chwilę nadejdzie ból. Nikt nie potrafił mi pomóc. Nie byłam w stanie zająć się dziećmi. Nie mogłam nawet zająć się sobą. W tym czasie wszystko robiły osoby mi najbliższe. A. i moja mama. Dzieciakami zajmował się A., a jak był w pracy przyjeżdżała moja mama i pomagała mi jak tylko mogła. Bywały dni, że leżałam na podłodze przez pół dnia, a dzieciaki latał dookoła. Mogłam tylko wstać, przewinąć Hanię i dać im jeść. Na więcej nie miałam siły. Ból był tak silny, że nawet bóle porodowe to nic w porównaniu z tym. Wiem, że mogłam umrzeć. To chwile zdecydowały o moim życiu.
Moje życie na krawędzi
Przetrwałam. Nie czekam na oklaski. Nie czekam na podziw.
Te oklaski i podziw należą się wszystkim tym, którzy w tym czasie mi pomogli.
A. i moja mama. To dla nich bijcie brawo.
Dziękuję, że jesteście.
zdjęcia pochodzą z:
imgkid.com
driverlayer.com
27 komentarzy
biedaczysko 🙁 kiedyś uaktywniła się Helicobacter, ale leki i ponad 8 lat spokój
o masakra :(( Jak Ty to zniosłaś??? Jesteś wielka Kobieto! :***
Musiałam znieść… buziaki :*
Siedzie i ryczę, i nawet nie próbuję wyobrazić sobie, jak musiałaś się czuć. Po raz kolejny i kolejny, będąc na SORze, z bagatelizowanymi objawami, bo skoro nic nie widać … . Dobrze, że skończyło się tak. Że już jest ok. Że jesteś.
Dobrze że masz rodziców i teściów, którzy mogą pomóc. To naprawdę dużo. Cieszę się że jest już wszystko ok, a tytuł trafny w 100 %
a możnabyło temu jakoś zapobiec? tzn. zrostom pooperacyjnym po cc? słyszałam, że takie coś może nastąpić, ale nie wiedziałam jak przebiega… dobrze, że miałaś wsparcie i wszystko się dobrze skończyło. jestem po 2cc, ale myśle jeszcze o dzieciach…
Zapobiec się jakoś specjalnie nie da – chyba…. po 4 cesarkach zrosty to normalna sprawa – choć nie zawsze musi to być tak drastyczne jak u nas…
Czytałam, że da się, nakładając żel przeciw zrostom w czasie operacji, ale przy cesarce nie jest refundowany, więc się go standardowo nie używa, jak przy laparoskopowych operacjach gineklogicznych 🙁 kosztuje jak patrzyłam 700 czy 900zł…polski nfz… Bardzo współczuję, to się działo jakoś niedawno? Przed tym jak wróciłaś do pracy? Nie wspominałaś chyba, dzielnie to wszystko znosiłaś… Oby juz było dobrze!!
No niestety…. nfz właśnie… to było w listopadzie… dokładnie 15 listopada… do pracy ku rozpaczy lekarzy poszłam 1 grudnia…
Mam podobne bóle plus biegunki ze do toalety nie mogę dojść, USG wykluczyło zmiany
a moze masz to co ja? IBS-zespol jelita wrazliwego? usg tego nie wykryje
mam podobne bóle plus biegunki przy których ledwo dochodze do toalety póki co raz na czas.. USG nic nie wykazało a mądry PAN chirurg nie widzi powiazania ze zrostami a ja jestem bezradna 🙁 to była moja pierwsza cesarska nadal KP synek ma 8miesiecy. Bol się nasila podczas okresu.
Moje 2 koleżanki miały w trakcie cesarek wstrzykiwany kwas hialuronowy podobno właśnie przeciw zrostom;jedna w wypasionej klinice druga w państwowym szpitalu,próbowałam zweryfikować to z kilkoma różnymi ginekologami,ale żaden z nich wcześniej o tym nie słyszał ..
Zel przeciw zrostom: http://zrosty.pl/hyalobarrier-gel-hyalobarrier-gel-endo/
to straszne co napisałas, az sie boję tej 4tej cesarki ;-( Ja niestety nie mam takiego wsparcia jak Ty, do pomocy mam jedynie tesciowa ktora bywa rzadko
pomoc jest nieoceniona… Mąż i moja mama spisali się na medal. bądź dzielna. Będzie dobrze 🙂
Jej, czytałam tą historię pierwszy raz z zapartym tchem. Ucieszyłam SIĘ, że koniec tej historii jest optymistyczny… Jestem po dwóch cc ostatnia 2015… około trzy miesiace po… pojawiła się krew w kale, pierwsza diagnoza hemoroidy wewnętrzne, kolonoskopia potwierdziła to… Jednak czopki i maście nie pomagają, krwawienie też jakby nie takie o jakim mówimy przy hemoroidach… oby to nie było nic poważniejszego…pozdrawiam
Ja miałam sn, cc i teraz mam zamiar walczyć o sn, właśnie ze względu na to jak bardzo cc wpływa na zdrowie kobiety, szkoda, że te mamy które decydują się na cc na rządanie nie przeczytały twojego postu…
Jejku aż mnie zmroziło. Dobrze że udało się rozpoznać i zapobiec. Ja mam uchyłki jelita grubego i też mnie często męczą ale ich się nie operuje i trzeba z tym bólem żyć. Ale nie jest taki jak twój o ile nie ma stanu zapalnego.
Chciałam z całego serca podziękować Tobie za ten wpis. Nie wiem czy uratowałaś mi życie czy po prostu miesiące cierpienia ale dokonałaś rzeczy wielkiej.
Cierpiałam jak Ty, opis przebiegu Twojej choroby był na tyle szczegółowy, ze mogłam porównać go ze swoim. Wiedziałam, że mam to samo. U mnie od pierwszych bólów dokładnie w tym miejscu, co u Ciebie – okolice żołądka – do operacji uwalniającej zrosty minęły prawie cztery tygodnie. W porównaniu z Tobą to nic ale te cztery tygodnie cierpienia, które będą trauma do końca życia. Tez mam malutkie dzieciaczki- nie będę opisywała szczegółów bo to dla mnie tragiczny czas, kiedy zajmowałam się nimi podczas tego bólu, dzień i noc.. w każdym razie badania super a ból okrutny. W końcu stan był na tyle ciężko, nieżyt jelit, płyn w brzuchu, operacja uwolniła mnie od wszystkiego. Twoja historie opowiedziałam lekarce która zasugerowana tym, co mówię podczas badania usg dopochwowym odkryła ze są miejsca, w których jelita nie pracują w ogóle. Na tej podstawie miałam zabieg laparaskopowy. Uwolniono zrosty, ból minął, żyję.
Dziękuje Tobie z całego serca ze poswieciłaś czas aby napisać ten artykuł ❤️❤️❤️
Chciałam z całego serca podziękować Tobie za ten wpis. Nie wiem czy uratowałaś mi życie czy po prostu miesiące cierpienia ale dokonałaś rzeczy wielkiej.
Cierpiałam jak Ty, opis przebiegu Twojej choroby był na tyle szczegółowy, ze mogłam porównać go ze swoim. Wiedziałam, że mam to samo. U mnie od pierwszych bólów dokładnie w tym miejscu, co u Ciebie – okolice żołądka – do operacji uwalniającej zrosty minęły prawie cztery tygodnie. W porównaniu z Tobą to nic ale te cztery tygodnie cierpienia, które będą trauma do końca życia. Tez mam malutkie dzieciaczki- nie będę opisywała szczegółów bo to dla mnie tragiczny czas, kiedy zajmowałam się nimi podczas tego bólu, dzień i noc.. w każdym razie badania super a ból okrutny. W końcu stan był na tyle ciężko, nieżyt jelit, płyn w brzuchu, operacja uwolniła mnie od wszystkiego. Twoja historie opowiedziałam lekarce która zasugerowana tym, co mówię podczas badania usg dopochwowym odkryła ze są miejsca, w których jelita nie pracują w ogóle. Na tej podstawie miałam zabieg laparaskopowy. Uwolniono zrosty, ból minął, żyję.
Dziękuje Tobie z całego serca ze poswieciłaś czas aby napisać ten artykuł ❤️❤️❤️
Gosia a jak. Się u was to. Obawiawialo. Ja jestem 3 miesiące po cc i dopadło mnie w toalecie niby zaparcia ogromny ból nie mogłam się załatwić, ból, ciepło zimno na przemian. Potem badanie crp. Na poziomie 39. Nie wiem. Co. Mam robić. Ból okropny boję się. Jakie badanie mam wykonać by zobaczyć czy są zrosty. Proszę pomóżcie.
u mnie zwykłe rtg jamy brzusznej pomogło…. idz szybko do lekarza! to bardzo wysokie crp
Witam. Czy któraś z Pań mogłaby podać kontakt do lekarza, który podczas wykonania USG jest w stanie zauważyć te zrosty? Byłabym wdzięczna za pomoc
Ja osobiście nie mam namiarów na takiego lekarza. CO więcej, zrosty jest w stanie zauważyć w zasadzie każdy lekarz wykonujący badanie USG pod tym kątem. U mnie to był skręt jelit – a to już zupełnie inna sprawa
A w jakim badaniu zdiagnozowano Pani skręt jelit czy dopiero podczas operacji?
w trakcie RTG. Niestety ani USG ani nawet gastroskopia czy tomografia żołądka tego nie pokazała. Zwykle rtg brzucha pokazało co mi dolega 🙁