Odkryłam najlepsze lekarstwo dla dzieci! Ale po kolei.
Wstałam jak co rano.
Perspektywa pojechania do pracy wydawała się fantastycznym wydarzeniem w porównaniu z zadaniem, które stało przede mną.
Nienawidziłam tego. Wiedziałam jednak, że nikt inny za mnie tego nie zrobi. Nikt nie podejmie się tej jakże drastycznej walce. Nikt nie weźmie na własne barki tak dużej odpowiedzialności i nikt świadomie nie będzie narażał własnego życia i zdrowia.
MUSIAŁAM OBUDZIĆ I WYPRAWIĆ DO PLACÓWEK MOJE DZIECI.
Wiedziałam, że nie będzie lekko.
Zwykłe: Wstawajcie, już czas! nie wystarczy.
Potrzebne było coś więcej.
Zaczęłam od soczystego: WSTAWAĆ!!!
Nie zadziałało nawet powtórzone kilkukrotnie.
Przyszedł czas na większe działa.
ZABRANIE KOCY.
Udało się wybić towarzystwo ze snu, jednak efekt nie był taki, jakiego oczekiwałam.
Nakryli się poduszkami i poszli dalej spać.
Wtedy wiedziałam już, że trzeba użyć broni ostatecznej, jaką jest: SZANTAŻ.
Tak drodzy państwo, zła matka zastosowała coś, co zwyczajnie działa. Może nie najlepsze to wychowawczo, a wszystkie poradniki wręcz mocno to odradzają. Ja jednak wyznaję zasadę: “cokolwiek działa i nie powoduje ofiar jest dozwolone”.
Tak więc z moich ust dało się słyszeć:
“Kto nie wstanie w ciągu minuty, nie dostaje do śniadaniówki rogalika z czekoladą.”
Mieliśmy więc klasyczny szantaż i nagradzanie za zachowanie. Z powodzeniem można mi było już przykleić łatkę “nie umie wychowywać”.
Nagle wszyscy, jak jeden poderwali się i byli gotowi do ubierania. Nie było jęków. Nie było płaczów. Rogalik okazał się Świętym Gralem.
Jakże wielkie zadowolenie i szczęście zagościło w mym sercu. Niczym świergot leśnych ptaków słonecznego, letniego poranka.
WYGRAŁAM! ZNALAZŁAM NAJLEPSZE LEKARSTWO DLA DZIECI.
Szczęście me nie trwało jednak zbyt długo. Bo oto, pięć minut później, diabeł nawiedził Krystynę. Wstąpił w nią zupełnie niespodziewanie w trakcie ubierania, a bodźcem okazała się “nie ta spódnica”.
Po spódnicy bluzka też dostała miano “nie tej”. Nie wspominając już o bieliźnie i rajstopach. Po prostu wszystko było “nie to”. Na nic prośby, groźby i o dziwo szantaże. Nie i już.
Rzewne łzy spływające po policzkach i intonacja głosu, której nie powstydziliby się najwięksi tenorzy tego świata, sprawiły, że ja, matka czwórki dzieci poczułam się bezradna. Czułam jak zapadam się pod ziemię, mając dość doczesnego świata. Grunt pod nogami zaczął pękać niczym lód na jeziorze.
Wiedziałam, że to koniec. Że nie ma już lekarstwa.
Ostatkiem sił postanowiłam spróbować. Wykonać ostatni ruch w nadziei, że sanie się cud. Podjąć ostatnia próbę walki o życie.
PRZYTULIŁAM JĄ!
I nagle z niebios zstąpiły anioły, a ziemia skleiła niczym po użyciu super glue.
Zobaczyłam rażące światło na końcu długiego tunelu.
Odżyłam!
Zadziałało!
Nastała cisza, które przerywana była tylko cichym łapaniem powietrza do rozhisteryzowanych płuc Krystyny, tylko po to, żeby powiedzieć: “Przepraszam Cię mamo, kocham Cię”.
WNIEBOWSTĄPIŁAM I ZESZŁAM NA ZIEMIĘ!
Odkryłam najlepsze lekarstwo dla dzieci jakie kiedykolwiek ktoś wymyślił.
Jest skuteczne, tanie i ogólnodostępne.
PRZYTULENIE!
To najlepsze, co możesz dać swojemu dziecku – nie zapominaj o tym!
#przyjemnezpozytecznym #kawainka
6 komentarzy
Przytulenie – najlepszy lek na wszystko 🙂 Stosuję go z powodzeniem, na razie na jednej córce, ale chyba mam jakąś wprawę, bo działa w 1000% 🙂
Czy to ten rogalik, którego nikt wcześniej nie dotykał?
hmmm chyba nie zrozumiałam pytania 🙁 …
Rogalik i przytulenie -najlepsze połączenie 😉
Mój synek to ranny ptaszek, więc problemów z pobudkami nie ma 🙂 Natomiast kiedy jest mu smutno, lub gdy go coś boli – przytulam, przytulam i jeszcze raz przytulam. Wtedy się uspokaja, czuje pewny i bezpieczny. Uwielbiam go tulić i całować (ma 2,5roku). Tulę i tulę. Za kilka lat mi nie pozwoli bo to będzie dla niego obciach, więc korzystam 😀
Tego się nie spodziewałam, ale jestem na tak! To najlepsze na wszystko i w każdym wieku. Przetestowałam na sobie.