Największa miłość moich dzieci to wcale nie ja.
Największa miłość moich dzieci to moja mama.
Dziecko jednego rodzica to ja. Pisałam już o tym kiedyś.
Szczęśliwe dziecko jednego rodzica to też ja.
Moja mama godnie zastąpiła mi ojca. Dzielnie reprezentowała jego obowiązki, jak on się wcale do nich nie poczuwał, bo szukał lepszego życia w Hameryce.
Dała mi wszystko co potrafiła, a to i tak więcej niż powinna dać.
Na samą myśl o dzieciństwie robi mi się ciepło i cudownie.
I wiecie co? Cieszę się, że moje dzieci mają taką cudowną babcię.
Babcię, która poszłaby za nimi w ogień.
Babcię, która musi usłyszeć ich codziennie.
Babcię, która jeśli nie widzi ich dłużej niż dwa dni, choruje.
Babcię, która kocha ich bardziej niż mnie, swoją córkę. I wcale nie mam jej tego za złe, bo moje dzieci mają najcudowniejszą babcię na świecie.
Nie jesteśmy idealne. Mamy swoje charaktery. Kłócimy się, spieramy się. Nie we wszystkim potrafimy się zgodzić. Babcia jest jednak jak lwica, jeśli chodzi o dzieci. Wygryzłaby tętnicę, jeśli tylko ktoś próbowałby zrobić im krzywdę.
Babcia dla dzieci gotuje. Według samych zainteresowanych – najlepiej na świecie. Nie marudzi, że moje dzieci jedzą jak stado wygłodniałych wilków. Jest szczęśliwa jak wcinają ze smakiem.
Babcia dla dzieci zrobi wszystko, a oni nie wyobrażają sobie świata bez babci.
Każdy weekend musi zawierać obowiązkową wizytę w babci progach, bo bez tego po prostu nie ma weekendu.
Zasypiając, chcą pisać do Niej, że życzą jej miłych snów. Upewniają się, że jutro się z Nią zobaczą.
Wstając chcą zadzwonić i powiedzieć dzień dobry. Chociaż na chwilę.
Szczęśliwi za każdym razem jak babcia przyjdzie do nas. Płaczą jak wychodzi.
Obserwuję i już wiem. Właśnie taką babcią chce być dla moich wnuków. Chcę być w ich sercach, tak jak moja mama zamieszkała na stale w sercach moich dzieci.
Kochamy Cię babciu!