Patrzę na moje dzieci i jedyne co przychodzi mi do głowy to UWIELBIENIE.
Uwielbiam przyglądać się im kiedy śpią, całować małe stópki, wtulać się w ciepłe szyjki. Każdego ranka słuchać „kocham Cię mamo”. Czuć ich malutkie rączki oplatające się wokół mojej szyi. Usłyszeć od najstarszego „jaka jesteś piękna”. Posłuchać rozmów między młodszymi. Przytulać się, bawić, całować, nosić ich na rękach. Słuchać najpiękniejszego śmiechu całej czwórki. Kocham każdy dzień spędzony z nimi. Cieszę się każdą minutą, cenię każdą sekundę. Nie oddałabym tych chwil za żadne podróże, żadne SPA, żadne „sam na sam” ze sobą. Każdy ich uśmiech, słowo, gest jest dla mnie na wagę złota. Nie chcę przegapić żadnego momentu z ich życia. Te chwile skończą się kiedyś, a ja chcę mieć ich we wspomnieniach aż nadmiar.
Każda chwila z daleka od nich jest dla mnie wiecznością. Najgorszą torturą. Nie umiem cieszyć się życiem jeśli ich wszystkich nie ma w pobliżu. Każda noc, spędzona bez nich jest nieprzespana, a każdy dzień pusty. Nie chcę tracić ani chwili z ich życia.
Wyjazd bez dzieci – ja podziękuję – najszczęśliwsza jestem wtedy, gdy cała nasza 6-tka jest razem.
Odpoczynek od dzieci – też niekoniecznie – ja nie jestem nimi zmęczona.
Maciek i Marcel czasami nocują u babci – a nam jest źle, bo tęsknimy, bo nie wszyscy są w domu, bo poziom hałasu nie ten co zawsze.
Kiedyś wysłaliśmy Maćka z babcią na wczasy (zanim jeszcze reszta dzieciaków się pojawiła) – po 3 dniach po nich pojechaliśmy, bo płakałam.
Czasami siadamy z Panem K wieczorem. Dzieci już dawno śpią, a my zamiast cieszyć się własnym towarzystwem i celebrować chwilę sam na sam – rozmawiamy o dzieciach, albo przyglądamy się jak smacznie śpią. Ogłaszam wszem i wobec – jesteśmy NIENORMALNI…
2 komentarze
Hmmm… ale niedługo chyba zaczną się kolonie najstarszego, stopniowo dzieci dorosną, zaczną mieć więcej “własnego” i niezależnego życia. Masz jakiś pomysł jak sobie z tym poradzisz? Bo wygląda, że z charakteru jesteś taką “kwoką” (absolutnie nie mówię tego, żeby obrazić – po prostu nasuwa mi się skojarzenie z troską o pisklęta) – jak moja Mama, która źle znosiła każdy etap naszego usamodzielniania się. Masz jakiś pomysł jak sobie z tym radzić?
Ja “kwoką”? – w życiu nawet bym tak o sobie nie pomyślała… Ja nie mam problemu z “wychodzeniem” dzieci z domu więc Ci w tym nie pomogę. Właśnie wysyłam wszystkich na dwa tyg z tatą do dziadków…i jedyne co mi na myśl przychodzi to “ODPOCZYNEK I WYSPANIE” :))) także ten tego – nie pomoge … 😀