Samodzielność nadejdzie niespodziewanie
W życiu każdego rodzica, pojawia się w pewnym momencie coś, na co każdy tak bardzo czeka i jednocześnie tak bardzo się boi jak się już pojawi. To moment który jest jednocześnie piękny i trudny.
Cieszymy się, bo w końcu chcemy wychować samodzielnego i pewnego siebie człowieka, a jednocześnie patrzymy na to wszystko z przerażeniem, kiedy nasza pociecha zabiera się ochoczo do smażenia naleśników.
Potem przychodzi moment “czy mogę wyjść się pobawić” i wiesz, że świat pędzi do przodu, a Ty nie masz żadnego wpływu na to, żeby go zatrzymać.
Wszyscy kiedyś staniemy przed dylematami rodzica, wiedząc że zakazy przyniosą odwrotny do zamierzonego skutek. Wszyscy z ciężkim sercem i jednoczesną dumą pozwolimy temu kilkulatkowi smażyć te naleśniki (ewentualnie asekurując w newralgicznych momentach), a 7 latkowi wyjść na dwór z kolegami.
Samodzielność jest nieunikniona
Sama pamiętam, jak najstarszy syn miał pierwszy raz przejechać kilka przystanków autobusem i wrócić samodzielnie do domu. Patrząc na to z miejsca w którym jestem, zachowywałam się jak oszołom. Z nosem wlepionym w okno, wypatrywałam go niczym łowca wypatruje swojej zwierzyny. Kiedy pojawił się na horyzoncie, moje serce wróciło na normalny rytm, a mózg zaczął ponownie funkcjonować.
Dziś jest już odpowiedzianym nastolatkiem, dla którego poruszanie się samodzielnie po mieście nie stanowi problemu, dla mnie nadal jednak pozostanie małym chłopcem, chociaż mu tego nie powiem.
Dzisiaj już wiem, że dozowanie samodzielności i zaufanie do dziecka, może przynieść ogromne korzyści. Dać dzieciakom pewność siebie i ogromną wiarę we własne możliwości.
Większość z rodziców chce przecież, żeby dzieci wyrosły na osoby odważne, rozsądne, czujne, dążące do celów, które sobie same postawią. Na kogoś kto nie boi się realizować marzeń, bronić własnego zdania. Chcemy, by w przyszłości stali się pełnymi ambicji obywatelami wielkiego świata.
Wróćmy jednak do korzeni. Kto z nas chociaż raz nie wszedł do krainy “bądź grzeczny i słuchaj się mnie”. Narzucamy naszym dzieciom posłuszeństwo, podległość, pewien kanon zachowań, które według nas są “grzeczna”.
Jak to robimy?
Przypomnijcie sobie “przedstaw się ładnie”, “przywitaj się z wujkiem ładnie”, “no daj cioci buziaka”, “podziękuj za lizaka”…
A gdzie komfort dziecka?
Gdzie jego własne granice?
Przecież ono w tej chwili może wcale nie chcieć przywitać się z wujkiem, czy dawać cioci buzi. Wyraźnie daje nam o tym znać, a my nieświadomie ignorujemy to, co chce nam przekazać.
Co więc robić?
Najlepiej uruchomić zdrowy rozsądek.
U nas w domu są granice, które każdy z nas zna i każdy stara się ich nie przekraczać. Raz z lepszym, a raz z gorszym skutkiem, ale wiemy kiedy powiedzieć stop.
Nasze dzieci wiedzą, że mogą robić wiele rzeczy samodzielnie, nie musząc wciągać w to nas – rodziców. Jeśli jednak chcą zrobić coś w kuchni (i tu sprawa dotyczy młodszych), muszą nas o tym uprzedzić i zgodzić się na naszą obecność w pobliżu, gdy używany jest ogień czy nóż.
Nasze dzieci nie mają problemu z ubraniem się samodzielnie, z poranną toaletą, z przygotowaniem się do szkoły. Od początku uczyliśmy ich samodzielności w tym zakresie (nadal ich tego uczymy, bo zdarzają się gorsze dni – szczególnie kiedy to ja (mama) zarządzam porankami).
Nasze dzieci wiedzą, że samodzielność jest dobra, a każda próba, nawet jeśli skończy się niepowodzeniem (patrz np. wiązanie butów), przybliża ich do zamierzonego celu. Do dziś pamiętam radość na twarzy Marcela, jak nauczył się wiązać buty. Był z siebie taki dumny, kiedy w szkolnej szatni koledzy zapinali swoje na rzepy.
Nasze dzieci szanują nas, my szanujemy ich. Każdy wie, że może do nas przyjść z każdym, nawet najmniejszym problemem, a my zawsze wysłuchamy. Nawet nie macie pojęcia, jak cudownie jest mieć nastolatka, który potrafi rozmawiać z rodzicem o wszystkim, śmiać się z tych samych żartów i słyszeć od niego, że fajnie mieć takich normalnych i śmiesznych rodziców.
To wszystko to jedna strona medalu.
Jest jeszcze druga, w której pojawia się świadomość, że pewnego pięknego dnia, ten odważny młody człowiek przyjdzie do nas (jak dobrze pójdzie) i oznajmi, że wyjeżdża na studia do innego kraju, bo tak… i jedyne co wtedy możemy zrobić, to pogratulować, przytulić i powiedzieć, że pomożemy mu tam wyjechać, cierpiąc wewnątrz, bo przecież to nadal będzie nasze maleństwo.
1 comment
Niektórzy rodzice zapominają o tej samodzielności dziecka, która nieuchronnie przychodzi