Jestem mamą czwórki.
Jestem nieidealną mamą czwórki.
Jestem zwyczajną mamą czwórki.
Po prostu jestem.
Jaka? Dumna z tego, że nie jestem idealna.
Nie przeczytałam poradników. Nie chodziłam na kursy i szkolenia.
Wszystko co wiem (i to czego jeszcze nie wiem) zawdzięczam moim dzieciom.
To dzięki nim wiem, żę to co robie, robię dobrze – bo oni są szczęśliwi.
Czasami mam w domu armagedon. Wszyscy naraz krzyczą, a ja staram się przekrzyczeć ich.
W chwili zwątpienia wyciągam broń ostateczną:
“Kto chce oglądać bajkę?!”
Tak, ja puszczam moim dzieciom bajki i od czasu do czasu pozwalam grać na konsoli. Wole, żeby robiły to przy mnie, niż chowały się u kolegów.
Nie oszukujmy się, nikt z nas nie ma ochoty na układanie puzzli czy przebieranie lalek o 6 rano w sobotę. Ja osobiście na pewno nie mam i pomimo, że każdy idealny rodzic wstałby razem z dzieckiem i ułożył puzzle składające się z 1500 kawałków, to ja chcę dalej spać. Właśnie dlatego w soboty króluje – puśćcie sobie bajkę i dajcie nam proszę chociaż 20 min jeszcze.
Ta “bajka” to mój przyjaciel. Potrzebuje jej w wielu momentach mojego życia, takich jak “muszę posprzątać, muszę popracować, muszę posiedzieć chwilę bezczynnie.”. Bajka daje mi szczęście.
GOTOWANIE
Rzadko to robimy. W tygodniu moje dzieci dokarmiają placówki edukacyjne, a W weekendy dokarmia je ukochana babcia. Koniec końców, zdarza się nam ugotować obiad, szczególnie jak są chorzy i zostają w domu. Nie popisujemy się wtedy inwencją twórczą, bo zazwyczaj na stole lądują kurczaki i zupa pomidorowa – czyli bezpieczny zestaw dla wszystkich (no może poza wege tatą).
SPRZĄTANIE
Zanim pojawiły się dzieci, obiecywałam sobie, że to właśnie one będą sprzątały swoje pokoje. Marzyłam, że moje dzieci, będą same pilnowały porządku we własnych pokojach. Piękne to były marzenia i w sferze marzeń pozostały. Moje dzieci bałaganu nie lubią tak samo jak nie lubią go sprzątać. Mają sposób na szach-mat dla nas, sprzątają do czysta swoje pokoje, przynosząc tonę zabawek do salonu…
– no o co Ci chodzi mamo??? W pokoju jest posprzątane…
Chodzę więc ja sobie biedna “Marysia” i staram się chociaż usunąć przeszkody na drodze ewakuacyjnej w ich pokojach, powtarzając sobie jak mantrę: “kiedyś będzie mi tego brakować”
RODZICIELSTWO PRAWIEBLISKOŚCI
Lubię się przytulać, głaskać. W naszej rodzinie to tak bardzo naturalne i częste. Okazujemy miłość naszym dzieciom kiedy tylko możemy. Jednak gdy któreś uderzy się piszczelem i kant łóżka, przez gardło nie przechodzą nam zdania w duchu RB:
– “Rozumiem, że boli cię noga i musisz poradzić sobie z bólem, ponieważ on kiedyś minie” – SERIOOO? przecież to boli cholernie, a dziecko wcale nie musi sobie z tym radzić, tylko może się wypłakać z całych sił w ramionach mamy czy taty i tylko to jest w tej chwili w stanie ukoić ten cholerny ból.
PLAC ZABAW, ZAJĘCIA UMUZYKALNIAJĄCE
Ja naprawdę nie lubię placów zabaw. Bieganie za rozwrzeszczaną Hanką, upominanie Krysi, żeby nie popychała dzieci, złowrogie spojrzenia innych rodziców, bo dwapluscztery wkroczyło i opanowało całe pole…to nie dla mnie. Wybieram się tam jeśli muszę. Jeśli bardzo proszą. Jeśli nie mam innego pomysłu. Podobnie jest z zajęciami dla maluszków. Próbowaliśmy wielokrotnie. RObiliśmy podchody. Jeździliśmy dwa razy w tygodniu. Najpierw Maciek i jego tańce – znudził się po pół roku i z jego zajęć zostały nam jedynie baletki. Potem Kilka prób z zajęciami pozostałych – to samo – klaszczemy, śpiewamy, wkręcamy żarówki – “mamoooo puściłam bąka” – to było dla nich najśmieszniejsze.
Jestem mamą. Taką samą jak każda z Was.
Jestem mamą, która zrobi dla dzieci wszystko.
Jestem mamą, która dla dzieci jest idealna…dla wszystkich innych nie muszę.
Jestem mamą, dla której uśmiech na twarzy dziecka, to najlepszy dowód na to,że to co robię jest dobre.
Odpuśćmy. Wyrzućmy poradniki. Wsłuchajmy się w siebie. CHociaż każda z nas jest inna, dla naszych dzieci każda jest idealna. Niech miarą naszego sukcesu, będzie uśmiech naszych dzieci.