Piszę, choć ręce mi się trzęsą. Piszę, choć ślina staje w gardle.
Piękne słońce, zieleń, wolny dzień. Dzieciaki, A. i moja mama – my wszyscy razem na spacerze. Hulajnogi śmigają w tą i z powrotem. Buzie uśmiechnięte od ucha do ucha. Szczęście aż kipi. Tłumy ludzi w parku, bo przecież wolne.
A. biega z Hanią w wózku biegowym. Ja obserwuję pozostałą trójkę, która beztrosko zasuwa na swoich pojazdach.
Widzę jak jadą, zawracają. Jakiś robak spadł mi na ramię z drzewa, przestraszyłam się, strzepnęłam go, spojrzałam w stronę dzieci, zamarłam.
Świat się zatrzymał, niebo zaczęło wirować, oddech nie potrafił wydostać się z płuc. Widziałam dwójkę, nie trójkę. Przecież tam sekundę temu była trójka! Widzę chłopaków, Krysi nie ma z nimi. Nie zawróciła. Przecież oni są 30 metrów ode mnie. Przecież ja ją sekundę temu widziałam na hulajnodze. Podrywam się, biegnę. Moja mama łapie chłopaków, biegnie z nimi w drugą stronę.
Mój mózg zaraz eksploduje. Gdzie jest moja Krysia. Gdzie jest moja księżniczka!
Pytam pana na ławce, czy przejeżdżała tędy mała dziewczynka na hulajnodze, nic nie widział, nic nie słyszał!.
Przecież dziecko nie może się w ciągu dwóch sekund rozpłynąć.
Wszystko dzieje się jak we mgle. Pełen amok.
Jestem w takiej panice, że nie wiem co robić. Moja mama jest przerażona.
Biegnę dalej – nie ma jej!!!!
KAROLINA!!! Słyszę nagle z tyłu. JEST!!!!!
Odwracam się, moja mama macha ręką i pokazuje biegnącego A. oraz uśmiechniętą Krysię, jadącą obok niego.
Czuję, że zaraz zemdleję. Krew odpłynęła z mojego ciała.
Cały szok zamienia się w złość.
Dlaczego nie powiedziałeś, że z nią jedziesz?!
Bo z nią nie pojechałem – zawróciłem i spotkałem ją w połowie drogi, jak spokojnie jechała na hulajnodze!
Przez najbliższe dwie godziny, każde z nas obserwowało dzieci na zmianę, nie spuszczając żadnego z oka. Nawet na sekundę. Nawet na ułamek sekundy.
To co przez te kilka minut działo się w mojej głowie, jest nie do opisania. To co działo się ze mną było straszne. To były najdłuższe i najcięższe 3 minuty w moim życiu. I to wszystko na własne życzenie, z własnej winy! Moim obowiązkiem, było nie odwracać się nawet na 1/4 sekundy. Nie patrzeć, nawet gdyby stado robaków właśnie na mnie wchodziło!
Najgorsze jest to, że zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę ja nie wiem co w takiej sytuacji zrobić. Jak się zachować. Gdzie biec? Jak szukać?
Panika jest nie do pokonania. Rodzic nie jest w stanie myśleć, mówić. Nie czujesz nic, tylko strach. Receptory w Twoim ciele przestają funkcjonować. Świat zewnętrzny przestaje istnieć.
Ja żyję w pełnej symbiozie. W całkowitym ekosystemie, który by funkcjonować, potrzebuje wszystkich elementów.
Wiem, że jeżeli zabrakło by jednego elementu, ja przestałabym istnieć.
Może jestem matką „helikopterem” (pisałam o tym TU). Trudno. Wiem jedno – ja taką matką nie przestanę być. Nie puszczę dumnie swojego 4 letniego dziecka do budki za rogiem, kupić 5 bułek.
Ja będę kroczyć za nimi prawie wszędzie. Nie będę przeszkadzać, wyręczać, pomagać. Po prostu będę. I jeśli ktoś, zarzuci mi złe wychowanie, bo nie potrafię usamodzielnić dzieci, ja pokażę im artykuł o kolejnym zaginionym!
NIGDY NIKOMU NIE ŻYCZĘ TEGO, CO JA PRZEŻYŁAM!
Zasypiam trzymając księżniczkę w ramionach i do rana jej nie wypuszczę!
Dobranoc
8 komentarzy
Boje się tego śmiertelnie. Też nie wiem jak siebie i dziecko na to przygotować. Na razie pilnuje by zawsze miał ze sobą nieśmiertelnik z naszym numerem telefonu, numer telefonu ma wypisany jeszcze na ciele i ubranku.
na ciele?
Tak, pisakiem na skórze
To jak reagujesz i wychowujesz to Twój wybór. Ja nie potrafiłabym żyć na co dzień w takim napięciu, przecież rodzic też jest tylko człowiekiem i po ludzku nie może zapobiec wszystkim nieszczęściom. Podobnie jest z dziećmi zaginionymi, np. ta dziewczynka z Francji, którą zamordował nasz rodak – zwinął ją z placu zabaw na oczach matki…
Lęk o dziecko jest wpisany w macierzyństwo i chyba ma charakter narastający, ale taki atak paniki też chyba dzieciakom nie służy…
Nie bardzo rozumiem jaki atak paniki ma dziecku nie służyć? nie widząc dziecka tam gdzie miało być, nie mogąc go znaleźć miałabym spokojnie czekać, aż samo się znajdzie? Miałam stać i nie panikować?
Ta dziewczynka z Francji była porwana z placu zabaw, w momencie kiedy mama poszła na chwilę do domu, dosłownie na sekundę. Nie zabrał jej, jak mama była obok…. Wszystkiemu nie jesteśmy w stanie zapobiec, ale jesteśmy w stanie zminimalizować ryzyko i to jest nasza rola…..
Coz… Swiat czarno bialy nie jest. Rodzic nieidealny. Jesli by Pani Corce cos sie stalo napisalabym “nie potrafie wybaczyc”.
Ja to rozumiem. 6 lat temu byłam nad morzem z wówczas 3-letnią córką i mężem. Rozstawialiśmy parawan na plaży pełnej ludzi, ja ciągle obserwowałam córkę. Nagle na ziemię upadł mi ręcznik, schyliłam się, żeby go podnieść, a jak znowu spojrzałam w miejsce, gdzie stała córka, już jej nie było. Krzyczałam, wołałam ją, biegałam w kółko, aż nagle jakiś obcy facet pokazał palce za nasz parawan… Okazało się, że w tym ułamku sekundy córka schowała się za parawan i nakryła kocem. Taki żarcik… Nie wiedziałam czy mam być na nią wściekła, czy ją wyściskać…
bo tak naprawde to sa ulamki sekund….