Rodzic – maszyna wielozadaniowa, człowiek orkiestra, mistrz planowania czasu i przestrzeni.
Czasami rzeczony rodzic potrzebuje rozwiązań na miarę starożytności. Rozwiązań przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Rozwiązań, które postronnym obserwatorom mogą wydawać się absurdalne, gorszące, a nawet wstrętne. O czym mowa? O obrzydliwych rzeczach, które każdy rodzic robi, chociaż kiedyś obiecywał sobie, że nigdy do tego nie dojdzie.
Wąchanie pupy, tudzież pieluchy – tylko tak jesteśmy w stanie rozpoznać, czy nasz panicz nie przetrawił już wcześniej zjedzonego obiadu i nie przyszedł czas na zmianę bielizny. W towarzystwie? Czemu nie – w końcu jeśli rodzic nie zareaguje w miarę szybko, postronni obserwatorzy sami „wyczują” problem.
„Czyszczenie” buzi własnym, poślinionym palcem lub chusteczką – kto tego nie przeżył w dzieciństwie? Ja szczerze nienawidziłam. Obecnie sama bardzo często stosuję ten chwyt. Najczęściej przy ważnych „wizytacjach” – ciocia, wujek, babcia itd. W końcu nie każdy musi wiedzieć co nasz Panicz spożywał na śniadanie.
Dojadanie resztek z talerza naszej pociechy – to co pozostawiają zazwyczaj wygląda jakby raz przeszło już drogę trawienia, zazwyczaj nie da się nawet odróżnić poszczególnych składników potrawy. My nauczeni, że jedzenia nie wolno wyrzucać, zajadamy jednak wszystkie pozostałości ze smakiem, obserwując przerażenie wszystkich zgromadzonych dookoła.
Dłubanie dzieciom w nosie ewentualnie ochocze przyjmowanie tego, co dzieci same sobie wydłubią. Wiem – okropne, ale przecież każda mama chce, żeby dziecko miało czysty nos.
Dla postronnych obserwatorów w szczególności bezdzietnych, zachowania rodziców (głównie matek) są kompletnie niezrozumiałe. Dla nas – matek – kompletnie naturalne. Co więcej – dzięki temu jesteśmy w stanie poradzić sobie w każdych warunkach i w każdym miejscu.
#MamyTeMoc !!!!
4 komentarze
Ha, myślę, że w tej kategorii spokojnie plasuje się moja ulubiona czynność – wyciąganie glutów za pomocą Fridy ;-))). Kiedy pierwszy raz to zobaczyłam u znajomych byłam przerażona/zobrzydzona/zaniemówiłam. Na szczęście istnieje tez metoda przez odkurzacz, którą przy synku już możemy stosować (nasza córka płakała na sam widok włączonego odkurzacza, więc sami ciągle byliśmy chorzy). Poczytuję Wasz blog od pewnego czasu, ale ten post tak mnie rozbawił, że wreszcie skomentowałam. Gratuluję wspaniałej rodziny!
Eeeeee Frida to jest wersja “dyplomatyczna” 🙂 … spróbuj wyciągnąć Katarkiem jak odkurzacz się zepsuje :)))) Fajnie, że jesteś z nami 🙂
Jesteś obrzydliwa… jesteś typowym rodzicem 😉
hahahahaha wszystkie jesteśmy obrzydliwe :p