Patrzę na swojego 8-letniego syna i ze smutkiem stwierdzam, że jego dzieciństwo jest nudne. Staramy się zapewnić mu rozrywkę na każdym kroku. Bawimy się z nim, gramy, skaczemy. Czy to jednak wystarczy? Czy my – rodzice urodzeni w latach 80-tych nie mieliśmy lepiej?
Tęsknie za tymi wszystkimi podwórkowymi zabawami. Chciałabym usłyszeć „pobite gary!”, zobaczyć dziewczynki skaczące w gumę.
Kiedyś w sobotę, wychodziliśmy z domu rano, wracaliśmy na obiad tylko po to, żeby z deserem (często była to po prostu kromka chleba posmarowana śmietaną i posypana cukrem) w ręku wybiec ponownie na podwórko. To były czasy wspólnego wychowywania się na podwórkach. Każdy znał każdego. Co chwila mogliśmy usłyszeć „Ma-mo mo-gę jesz-cze trochę zos-tać?” albo „ma-mo rzuć ka-nap-kę!” – to było piękne.
Pamiętacie „Pałka zapałka, dwa kije, kto się nie schowa ten kryje!”? – chowaliśmy się gdzie popadło, tylko po to, żeby po momencie słyszeć „pobite gary!” i z niezadowoloną miną wyjść z naszej pieczołowicie wyszukanej kryjówki. Jeśli jednak udało nam się wytrwać w niej do końca, biegliśmy ile sił w nogach, tylko po to, żeby się „zaklepać”, zanim szukający zrobi to przed nami.
Centrum naszych spotkań to zawsze był trzepak – cud techniki jak dla nas. To na nim bawiliśmy się w „tramwajarza”. Obok skakaliśmy w gumę, chłopaki obok grali w pikuty, rzucając nożami w ziemię (nóż w rękach dzieci?! Teraz?!). Graliśmy w kapsle – dotąd pamiętam jak powycinałam dziadkowi flagi z pięknego, oprawionego w skórę atlasu świata.
Wystarczyła nam kreda i już mogliśmy grać w klasy, czy bawić się w „podchody”. Spędzaliśmy tak całe dnie, dając rodzicom znać pod oknem, gdzie aktualnie się znajdujemy. Wyobraźnia nie była ograniczona w żaden sposób.
Co drugi dzieciak latał z kawałkiem kiełbasy i chlebem w dłoni.
Uwielbiałam grać w „dwa ognie”. Byłam swoistym podwórkowym mistrzem. Czy dzieciaki wiedzą w ogóle co to „dwa ognie”?
Pamiętam, że dziewczynkom wystarczyły koce i już miały „dom”. Siedziały tam przez cały dzień.
Jak tylko skosili trawy na całym osiedlu, mieliśmy „bazy” z zebranego siana – rewelacja.
Kochałam robić „widoczki” – pamiętacie? Wystarczył kawałek szkła, kwiatki, piórka, koraliki. Układało się to wszystko w wykopanym dołku, przykrywało szkłem i zasypywało ziemią – ot cała filozofia J
Potem weszły zagraniczne seriale – słynne „Beverly Hills 90210” – oglądaliście? Ja szalałam za Dylanem. Zbierałam wycinki z gazet i wklejałam do specjalnego zeszytu. Pokoje obklejaliśmy plakatami Backstreet Boys.
Pamiętniki – ależ było z tym zabawy. Każda szanująca się dziewczynka miała pamiętnik lub zeszyt „Złote Myśli”. Nadal pamiętam te wierszyki „ku pamięci, mięci kupa wpisał się Alojzy Dupa”.
Pan K z kolei bawił się z chłopakami na osiedlu „w wojnę”. Chłopaki latali z wyimaginowanymi karabinami i strzelali do siebie na niby. Koleżanki były sanitariuszkami. Mieli opatrunki z babki lancetowatej.
Jak nikt nie wojował – to każdy grał w piłkę nożną. Na boisku królował tylko Pele i Maradona. Czasami Van Basten. A po meczu brali piłkę, szukali ściany z której można było zrobić bramkę i grali w „jedynaka”.
Jeden z kolegów Pana K dostał kiedyś na komunię kij bejsbolowy. Zwykły, drewniany. Przez kolejne lata całe osiedle grało w „palanta”. Oprócz zimy, wszystkie ciepłe miesiące wypełnione były ligą palantową. Piłka do tenisa idealnie spełniała rolę piłeczki palantowej. I była łatwo dostępna.
Dlaczego z naszych podwórek zniknęły prawdziwe zabawy? Dlaczego zniknęły dzieci? Czy wszystko odeszło na rzecz PC-eta, Xbox-a czy Playstation? Czy tablet naprawdę potrafi zastąpić podchody? Obiecałam sobie, że któregoś dnia usiądę i opowiem Maćkowi o tych wszystkich zabawach z dzieciństwa – kto wie – może i on zarazi się grą w kapsle.
Zdjęcia należą do:
www.geek-world.com.pl
www.wyszlo.com
www.forum.knives.pl
www.pl.wikipedia.org
www.spodlady.pl
8 komentarzy
Prawda? My to mieliśmy pełne przygód dzieciństwa 🙂
Ale chciałam Ci tylko powiedzieć, że Młoda w czerwcu dostała ode mnie gumę do skakania, w dzień dziecka byłyśmy w Muzeum Narodowym i grałyśmy w kapsle a w wakacje z siostrą i dzieciakami graliśmy na plaży w zbijaka. Także ten, można? Można 🙂
Pewnie, że można 🙂 trzeba tylko chcieć 🙂
Masz jednak rację, że dzieci bawiących się w zabawy jakie pamiętamy z naszego dzieciństwa jest o wiele mniej 🙁 Odnoszę wrażenie, że wiele zależy tutaj od rodziców. Pewnie, że prosto jest włączyć telewizor, odpalić konsole i mieć spokój z młodymi, tylko czy to dobre rozwiązania, czy zawsze dobre?
Nasze dziewczyny (na szczęście 🙂 ) grają w gumę, spędzają całe dnie (o ile pogoda pozwala) na podwórku, grają w klasy, bawią się w chowanego i wiele innych zabaw, których nawet nie znam 🙂
Wczoraj cichaczem obserwowałem, jak nasza średnia córka z dwójką koleżanek z podwórka wspinały się na drzewo 🙂 Super widok 🙂
Zebranie pod trzepakiem i wiszenie głową w dół na drabinkach to były nieodzowne części dnia! Pamiętam, że wracałam ze szkoły, rzucałam plecak i uciekałam na podwórko szybko ile sił w nogach, żeby tylko mama nie zatrzymała mnie na obiad. Żeby nie marnować czasu na bieganie po coś do domu to stawaliśmy z bratem pod balkonem i darliśmy się żeby rodzice nam zrzucili co było trzeba 😉 Zabawa w chowanego na blokowisku to był hit! I stary opuszczony domek wśród garaży – domek baby jagi, którą wszyscy oczywiście widzieli na własne oczy 😉 ach, co to były za czasy.
Milo jest czytac w komentarzach, ze znajda sie dzis jeszcze dzieci, ktore tak aktywnie i wesolo spedzaja czas poza domem. Na naszym osiedlu takie dzieci to rzadkosc. Wiekszosc zyje w zelektronizowanym swiecie. Martwie sie, ze moje dziecko tez takie bedzie, bo nawet jesli ogranicze dostep do mediow, to nie bedzie mialo kolegi do zabawy w tej formie ( zabawy z rodzicami to nie to samo). Mamy takiego starszego chlopca na osiedlu. Rodzice nie kupili mu Playstation, a dostep do internetu i telewizora jest bardzo ograniczony czasowo. Jest w tej kwestii dosc samotny- duzo czasu spedza na placu zabaw, wypatrujac jakiegokolwiek “przybysza”, jedzi po osiedlu w poszukiwaniu chetnych do wspolnego spedzenia czasu dzieci. Ale znajduje rzadko.
moja 10 letnia corka jak wychodzi ze szkoly zanim dojdzie do domu obchodzi z kolezankami wszystkie place zabaw po drodze – jak przyjdzie zje obiad i leci dalej biegać z kolezankami – można? można.
nie mozna winić za sposób spędzania dzieci – konsoli i tv – a kto dzieciom na to pozwala, kto daje im przykład … czy dziecko widzi ze jak rodzic przyjdzie z pracy siada na kanape i wlacza tv …. albo gotuje obiad zerkajac na smartfona???
a ile osób przygotuje obiad dla rodziny i np. pojdzie biegać czy na rower…
po wlasnej rodzinie widze ze przyklad idzie z gory … wiec nie ma co narzekac tylko pokazac dziecku ze wypoczynek na swiezym powietrzu to jest to.. a ono samo przekona juz kolegów i koleżanki ze to fajna sprawa ;))))
Na naszym osiedlu dzieciaki się bawią na podwórku 🙂 może w nieco inne zabawy (choć klasy są grane, widziałam!), może nie ma trzepaka, ale dzieciaki po szkole (i szybkim i raczej niedbałym 😉 odrobieniu lekcji) wylegają na podwórko i wracają dopiero na kolację 🙂 Moje starszaki zabierają młodsze i nie ma dzieci do wieczora 🙂
U nas niestety pustki… tylko place zabaw oblegane…