Rodzice wiedzą wszystko. Każdy chce przecież samego dobra dla swoich dzieci. Każdy wie przecież, co dla jego własnych dzieci jest najlepsze. W teorii wiemy wszystko. Wiemy, że złość nie jest tym, co nasze dziecko potrzebuje.
W praktyce jest już gorzej – w zasadzie to nie wiemy nic.
Jeszcze się taki nie urodził, co by zrozumiał cały, dziecięcy świat i wszystkie emocje z nim związane.
My rodzice, tego świata nie rozumiemy prawie wcale, choć może nam się wydawać, ze znamy nasze dzieci najlepiej, to i tak zawsze czymś nas zaskoczą. Raz pozytywnie, raz negatywnie. Nie ma reguły.
O ile zaskoczenie pozytywne da się jakoś przełknąć, o tyle z czyś negatywnym jest już gorzej. Przecież każdy rodzic wie, że nawet najgrzeczniejsze i najspokojniejsze dziecka miewa gorsze momenty i potrafi doprowadzić rodzica do czarnej rozpaczy. Co wtedy robi rodzic? Liczy do stu, wywala oczy na drugą stronę, dusi w sobie furię. Marzy o ucieczce, chwili samotności, szybkim dorastaniu własnych pociech, bo gdzieś z tyłu głowy ma to poczucie winy i znak STOP – bo nam rodzicom nie wolno się przecież wkurzać. To tylko dziecko – powtarzamy sobie w myślach.
Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać, jeśli Twoje dziecko postanowiło zrobić karczemną awanturę o rajstopki nie w tym kolorze, właśnie w momencie, w którym Ty już jesteś spóźniona do pracy a starsze rodzeństwo stoi na wielkich fochu,, bo właśnie spóźnia się do szkoły, na ulubioną lekcję WFu.
Albo wtedy, gdy Ty zmęczony po całym dniu, chcesz po prostu usiąść na 5 min i delektować się ciepłą herbatą, a ono w tym właśnie momencie żąda poszukania starego misia, który zaginął jakieś 100lat temu i nagle cudem zostało wspomniany i nagle bardzo potrzebny.
Albo wtedy, gdy po kilku ładnych godzinach sprzątania, szorowania i odkładania na miejsce, Twoje dziecko wlewa cały kubek lepkiego soku na właśnie doczyszczony dywan.
Albo wtedy, gdy w rozkładzie jego dnia, przychodzi czas na totalną asertywność i wszystko co zaproponujesz, spotyka odpowiedź “NIE”.
Albo wtedy, gdy zapytane „czemu” krzyczy i płacze odpowiada Ci “bo tak”.
Tak się zwyczajnie nie da, kiedy złość wylewa się nam uszami i para idzie nosem.
Tymczasem Ty rodzicu, gdzieś z tyłu głowy masz cenzora, który mówi CI do ucha:
nie wypada CI się złościć na dzieci, to tylko dzieci i to Twoje dzieci…nie wpadaj w żadną złość, bądź kwiatem na spokojnej tafli jeziora””.
Słuchasz go i myślisz sobie – “w sumie ma rację, przecież jestem rodzicem, nie mogę się złościć, że nie robią wszystkiego o co proszę”
FARMAZON powiem Ci.
Każdy, powtarzam każdy ma prawo się złościć. Zarówno rodzic jak i bezdzietny mają dokładnie takie samo prawo do bycia złym. Nie możemy udawać, że coś jest czerwone jeśli jednak jest czarne! Nie możemy dusić wszystkiego w sobie, tylko dlatego, że nam rodzicom nie wypada! Wkurwienie to jak najbardziej ludzka rzecz, której nie powinniśmy unikać. Czasami to wkurwienie, to jedyna metoda na uwolnienie złych emocji, które targają nami od środka i skumulowane, mogą niebezpiecznie wybuchnąć.
Kiedy następnym razem, Twoje dziecko doprowadzi Cię do czarnej rozpaczy, a słowo MAMOOOO czy TATOOOOO wypowiedziane po 100 razy na minutę, będzie wywoływało wysypkę na całym ciele – ZEZŁOŚĆ SIĘ. Zwyczajnie powiedz sobie, że jesteś zły. Powiedz dzieciakom o tym, że jesteś zły. Nie musisz być non stop uśmiechnięty. Dzieci powinny też znać inne emocje i widzieć, że ich rodzic może mieć też gorsze momenty.
Wiesz co będzie Twoim największym sukcesem?
OPANOWANIE SIĘ!
To jest cały klucz. Hamulec w odpowiednim momencie. Powstrzymanie słów, które cisną się nam na usta, a wypowiedziane mogą zrobić ogromną krzywdę.
Tak ja też czasami mam na końcu języka szereg wyrazów, których moje dzieci nie powinny słuchać i moim największym sukcesem jest ich opanowanie.
Nie – nie twierdzę, że od zawsze mi się to udawało. Że z moich ust nigdy nie padły przykre słowa. Że poprawność rodzicielska zawsze stała na straży tego, co z moich ust się wylewa.
Ja też nadal się tego uczę, czasami idzie mi lepiej, czasami porażka na całej linii.
Jesteśmy ludźmi!
Miarą mojego sukcesu jest świadomość, że coś robię źle. Że droga nie powinna tędy przechodzić.
Ja najzwyczajniej w świecie uczę się jak żyć w zgodzie z własną złością i nie zarażać nią innych!
POLECAM
4 komentarze
Czasem myślę, że ja mam większy problem ze złością, niż moje pociechy. Mój sposób na stonowanie pierwszych nerwów to głęboki wdech, bardzo głęboki. Tlen w mózgu pozwala mi lepiej przeanalizować to, co się wydarzyło. Niestety pochodzę z domu choleryka i sama taka jestem, o tyle mi trudno, ale się da na szczęście.
Jedna z piękniejszych rad na temat radzenia sobie w trudnych relacjach z dzieckiem 😉 też pozwalam sobie w trudniejszych momentach na złość. I właśnie o to chodzi, by niekoniecznie uśmiechać się, jak głupi do sera i tłumić w sobie emocje, ale zachować przy tym przykre słowa dla siebie, za to mówić o swoich uczuciach. Też nie będę udawać, że zawsze zachowałam się idealnie – a poradniki wzbudzające w nas poczucie winy, bo “to tylko dziecko i nie rozumie” wywalałabym do kosza.
Święta racja. Opanowanie to klucz. Przyznam się, że zdarzyło mi się czasem krzyknąć na moje dzieciątko, ale teraz wiem, że nie tędy droga, a Twój wpis jeszcze to potwierdził. Ostatnio miałam sytuację konfliktową na lekcji. Po lekcji przyszedł tata ucznia. Widać totalny respekt ze strony ucznia przed ojcem…nawet powiedziałabym strach. I wyszło czemu: “Mama tylko krzyczy i krzyczy na całą wieś, a wy i tak robicie swoje. A wiesz, że jak ja coś powiem to nie ma że nie.” Spokojnie, rzeczowo, ustaliliśmy, co syn ma zrobić w ramach rekompensaty tego, co drugiemu zniszczył. Winny z pokorą przyjął karę. Spokojnie, bez nerwów. Jakiś czas wcześniej po tego samego ucznia przyszła mama – ta krzycząca mama. Nie zauważyłam żadnego szczególnego respektu.
Złość to temat, który nigdy się nie kończy. Najgorsze jest to, że czasami jedna, drobna rzecz zrobiona przez nasze dziecko jest tą kroplą, która przepełnia czarę. Trzeba po prostu być na tyle mądrą, by wiedzieć co i kiedy i potrafić wyjaśnić to dzieciom. Nie zliczę ile razy byłam wściekła, zawsze starałam się opanować i wyjaśnić córce czemu jestem zła. A nie było to łatwe.