Parę dni temu oglądałam serial. Jeden z moich ulubionych, bo tak bardzo przypomina nasze życie.
Scena pogrzebu. Rodzina żegna wujka.
Wszyscy spotykają się przed kościołem. Rodzice, dzieci, ciotki, wujkowie, dawno nie widziani krewni. Zaczyna sie festiwal przytulania i całowania.
“Jaki Ty już duży chłopiec. wyrosłeś na pięknego mężczyznę, chodź ucałuj ciocię!!!’
“Oj jaki Ty słodziutki blondasek, pokaż no te swoje poliki. Ale słodziuchne!”
“Oj pamiętam jak Ci pupcię podcierałam, taki byłeś malutki”.
Po każdym “wspominkowym” okrzyku, następuję ogromny, soczysty buziak, prosto w usta “tych słodziutkich chłopców” i chwilowe odcięcie tlenu przez przytulenie.
Ten „cyrk” zdarza się też przy starszych dzieciach. Wtedy dochodzi „zawstydzanie” delikwenta, moim ulubionym: „no co teraz to już chyba dziewczyny Ci tylko w głowie? Urosłeś tak, że tylko patrzeć jak jakąś przyprowadzisz”.
Brzmi znajomo?
Dla mnie bardzo.
Ile razy dawno nie widziana krewna, doskoczyła do Waszych dzieci z piejącym zachwytem i rozpoczęła rytuał powitalny, pusząc pióra niczym papuga w tańcu godowym?
Ile razy Wasze dziecko rozpłakało sie juz na sam widok rzeczonej “cioci”?
Spójrzcie z drugiej strony – maluch który pierwszy raz widzi kogoś na oczy. Ten ktos krzyczy i dotyka. Całuje, szczypie w policzki, piszczy.
Bezsilny maluch może tylko odwrócić głowę, gdy wujek chce sprzedać mu soczystego buziaka w sam środek ust, przekazując mu całe bogactwo w ślinie zawarte.
Ja wiem, że nikt nie ma złych zamiarów. Że nikt nie chce źle. Powiecie – czepiam się.
Nie moi drodzy.
Ja po prostu sie zastanawiam, czemu te wszystkie ciocie i wujkowie, nie witają w ten sposób mnie? Czemu nie szczypią w policzki i nie targają włosów? Czemu nie “ciuciają” na mój widok? Ja wiem, nie jestem taka słodka to fakt, ale moje dziecko jest takim samym człowiekiem jak ja.
Bo to właśnie jest nietykalność cielesna. To właśnie jest szacunek do drugiej osoby, którego często tak bardzo brak w relacjach z dzieciakami.
Wiem, że trochę przesadzam, bo nikt z tych szczebioczących krewnych nie chce dla dziecka źle, ale do szału doprowadza mnie pisk i całowanie w usta moich dzieci. Mam ochotę wyrwać tętnicę, za każdym razem jak ktoś szczypie moje dziecko w policzki.
Czemu Wy dorośli nie potraficie przywitać się z dzieckiem podobnie jak z drugim dorosłym?
Czemu zawsze musicie zrobić z tego taki cyrk?
Spójrzcie przez chwile z drugiej strony i od razu będziecie wiedzieli o co mi chodzi.
1 comment
Też strasznie nie lubię i nie toleruję takiego stylu przywitań. Szczególnie irytuje mnie całowanie w usta, więc już przedwcześnie, jak widzę ową “ciocię” krzyczę “jak buziak to w policzek!!!” Oczywiście pod warunkiem, że moje dziecko ma na tego buziaka ochotę 😉 Niektórzy się dziwią, niektórzy nie, ale wszyscy szanują moją prośbę.