Pan K starając się porozmawiać z naszymi dzieciakami, zawsze mówi „popatrz mi w oczy”, „patrz na mnie jak do Ciebie mówię”. Niestety, zazwyczaj kończy się to na walce o „spojrzenie” i ten główny temat dyskusji, czyli złe zachowanie, schodzi na drugi plan.
Chwila zastanowienia i olśnienie – dlaczego w zasadzie dziecko musi patrzeć nam w oczy? W pierwszej kolejności – oczywiście odpowiedź jest prosta – to oznacza, że nas słucha. Zawsze staramy się złapać uwagę malucha i upewnić się, że rzeczywiście „słyszy” co do niego mówimy.
Łatwiej powiedzieć, niż zrobić. My dorośli też mamy problem z patrzeniem prosto w oczy, jeśli otrzymujemy reprymendę np. w pracy. Większość z nas patrzy wtedy w dół, bo czuje się nieswojo.
Dlaczego, upominając nasze dzieciaki, tak bardzo zmuszamy je do kontaktu wzrokowego? Chcemy z nimi porozmawiać o ich zachowaniu, prosimy żeby to przemyśleli, zastanowili się nad własnym postępowaniem. Wiesz, że poniekąd zmuszając dziecko do patrzenia nam w oczy na siłę, tak naprawdę utrudniamy mu wysłuchanie nas i przemyślenie własnego postępowania? Dziecko skupia się na oczach i patrzeniu w Twoje, a nie na tym co właściwie do niego mówisz. Jeśli chcemy, by nasz maluch rzeczywiście nas wysłuchał, pozwólmy mu porozglądać się trochę. W naszej naturze rozglądanie połączone jest z myśleniem. Puste wpatrywanie się w jeden punkt, zazwyczaj powoduje „pustkę” w głowie.
Możemy poszukać też innych sposobów na „rozmowy”:
– postarajmy się rozmawiając, zejść do poziomu dziecka. Usiądźmy z nim na podłodze. Weźmy je delikatnie za ręce, ale nie wymagajmy kontaktu wzrokowego.
– możemy też poprosić o powtórzenie. Zapytajmy np. o czym teraz powiedziałam? I poczekajmy na odpowiedź – będziemy pewni, że wszystko co do uszu wpadło, natychmiast się stamtąd nie ulotniło.
– weźmy np. malucha na kolana, posadźmy tyłem do siebie i mówmy mu prosto do ucha, przy okazji damy mu poczucie bezpieczeństwa we własnych ramionach – możemy wtedy być pewni, że przynajmniej nas wsłucha i „usłyszy” dużo więcej, niż gdy jest „zastraszone” stojąc z nami twarzą w twarz.
Patrzenie w oczy wcale nie jest złe, ale może być onieśmielające dla dziecka i zabrać skupienie od rzeczy, o którą naprawdę nam chodzi.
4 komentarze
Dziękuję Ci za ten wpis. Chyba uratowałaś mnie od czegoś zupełnie nieświadomie. Otóż wybrałam się z moim małym 21-miesięcznym synkiem do psychiatry ponieważ ciągle nie mówi i rzadko patrzy w oczy – obcym, bo jeśli ja do niego mówię albo mąż czy dziadek babcia, patrzy i wiem że słucha bo reaguje na to co do niego mówię. Pani psychiatra stwierdziła że moje dziecko ma autyzm, bo nie popatrzył na nią jak zawołała go po imieniu a był wtedy zajęty jakąś zabawką którą znalazł w gabinecie. Zupełnie nie przyszło mi do głowy że mały może się wstydzić patrzeć w oczy, bo taki wstydziak jest trochę. Chyba wybiorę się do innego psychiatry.
Cieszę się, że w jakiś sposób mogłam pomóc. Zanim ktokolwiek postawi diagnozę, najlepiej odwiedzić kilku lekarzy. Trzymamy kciuki – bo patrzenie lub nie patrzenie w oczy nic nie znaczy 😀
W sumie nie patrzylam na to w ten sposob, a wiele w tym racji.
Ja właśnie teraz zgłębiłam temat 😀 i już w oczy nie muszą patrzeć