Zdradziłam Wam już dlaczego czasami „nie lubię” moich dzieci. Teraz czas na męża. Uprzedzając wszelkie komentarze typu: „to po co z nim jesteś?”, nadmieniam, iż kocham go ponad wszystko, jestem od niego uzależniona i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Nie znaczy to, że nie mam ochoty się rozwieść jakieś dwa razy w tygodniu.
Za co „nie lubię” mojego małżonka?
- „Gniazdo orła” – wiecie co to jest? – Mój mąż zdejmuje ubranie i zostawia je w miejscu, w którym stoi. To tzw rytuał „znaczenia terenu” – dobrze, że nie robi tego podnosząc nogę i sikając na wszystko dookoła. Zdejmuje wszystko od góry do dołu i robi tzw „gniazdo orła” porzucając je w najmniej oczekiwanym miejscu, a ja momentalnie słyszę w tle Krystynę Czubównę, mówiącą „a tu widzimy legowisko dorosłego osobnika…”
- Golenie – jeśli A. był w łazience i się golił, mogę być pewna, ze zrobił z naszej umywalki włochate zwierzę. Nadal nie pojmuję w jaki sposób, skoro ma elektryczną maszynkę – czary i magia normalnie.
- Podniecenie nowinkami technologicznymi – usilnie trwa w zamiarze kupienia drona z kamerą HD. Po co mu to, gdzie to będzie trzymał nie wiem, ale nasz budżet na najbliższe 20 lat takiego zakupu nie przewiduje, tylko A. jeszcze tego nie wie. Dla pocieszenia dostanie żyroskopowy helikopterek za 50 zł z Carrefour’a.
- Potajemne kupowanie sprzętu do biegania i do komputera – za każdym razem jak sam jedzie na zakupy, przemyca w nich jakiś gadżet do biegania czy komputera, a potem twierdzi, że to już dawno u nas w domu leżało.
- Konsola – usilnie twierdzi, że dzieci potrzebują konsoli i coraz to nowszych gier, a on musi je tylko wcześniej przetestować.
- Przy temperaturze 36.7° C uważa, że ma stan podgorączkowy, przy 37.3°C zaczyna się poważna gorączka, a 37.5 °C oznacza czas na spisanie testamentu i wołanie dzieci do łoża śmierci – choć nadal twierdzi, że nie jest hipochondrykiem.
- Tysiące wagoników i innych rzeczy do budowania makiet (fachowo A. twierdzi, że to dioramy) zalegające w szafkach bo przez miesiąc to była jego pasja, a pasje zmienia kilka razy w roku.
- Dwie szafki zawalone rzeczami do szkicowania – bo to też była jego pasja, choć jak o to pytam – to nadal jest jego pasja.
- Miliony modeli statków STAR WARS tak samo piętrzące się w szafkach i próby przekonania mnie do zostania Młodym Padawanem – negocjacje zakończyły się na wspólnym seansie wszystkich części Gwiezdnych Wojen, po których w końcu dał mi spokój.
- Wychodzi pobiegać na 30 minut i wraca po 4 godzinach twierdząc, że właśnie pobił swój rekord trasy lub, że bieg był tak fajny, iż nie mógł przestać. Jego pasja doprowadza mnie do szału, gdy co chwila stara się przeczytać mi nowinki dotyczące tej właśnie dyscypliny i oczekuje, że będę się nimi cieszyła tak samo jak on.
- Potajemne wcinane kebaba w trakcie wieczornego spaceru z psem (nie wiedziałabym, gdyby nie to, że po kolacji składającej się z kanapki z serem, jego oddech wyraźnie wskazywał na spożycie dużej ilości czosnku).
- Nie używanie instrukcji obsługi w żadnym wypadku, zarówno przy składaniu mebli jak i uruchamianiu nowego sprzętu. Zawsze twierdzi, że „to naprawi”, a potem zostaje kilka śrubek niewiadomego pochodzenia.
- W samochodzie – jeśli ja prowadzę, on daje mi ciągłe wskazówki: „jedź szybciej, jedź wolniej, skręć tu, dlaczego nie skręciłaś tu, prowadzisz jak emeryt”. Najlepszym sposobem na takie zachowanie, szczególnie jeśli prowadzę bo mąż spożywał %, jest włączenie ogrzewania w samochodzie na full, puszczenie nawiewu na twarz i spokojne oczekiwanie, jak po 3 minutach mąż zasypia. Jeśli mąż jest trzeźwy, zatrzymuję samochód i każę mu wysiadać.
- Narzekanie – wsiadając do samochodu, po tym jak ja prowadziłam, zawsze, ale to zawsze marudzi: ”dlaczego znowu nie odsunęłaś siedzenia?, wyłączaj klimatyzację jak wysiadasz”.
- Pech – jeśli A. wybiera kasę w hipermarkecie, to mogę być pewna, że jak tylko do niej podejdziemy, kasjerka będzie właśnie zmieniać rolkę, klient przed nami będzie domagał się zmiany ceny bo wydawała mu się niższa, kasa się zablokuje lub właśnie zacznie się popołudniowa zmiana i kasjerki muszą się wymienić itd. Dotyczy to również bankomatów i parkometrów.
- Łazienka – siedzi w łazience dłużej ode mnie i wcale się nie szykuje i nie upiększa, on po prostu tam siedzi.
- Zakupy – jeśli A. idzie do sklepu i ma kupić więcej niż trzy rzeczy, mogę być pewna, że przynajmniej dwóch nie przyniesie do domu.
- Zosia Samosia – A. nigdy nie pyta o drogę, nawet jeśli nie ma zielonego pojęcia gdzie jest, zawsze twierdzi, że da sobie radę. To samo jest w sklepach i z pytaniem o to, gdzie co może znaleźć.
- Odgłosy wydawane w nocy – ich natężenie i ilość budzi mnie co jakiś czas, a potem już nici ze spania.
- Standardowe zostawianie podniesionej klapy w toalecie, zostawianie skarpetek czy wypijanie soku i zostawianie łyka, żeby nie trzeba było opakowania wyrzucać.
- Na koniec klasyka – Jeśli A. mówi, że coś zrobi to nie trzeba mu non stop co pół roku o tym przypominać – dla wiarygodności – oświetlenie szafek w kuchni wyszło z fazy projektowej w grudniu 2013 i do tej pory roboty nie zostały zrealizowane.
Mimo tych wszystkich irytujących rzeczy, przez które czasami mojego męża „nie lubię” i tak uważam, że jest on najwspanialszym mężem, najcudowniejszym ojcem i najlepszym przyjacielem.
Tekst nie został autoryzowany i wszelkie pretensje A. nie zostaną po fakcie uwzględnione.
8 komentarzy
Uwielbiam Was 🙂 za ten teskt i za poprzedni i inne… jak tak czytam to mam wrażenie że mamy tego samego męża ;-D
Wspanialy tekst,mozna miec ciezki dzien ale czytajac go zapomina sie o zmeczeniu,z tych wszystkich punktow wylonilam az kilkanascie ktore moge przypisac mojemu kochanemu mezowi,ktorego bym czasami udusila,ale w zyciu kochani te wlasnie punkty wyzej opisane nas rozbrajaja i nie mozna sie na nich zloscic dluzej niz kilka godzin,te wlasnie punkty i inne doprowadzaja do tego ze chcemy sie rozwodzic….tylko na jeden dzien..bo???nasi kochani mezusiowie sa tak naprawde wiecznymi chlopcami,tyle ze bardzo duzymi, rowniez mam takiego ,,chlopca”,kochanego meza,ojca moich dzieci,przyjaciela,czlowieka ktory pomimo wielu wad ma tez zalety…jak kazdy.Zawsze mi powtarza ze jestem dla niego najwazniejsza…..on dla mnie tez,uwierzcie ze te siedzenie w lazience, bezmyslne robienie zakupow,obiecywanie naprawy klamki,zepsucie pralki przy jej tylko wylaczeniu,zostawianie skarpetek,nie pytanie o droge,marudzenie w aucie,to jest to wszystko co nas denerwuje,ale jestesmy z nimi i zapewne bedziemy.Po prostu kochajmy sie,szanujmy,mozemy probowac zmienic naszych mezow,jedni sie zmienia,inni beda probowac zeby podporzadkowac sie naszym wymogom,ale w tym wszystkim nie chodzi o to aby bylo idealnie tylko zeby bylo wesolo i zartobliwie.
Jak to dobrze wiedzieć, że człowiek nie jest samna tym świecie – Brachu 3maj się!!! One nas nigdy nie zrozumieją, ale zawsze będą kochały :]
Dron z kamerą HD? Jak to, to wy jeszcze tego nie macie? No wiem, że to drogie a jako automatyk z wykształcenia, a inżynier z zamiłowania zrobię z chłopakami kiedyś takiego i to dopiero będzie zabawa. A na serio, to nie jest źle chyba z Twoim mężem, i myślę, że nie jedna Pani zazdrości Ci męża, i nawet z tą listą chętnie by Ci go odebrała.
Jak ja Cię doskonale rozumiem… Czytając kilka z podpunktów miałam wrażenie, że o moim mężu piszesz, a nie o swoim 😀
1.Dron z kamerą HD… tak… też mu się marzy. Kupiłam mu helikopter (największy w sklepie), ale teraz leży w garażu w pudle, bo go rozwalił o ścianę (tak, latał nim w domu – lodówka do tej pory to pamięta).
2. Narzekanie – tak… ale to mnie tak denerwuje, że nawet nie skomentuję szerzej…
3. Klasyka – wychodzenie z fazy projektowej… No niestety… Wiele rzeczy leży i czeka aż je mąż zrobi…
Ale, mimo wad… i tak go kocham 🙂
hehehh muszę się odnieść do drona – zakupiłam zastępczo helikopterek, tez wcale nie najtańszy i wreczyłam rok temu pod choinką…. po pół godziny ślubny przyszedł ze śmierdzącą kulką plastiku i mówi: o patrz, spalił się!!!!!!!…już więcej podobnych prezentów nie chce
Dron to dron. Helikopterki się nie liczą 🙂 /Pan K
[…] pisałam już, za co mam ochotę rozwieść się z moim mężem TU LINK […]