Sprawdzone-udowodnione
Zamykam oczy i wracam myślami do dzieciństwa. Piękne chwile. Cudowne życie. Miłość, czułość, delikatność – to trzy słowa, które kojarzą mi się z moim życiem.
Pamiętam też zapachy. Masę zapachów, które od razu zabierają mnie w beztroską podróż do młodzieńczych lat.
Jednym z takich zapachów jest krem i oliwka Johnson’s Baby. Właśnie dlatego, kiedy marka Johnson’s Baby zaprosiła mnie na warsztaty, poświęcone kampanii „Sprawdzone-udowodnione! czyli cała prawda o kosmetykach dla dzieci” – nie zastanawiałam się długo. Sama bardzo często zastanawiam się, co oznaczają te tajemnicze nazwy w składzie kosmetyków dla dzieci.
Warsztaty poprowadziła dziennikarka Katarzyna Bosacka (prywatnie mama czwórki dzieci! – uwierzcie – pogadałyśmy sobie na ten temat :)), p. Agnieszka Machnio (ekspertka marki Johnson’s, redaktor magazynu dla położnych „W Czepku Urodzone”) oraz dr inż. Magdalena Sikora, ekspert w zakresie surowców i półproduktów kosmetycznych.
WIERZĘ EKSPERTOM, NIE INTERNETOWI
Nigdy nie byłam osobą, która popada w skrajności. Zawsze starałam się iść tą środkową drogą rozsądku. Lubię naturalne kosmetyki, ale nie lubię eksperymentować, zwłaszcza na dzieciach, a nigdy nie możemy być pewni, jak zareaguje skóra naszego dziecka na nawet najbardziej naturalny składnik.
Wiem, że skóra naszych dzieci nie jest na tyle dojrzała, by we własnym zakresie wyprodukować taką ilość bariery ochronnej (łoju) ile potrzebuje. Na dodatek, taka “młoda skóra” jest bardzo cienka i mocno podatna na wszelkie substancje. Właśnie dlatego pielęgnacja skóry dziecka nie może polegać wyłącznie na jej myciu. Musi być też natłuszczanie.
A może sama woda?
NIE! To co jest na skórze naszego maluszka (tłuszcz i brud) nie jest w stanie rozpuścić się w wodzie.
A może olej kokosowy się nada?
Absolutnie nie. To są produkty spożywcze, a nie kosmetyki. Zatkane pory to najlepsze, co mogą wywołać. Zawarty w nich kwas oleinowy może wręcz pogorszyć stan skóry naszej pociechy.
A może coś bez chemii?
Nie da się, bo nawet czysta woda to sama chemia (H2O). Skład zwykłej borówki, czy truskawki może przyprawić o ból głowy. Chemii nie trzeba się bać. Wystarczy mieć świadomość na temat konkretnych składników oraz ich właściwości i mądrze dobierać je do skóry naszego dziecka.
A może bez konserwantów?
Brzmi pięknie i na większości spożywczych produktów jest to podkreślone, bo mocno wpływa na zwiększenie sprzedaży. O ile sprawdza się to w przypadku jedzenia, o tyle w przypadku kosmetyków już nie bardzo. Szczególnie, jeśli kosmetyk ma w swoim składzie wodę, która jest idealnym środowiskiem do rozwoju drobnoustrojów. Jeśli nie dodamy konserwantów, może okazać się, że po jednym użyciu, nasz krem nie nadaje się już do ponownego zastosowania. Konserwanty dają nam gwarancję, że produkt jest bezpieczny dla naszych dzieci przez cały czas jego używania.
A może bez SLS i SLES?
Te kilka liter na niektórych rodziców działa jak płachta na byka. Straszą na forach internetowych, przestrzegają na każdym kroku. Możecie wierzyć lub nie, ale te dziwnie zestawione litery, to zwykłe substancje myjące i pieniące. Same w sobie mogą oczywiście drażnić skórę, ale tylko gdyby były zastosowane pojedynczo i to w dużym stężeniu. W takim, w jakim występują w kosmetykach dla dzieci, są zupełnie bezpieczne, tym bardziej, że możemy je znaleźć głównie w szamponach czy płynach do mycia, a te raczej spłukujemy dość szybko.
A co z tym nieszczęsnym olejem parafinowym?
Panuje powszechna opinia, że olej parafinowy stosowany w kosmetykach, zatyka pory. Na nieszczęście dla osób , które wygłaszają te teorie, badania nie potwierdzają jego właściwości komedogennych, czyli właśnie zatykających pory. Dużo większe mamy przy olejach roślinnych (jak np olej kokosowy”).
A może bezzapachowe?
Niekoniecznie. Udowodniono, że stymulacja węchowa ma bezpośredni wpływ na emocje i pamięć dziecka. To właśnie zapach powoduje, że więź miedzy rodzicem, a dzieckiem jest głębsza, niż w przypadku odcięcia dziecka od bodźców zapachowych.
A może emolient? Co to takiego?
Emolientem może być zarówno pojedynczy składnik, jak i gotowy kosmetyk, który ma za zadanie natłuszczać, zmiękczać i pośrednio nawilżać skórę. Do emolientów należą między innymi oliwki, mleczka czy kremy. Nie jest prawdą, że są to wyłącznie produkty apteczne.
A może zrobić własny krem. Będziemy znali cały jego skład.
Wiele osób wierzy, że zrobienie “własnego, domowego kremu” bez konserwantów to jedyna najlepsza recepta na dobry kosmetyk. Zapominamy jednak o kontroli jakości, mikrobiologicznej czystości czy ocenie toksykologicznej, które są pełną gwarancją jakości i bezpieczeństwa dla skóry naszych dzieci. Badania to zazwyczaj najdroższa część produkcji jakiegokolwiek kosmetyku.
A może najlepiej hipoalergiczne?
Hipoalergiczny oznacza tyle, że formuła produktu została przygotowana tak, by zminimalizować ryzyko powstawania alergii. Nie oznacza to jednak, że ryzyko podrażnienia skóry zostało wyeliminowane.
Komu więc mamy wierzyć?
Ja uwierzyłam dr inż. Magdalenie Sikorze – ekspertce w zakresie surowców i półproduktów kosmetycznych, która w trakcie warsztatów, krok po kroku wyjaśniła nam działanie każdego składnika i poparła naukowymi badaniami wszystko, co nam przekazała. Dodatkowo, miałam okazję “zrobić” płyn do mycia dzieci samodzielnie i sprawdzić każdy jego składnik na własnej skórze. Czego chcieć więcej? Sprawdzone-udowodnione.
Wpis powstał przy współpracy z marką Johnson’s Baby
33 komentarze
Sporo zaskakujących informacji. Do tej pory słyszałam m.in. o wspaniałych właściwościach oleju kokosowego. Będę musiała zgłębić temat.
też byłam zdziwiona niektórymi informacjami. Naprawdę wartościowe warsztaty.
Wiele się słyszy na temat przeróżnych substancji czy składników. Najpierw coś ma cudowne właściwości, a następnie jest to złe. Myślę, że tak jak do wszystkiego należy podchodzić z dystansem i takim półśrodkiem.
slowo klucz – dystans – niestety nie wszyscy go mają. Ja trzymam się go kurczowo i nie mam zamiaru puszczac 🙂
Bardzo ciekawe warsztaty 🙂 Lubię Katarzynę Bosacką i sposób, w jaki obnaża wady i zalety różnych produktów.
To były naprawdę super warsztaty, które rozwiały wiele moich własnych wątpliwości
Do tematu składów kosmetyków staram się podchodzić ze zdrowym rozsądkiem. Osobiście wybieram produkty z większością naturalnych składników, ponieważ lepiej służą mojej skórze, ale wiem, że wszystko ma swoje wady i zalety 🙂 Z przyjemnością wzięłabym udział w takich warsztatach 🙂
Podobnie jak i ja. Jakoś takie bardziej naturalne kosmetyki lepiej współgrają z naszymi skórami.
Sama chętnie bym poszła na takie warsztaty
Jest tak ogromny wybór w dzieciecej kosmetyce, że ciężko wybrać coś dobrego 🙂
świetne warsztaty, aby jak najczęsciej takie organizować
Kosmetyki dla dziecka to dla mnie bardzo ważny temat, szczególnie, że moje córki mają bardzo sucha, wrażliwą skórę.
My długo szukaliśmy odpowiednich kosmetyków dla córci, niemal na wszystko reagowała alergicznie.
można się w tym wszystkim pogubić, faktycznie ciężko teraz wybrać dobry kosmetyk dla dziecka 🙁
Mam wrażenie że dzieci mają więcej komsetyków niż my dorosli 🙂
Bardzo ciekawe te warsztaty, dużo wiedzy. Ahhh lubię Bosacką 😉
Każdy jest inny. Każda skóra jest inna. Akurat u nas ta marka wywoływała silne reakcje skórne.
Dokładnie – święte słowa – każda skóra reaguje inaczej. Moje dzieciaki od urodzenia na JJ i bez żadnych problemów.
Trafiłam tu przypadkiem a z wyboru zostanę dłużej! Bardzo podobna mi się Twoje podejście. „Eksperci” wygłaszający w internecie niepoparte żadnymi badaniami teorie to dla mnie żadni eksperci.
Dzięki Ci za ten wpis!
Od zawsze uwielbiałam kosmetyki Johnson. Mają taki specyficzny „dziecięcy” zapach.
A w wyliczanki szkodliwych substancji przestałam wierzyć, od kiedy studiowałam technologię żywności i poznałam opisy etykiet.
Czytam etykiety ale nie zawsze zdołam się ustrzec. Cenne warsztaty.
U nas niestety Johnson się nie sprawdził. Jeden i drugi syn mają zmiany skórne od tych kosmetyków… 🙁
Bardzo fajny wpis i oczywiście cała relacja. Zgadzam się, że internet potrafi szaleć, a już jeśli chodzi o analizę kosmetyków, to tyle ile dyskutantów, tyle specjalistów 🙂 Dobrze mieć też trochę dystansu i myśleć samodzielnie 🙂
Ciekawe warsztaty. Jak oliwkę to zawsze wybierałam Johnsona, a z dziećmi nie ma żartów, lepiej sięgnąć po przetestowane i przebadane produkty.
Przyznam, że chętnie wzięłabym udział w takich warsztatach, wiele ciekawych rzeczy można się dowiedzieć, świadomy wybór kosmetyków, zwłaszcza tych dla dzieci. 🙂
Myślę, że najlepsze kosmetyki to te oparte na wyciągach z roślin, z krótkim składem, bez alkoholu podrażniającego dziecięcą skórę. Świetnie sprawdzają się naturalne oleje, które nawilżają skórę dziecka.
Przeczytaj dobrze artykuł, naturalne kosmetyki nie zawsze są najlepsze. Szczególnie jeśli chodzi o naturalne oleje. Mogą wywołać reakcje alergiczne. Ja jednak wolę przebadane, sprawdzone kosmetyki.
Nam trudno dobrać kosmetyki odpowiednie dla skóry Tosi. Po płynach do kąpieli J&J jej skóra była w tragicznym stanie, ale chwalimy sobie ich szampon.
Warsztaty z Kasią Bosacką! No ciekawe wydarzenie, sama bym wzięła w nich udział.
Używam kosmetyków dla dzieci wierząc, że firmy rzetelniej niż dorosłym serwują zdrowie albo przynajmniej mniejsze dawki szkodliwych substancji. I szampony na przykład mniej podrażniają wrażliwą skórę mojej głowy. No to używam i mleczka i mydeł, i balsamów:)
Widzę kilka znajomych twarzy. Nam się zdarzyło, że płyn JJ uczulił dziecko, chociaż wcześniej był stosowany.
Chętnie wzięłabym udział w takich ciekawych warsztatach.;-) Ja mam problem z wyborem kosmetyków, gdyż mój synek ma uczulenie i do końca nie wiem od czego ..
Kiedyś pocztą pantoflową przekazywane były informacje, żeby unikać kosmetyków Johnson’s do pielęgnacji skóry dzieci, bo to sama chemia itd itp… Wtedy była moda na emolienty jako jedyny słuszny wybór. A tak jak słusznie zauważono na warsztatach – bez chemii się nie da. Moje dzieci super reagują na płyn do kąpieli 3w1, więc używamy i nie zamierzamy przestać 😉