Drodzy ojcowie,
Mam do Was ogromną prośbę – przestańcie być tym kim jesteście. Muszę Wam to powiedzieć po tym, co widziałem ostatnio w sklepie.
Market jak każdy inny, kolejka długa. Stoję z Marcelem. Młody kręci się, chodzi, wymyśla coraz to nowsze rzeczy do kupienia. Słucham, uśmiecham się, rozmawiam z nim, tłumaczę czemu nie zjemy dzisiaj lodów na kolację. Kilka osób dalej stoi ojciec i syn (mały mówił do niego tato – więc chyba tak było). Chłopiec lat ok 5 spojrzał na swojego ojca i zapytał bardzo nieśmiało, czy mogą kupić lody. Ojciec spojrzał na niego i przez zaciśnięte zęby, warknął “zostaw mnie w spokoju i bądź cicho”. Chłopak szybko skulił się i nieruchomo patrząc smutno na podłogę.
Kolejka ruszała się powoli, mały coraz bardziej niecierpliwie motał się stojąc w miejscu. W końcu nie wytrzymał i zaczął pod nosem podśpiewywać piosenką wyuczoną w przedszkolu.
Ojciec odwrócił się i skarcił chłopca za robienie szumu. Mały znowu skulił się i wlepił wzrok w podłogę.
Ja stałem i czułem, że moje gardło coraz bardziej się zaciska. Jak ten człowiek może nie widzieć swojego dziecka? Jak może niszczyć piękno beztroskiego dzieciństwa. Przecież to właśnie od powinien być dla młodego wzorem. To on powinien dostrzec w nim to co najważniejsze w życiu.
Kolejka ruszyła, a chłopiec po raz kolejny podjął próbę zwrócenia uwagi, zadając kolejne z serii dziecięcych pytań. Jego ojciec zareagował natychmiast… zacisnął palce na jego obojczyku, aż mały skrzywił się z bólu i zagroził: Jak nie będziesz cicho, to obiecuję Ci oberwiesz jak wrócimy do domu.
Chłopiec ze łzami w oczach skulił się i beznamiętnie wlepił wzrok w płytki na podłodze. Ojciec dumny i zadowolony wrócił do stania w kolejce. Osiągnął swój cel w najłatwiejszy dla niego sposób – siłą. Zagotowałem się. Nie wytrzymałem… Wyszedłem z kolejki, złapałem Marcelka za rękę i podchodząc to „agresora” zapytałem: – „Może chciałbyś się zmierzyć z kimś swoich rozmiarów?” -„ o co Ci chodzi gościu..?” – „kręci Cię zadawanie bólu…?” Mówiłem głośno, dosadnie. Wiedziałem, że są dwa wyjścia – albo zaatakuje, albo ucieknie. Wybrał to drugie. Złapał małego za rękę i pośpiesznie wyszedł zostawiając wszystkie zakupy…
Zastanawiam się jednak, dlaczego nasze dzieci wywołują w niektórych agresję?
Przecież to nasze największe skarby?
Za cholerę nie mogę zrozumieć, dlaczego ojciec zajmujący się dzieckiem, kochający, przytulający, grający z dzieckiem jest kimś kogo trzeba podziwiać. Przecież to nie są zadania do wykonania dla superbohatera. To są zadania, które powinien wykonywać każdy tata. Jestem ojcem, który kocha swoje dzieci i jest w stanie zrobić dosłownie wszystko dla ich zdrowia i bezpieczeństwa. Nie ma we mnie nic specjalnego.
Nie jestem idealnym ojcem. Powiem więcej – daleko mi do ideału. Ale jestem cholernie dobrym tatą, a moje dzieci będą żyły z poczuciem tego, że jestem zawsze dla nich. Dlaczego? Bo rozumiem jaką moc ma tata w życiu dziecka. Jak bardzo wpływa na wiarę w siebie.
Mój tata wspiera mnie do tej pory. Choć jest kilkaset kilometrów ode mnie, wiem, że o każdej porze mogę zadzwonić. Wiem, że jeśli zajdzie taka potrzeba, wsiądzie w samochód i przyjedzie.
Drodzy ojcowie – bądźcie zwyczajnie tatusiami…
11 komentarzy
Artur, <3
A tego faceta trudno mi nawet skomentować.
….ale potrafi też być zmorą…uwierz mi 😀 – Pani K
Dokładnie. Może mam dopiero 14 lat.. Ale gdy widzę w sklepie jak jakiś Ojciec albo Mama biją dzieci, albo krzyczą na nie bo zapytają się jak to dzieci o chipsy czy cokolwiek to aż mi się płakać chcę. Ostatnio spotkałam się z podobną sytuacja. Tyle że Mama zbiła synka bo on włożył do koszyka żelki. Też mi wielkie halo .. Okropne. Ale wpis bardzo fajny 🙂
Jestem matką dorosłych synów i mogę napisać książkę o wychowaniu,mam wnuki,nie jestem idealną matką,zwrócić uwagę a szarpać i nie słuchać o czym mówi do nas dziecko to jest Wielka różnica,uwierzcie mi że lat już trochę mam i pewnego dnia młoda mama krzyczała na ulicy na córeczkę i ją szarpała,ja patrząc na twarzyczkę tej dziewczynki miałam w sobie tyle negatywnych emocji w stosunku do tej matki że w ciągu 5 minut narobiłam jej tyle wstydu łącznie z chęcią wezwania policji.. tak mam i się nie zmienię,reagujemy i nie wstydźmy się tego skoro są tacy rodzice którym przydałoby się lanie.Tyle miałam do powiedzenia.
I brawo – jeśli wszyscy będą reagować na krzywdę dzieci – może będzie mniej tragedii….
Dzisiaj byłam świadkiem takiej samej sytuacji, tylko, że agresorem była matka. Jej córeczka, na oko 4-5 lat, szła za matką. To podeszła do jednej półki, to do drugiej, obejrzała, odchodziła, niczego nie dotykała. Dwa razy próbowała o coś zapytać mamy. Za pierwszym razem ta coś odwarknęła pod nosem, za drugim złapała małą, nachyliła się jej nad uchem i zaczęła jej coś szeptać. Gdyby nie to, że sytuację obserwowałam od kilku minut, więc zauważyłam w oczach dziewczynki łzy, wyglądałoby na to, że ona córkę tylko przytula. Wniosek – musiała mieć wprawę w karceniu dziecka tak, żeby postronny obserwator tego nie zauważył.
A ja się boje, ze po takiej akcji to biedne dziecko tylko dostanie większy wpierdziel (przepraszam) po powrocie do domu 🙁
Najgorsze jest to, że mimo, iż dobrze zareagowałeś, mały za to oberwie jeszcze bardziej. W końcu “przez Niego” “tatuś” najadł się wstydu… I tak źle i tak niedobrze…
Niestety, też się tego obawiam…ale z drugiej strony brak reakcji daje przyzwolenie…
A ja napiszę trochę z innej strony… Oboje z mężem wychowaliśmy się w tzw “patologi”, doznaliśmy przemocy fizycznej i psychicznej, takie zachowania ja wszyscy opisują bardzo często są wyniesione z domu, rosną razem z nami, tak jak te dobre, tak samo jest z tymi złymi zachowaniami. Zawsze mówiłam że w moim domu będzie inaczej, z całej siły staramy się oboje aby tak było, tyle że to nie jest takie proste, nie dam jeśli sama nie dostałam. Nasz syn ma 7 lat, wychowanie jest dla mnie przygodą odkrywania siebie, tych dobrych rzeczy, jak umiem z synem porozmawiać, jak daje mu dużo miłości i prawa do własnego zdania i uczuć. Również odkryłam u siebie jak i u męża wiele zachowań gdzie przejawiała nam się agresja słowna, rodziła się we nie złość nie wiem kiedy i skąd, to było właśnie moje dzieciństwo. Cały czas nad sobą pracuję, poprzez rozmowy z innymi, czytanie blogów, a zwłaszcza terapie. Nie usprawiedliwiam tych rodziców, sama reaguje w takiej sytuacji, ciągle wzajemnie z mężem rozmawiamy uczymy się, upominamy nawzajem. Wiem że nasz syn ma dobry dom, a my zarazem nie mamy wsparcia i miłości naszych rodziców, a młody nie ma akceptacji dziadków:( To jest czasami trudne do zaakceptowania. Ale wierze że damy rade. Dziękuję za Waszego bloga, dzięki niemu tez się uczę
Najważniejsze, że wiecie co robicie żle…i chcecie to zmienić.. dziękujemy, że jesteście z nami. Dla tekich wiadomości warto dalej pisać…