Hania – nasz najmłodszy motylek. Nasze słoneczko.
Wiecznie uśmiechnięta indywidualistka, uparciuch i łobuz jakich mało.
To właśnie na nią trzeba najbardziej uważać i to nie ze względu na wiek, ale ze względu na nasze pozostałe dzieci. To właśnie ich trzeba przed nią chronić J
Hania potrafi podejść nagle i ugryźć Krysię, bo ta nie chce jej oddać zabawki.
Potrafi uszczypnąć Marcela, bo ten nie zwraca na nią uwagi.
Potrafi rzucić zabawką w Maćka, bo ten chwilowo nie chce się z nią bawić.
Taka właśnie jest Hania – nasz mały kwiatuszek.
Zupełnie nie wiem skąd to się jej wzięło.
Mam pewne podejrzenia, że to instynkt przetrwania, spowodowany posiadaniem większej ilości starszego rodzeństwa, a tym samym chęcią „wybicia” się i zwrócenia uwagi.
W całym swoim łobuzowaniu, Hania jest nadzwyczaj słodką i non stop uśmiechniętą dziewczynką.
Kocha lalki, świecidełka i wszystko co ma Myszkę Mickey na sobie.
Nauczyła się tego od starszej siostry.
Każdego dnia dziarsko wstaje do żłobka i jedynym warunkiem, że chętnie do niego wejdzie jest lala. Ta jedyna, tylko jej lala, która towarzyszy jej cały dzień.
Bierze ją pod pachę i z uśmiechem przekracza progi żłobkowe.
Ostatnio upodobała sobie cudowną lalę od Lamaze. Ja sceptyk, niedowiarek myślałam, że nasza 15 miesięczna księżniczka, nie zadowoli się już takimi zabawkami – w końcu takie szeleszczące, grzechoczące i wiszące zabawki, kojarzą się raczej z niemowlętami. Nic bardziej mylnego – Hania nadal uważa takie zabawki za interesujące i nadal chętnie się nimi bawi.
Lala jeździ więc z nami wszędzie i towarzyszy młodej przez cały dzień, a my wykorzystujemy lalę, jako bohatera naszych wymyślonych opowieści.
Dla wszystkich, którzy chcą również takie opowieści wymyślać, powstało fajne konto instagramowe – @malibohaterowie , bo w końcu takie zabawki, są jak Mali Bohaterowie pomagający nam w codziennym wychowywaniu naszych skarbów.