Droga mamo w domu siedząca. Nie jestem od Ciebie gorsza, tylko dlatego, że posłałam swoje dziecko do żłobka, jak miało 8 miesięcy. Nie jestem złym rodzicem, tylko dlatego, że moje dzieci chodzą do przedszkola. Naprawdę nie jestem kiepskim rodzicem, bo nie spędzam z nimi 24h na dobę. Naprawdę myślisz, że kocham ich mniej niż Ty?
Naprawdę sądzisz, że będą nieszczęśliwe, bo ja pracuję?
Popatrz na nas. Są uśmiechnięte, zadbane. Każdą możliwą chwilę poświęcamy właśnie im. Każdy wolny moment spędzamy z nimi.
Te momenty, choć nie tak częste jak u Ciebie, są zawsze intensywne. Zawsze na 100%. Zawsze razem.
Droga mamo – ja nie mówię Ci, że siedzenie w domu jest złe, więc Ty mi nie mów, że posyłanie do placówek to błąd.
Droga mamo w domu siedząca – ja doskonale wiem, że czas sam na sam z dziećmi w domu to nie bułka z masłem. Ty nie leżysz i nie pachniesz, Ty ciężko w ciągu dnia, w domu pracujesz. Zrozum jednak, że ja też tyram jak wół poza domem i nie mam czasu na wszystkie Te domowe rzeczy, na które Ty znajdujesz chwilę. Nie upiorę codziennie. Nie odkurzę 5 razy w tygodniu. Nie poskładam ubrań zaraz po praniu. Nie pozmywam naczyń zaraz po umyciu. Ja ten cenny czas chcę wykorzystać na rodzinę. Na czas dla dzieci. Nie wystarczy mi go już na obowiązki domowe, dlatego wszystko robię w weekend. Ty robisz to w ciągu dnia.
Kochana mamo w domu siedząca, postaraj się nie porównywać nas. Obie kochamy nasze dzieci miłością bezgraniczną. Obie chcemy dla nich wszystkiego co najlepsze – to nas łączy.
Kocham moje dzieci, uwielbiam moją pracę – staram się to wszystko połączyć w możliwie najlepszy dla wszystkich sposób.
Uwierz mi, gdybym miała taką możliwość, siedziałabym z nimi w domu – nie ma nic cudowniejszego, niż oni przecież.
Każdego dnia, siedząc w murach korporacji, myślę jak bardzo ucieka mi czas i wiem, że ich dzieciństwo już nie wróci. Nie mam jednak innej alternatywy – nikt nie da nam utrzymania w prezencie.
Droga mamo w domu siedząca, nie oceniaj nigdy innych na podstawie własnych wyborów, bo każdy ma inne życie.
Mama zawsze chce dobrze dla dzieci. Ja dokonałam własnych wyborów. Ty masz swoje. I właśnie takie powinny one pozostać – tylko Twoje i tylko moje.
Jeśli masz czas i ochotę, przygotowywać własnoręcznie każdy posiłek Twojego malucha, mówisz NIE na słoiki i inne gotowce – masz do tego pełne prawo i chwali Ci się to. Ja wybrałam szybszą drogę, słoiki wielokrotnie ratowały nas z opresji, gotowce wspomagały codzienne żywienie.
Żyj i daj żyć innym.
4 komentarze
Hm, jestem matka w domu siedzaca. Prawie wszystkie mamy, ktore znam sa aktywne zawodowo, poslaly dzieci do placowek, daja im gotowce, robia co moga, by dac z siebie 200% w czasie skroconym niemal o polowe. Moglam isc do pracy, mialam mozliwosc, nie zrobilam tego, czulam ze chce byc przy synku i nie zaluje swojego wyboru. Wiem, ze inne mamy nie maja takiego komfortu. Przez mysl mi nie przeszlo, zeby krytykowac ktorakolwiek z nich. Pierwsze czytam, ze takie rzeczy sie dzieja… To przykre, ze masz wokolo siebie takie kobiety, ktore nie potrafia Cie zrozumiec i uszanowac Twoich wyborow. Kazda z nas robi co moze i jak moze by naszym dzieciaczkom bylo jak najlepiej, tylko to sie liczy!
Świetny wpis !!!właśnie tak ŻYJ I DAJ ŻYĆ INNYM !!!Każdy wie co jest dobre dla swojej rodziny, każdy wybiera sam swoją drogę !!
Hej, hej 🙂 🙂 🙂
Bardzo często rozważam tę kwestię sama… i z pierwszymi akapitami absolutnie zgadzam się z panią autorką… 🙂
Dodam tylko, że MY – kobiety, MY – matki jesteśmy po prostu różne. Każda z nas ma prawo do podejmowania własnych decyzji i dróg do własnego szczęścia. Jedne z nas realizują się jako kury domowe, a dla niektórych to trochę za mało, i powiedzmy potrzebują więcej adrenaliny ;).
Wiadomo, że jednym i drugim nie jest łatwo.
Ja sama kiedyś nawet zazdrościłam takim kobitkom, co to mogą sobie pozwolić na zawieszenie pracy zawodowej i poświęcenie się roli mamy i żony… ale do czasu…
prowadziłam rekrutację do swojej firmy… i zgłosiła się do mnie kobieta ze świetnymi kwalifikacjami, ekstra studiami, ale 12 lat nie pracowała. Powiedziała, że ma trójkę dzieci i układ z mężem był taki, że on pracuje i zarabia – ona zajmuje się organizacją rodziny. Zazdroszczę – zareagowałam! 🙂 Po czym ona posmutniała i dokończyła opowieść… po kilku latach ich małżeństwo się po prostu posypało… a po 10 latach mąż wolał bardziej oczytaną i “ciekawą” koleżankę z pracy. Oczywiście nie twierdzę, że każdy facet jest właśnie taki… ale jak się rozejrzycie dookoła – popatrzmy – ile jest takich przypadków?
Życzę sobie i wam wszystkim wspaniałych mężów, ojców dzieci i rodziny, ale chyba widać, że ci porządni to wymierający gatunek… ilu z nich faktycznie i z dobrego serca jest w stanie docenić to poświęcenie – tak p o ś w i ę c e n i e dla dzieci i rodziny. ..
Ja osobiście po tej rozmowie kwalifikacyjnej zmieniłam zdanie i już nie zazdroszczę. Zapieprzam jak mały samochodzik. Zapieprzam w pracy. Zapieprzam w domu. Ale to jest dla mnie ok.
Doceniam jak cholera moją niezależność – w tym tą finansową – i mogę śmiało powiedzieć – życie jest piękne!
Cieszę się każdą chwilą z moją czwóreczką. Czekamy na kolejnego synka. Oby zdrowie było, to będzie ok.
Dziewczyny – trzymam za was wszystkie kciuki!!!!!!!!!!!!!!!
buziaki.
kasia
Ja jestem matką trojki dzieci. Z powodu ich stanu zdrowia musialam zrezygnowac z pracy. Niestety to ja często slyszalam od innych pytania “kiedy idziesz do pracy”, “dlugie te Twoje wakacje” i masę roznych negatywnych tekstów. Mimo tego, że Ci ludzie widzieli, że 70 procent czasu moje dzieci były bardzo chore i potrzrbowaly mojej opieki. Sprawa nie dotyczy tylko Was, bo Wy również nas krytykujecie. To działa w dwie strony !