Kto powiedział, że jesienią nie jedzie się z dzieciakami nad morze? Nic podobnego – właśnie jesień jest idealna na spokojny wyjazd całą rodziną.
W połowie października zawitaliśmy w Hotelu Senator w Dźwirzynie całą szóstką. Byliśmy tam już latem (wpis TU), ale wtedy nie zatrzymywaliśmy się na dłużej. Tam też poznaliśmy Gabi, Marysię i Kubę z oczekując.pl (wpis TU). Mamy więc bardzo miłe wspomnienia z Senatorem związane. Postanowiliśmy więc wrócić tam jesienią.
Przerażeni, ale pełni nadziei, że hotel da radę wytrwać z nami przez cały tydzień. Jeszcze zanim przyjechaliśmy, byliśmy miło zaskoczeni. Przez telefon miła Pani pytała ile łóżeczek dla dzieci i jakie akcesoria potrzebujemy w pokoju.
Przyjechaliśmy, weszliśmy i pięknie – łóżeczka dla dzieci w pełni przygotowane, podgrzewacze do butelek w dwóch pokojach. Najbardziej rozbawiły i rozczuliły mnie szlafroki hotelowe dla naszych dzieciaków. Pasowały na każdego. Cudne. Zapomnieliśmy tylko uprzedzić, że będzie nam potrzebne krzesełko do karmienia. Wystarczył jeden telefon na recepcję i po 3 minutach przemiła Pani, przyniosła nam je do pokoju.
W całym hotelu jest WI-FI, więc wieczorne oglądanie Peppy, było możliwe nawet na wakacjach.
Pierwszy dzień pobytu i dzieciaki już skaczą, pytając „kiedy basen, kiedy basen?” – chcąc nie chcąc, poszliśmy tam więc z całą czwórką (tak, tak ze wszystkimi). W szatni przewijak dla dzieciaków – miło pomyśleli nawet o najmłodszych gościach.
Na basenie ciepło i przyjemnie. Za oknem deszcz i wiatr, a my w środku jak na Hawajach.
Kryśka nie czekając na nas, odziana w rękawki i koło, wskoczyła pierwsza. Za nią poszła reszta. Hania w pierwszej chwili niepewnie, po 2 minutach chlapała i śmiała się w najlepsze. Nawet nieco sceptyczny Marcel, „topiący” się już wchodząc na basen, dał się namówić i razem z Maćkiem wskoczyli, nie oglądając się na nas.
Wizyta na basenie trwała w nieskończoność – jest czynny do 22 więc mieliśmy masę czasu. Po kilku próbach w końcu udało nam się wyciągnąć wszystkich z wody. Spokojnie włożyliśmy szlafroki i przeszliśmy do naszych pokoi. I to jest najpiękniejsze – nie musieliśmy wszystkich suszyć, ubierać, przebierać. Po prostu wyszliśmy z wody, osuszyliśmy się ręcznikami i poszliśmy do pokoi. 🙂
Chcieliśmy wykorzystać maksymalnie już pierwszy dzień pobytu, a dodatkowo zmęczyć wszystkich, żeby nam przynajmniej ze dwie godziny z wieczoru zostały.
Wysuszyliśmy włosy i poszliśmy na kulki. Rewelacyjny plac zabaw, zabawki przystosowane nawet dla najmłodszych maluszków. Zjeżdżalnie, baseny z kulkami, ścianka do wspinaczki konsola XBOX dla starszego – czyli wszystko, czego dzieciaki mogą chcieć.
My mogliśmy spokojnie usiąść i napić się kawy, a nasze dzielne dzieciaki testowały wytrzymałość wszystkich urządzeń – i wiecie co? Wytrzymały (i dzieci i sprzęty). Ba! powiem więcej – zainteresowały ich na dłużej niż 5 minut.
Zmęczeni, zadowoleni i wybawieni ruszyliśmy na obiadokolację.
I tu padłam, jak tylko weszłam na salę restauracyjną. Takiej ilości jedzenia (stół szwedzki), tak ogromnego wyboru i tak pięknie przygotowanych potraw jeszcze w życiu nie widziałam (choć na wycieczkach bywałam). Można było dostać skrętu języka od samego patrzenia. Dzieciaki nie wiedziały co brać, co jeść i co robić. Nawet jeśli byśmy bardzo chcieli, nie bylibyśmy w stanie spróbować wszystkiego, choć Pan K usilnie się starał, czego efektem jest +6kg po powrocie. Ale, ale nie powiem nic więcej bo jedzenie w Hotelu Senator zasługuje na oddzielny wpis.
Kolejny dzień, kolejne wizyty w kulkach i na basenie – im się to chyba nigdy nie znudzi. Tym razem, udało nam się wyciągnąć ich na krótki spacer po okolicy.
Jeśli przyjeżdżacie nad morze, żeby nabyć milion pamiątek lub zjeść gofry z żelowymi owocami – jesienią nic z tego – wszystko pozamykane. Cisza, spokój i tylko spacerowicze gdzieniegdzie widoczni. Hotel Senator jest położony nad samym morzem. Na plażę prowadzi ścieżka przez las – wyłożona gumą – więc bez problemu można wybrać się z wózkiem dziecięcym. Zapach lasu jesienią, niespokojne od wiatru morze i tylko kilka osób dookoła, pozwoliły nam delektować się chwilą, a naszym dzieciom zapanować nad plażą i biegać niczym Struś Pędziwiatr w tą i z powrotem.
Kolejne dni mijały tak szybko. Wypełnione po brzegi zabawami z dziećmi. Na placu zabaw, jedyną osobą, która potrafiła nad nimi zapanować i której słuchały, była przecudowna Pani Animatorka. Zainteresowała ich zabawami i siedziały wpatrzone w nią, jak w obrazek. Pozwoliła malować ręce i odbijać je na ścianie – nie muszę mówić jak bardzo dzieci, chcą zrobić to w domu?
Tydzień minął nim się obejrzeliśmy. Dzieciaki padały codziennie, zanim jeszcze dobrze w łóżkach się ułożyły. Co i raz jakieś starsze, niemieckie turystki przystawały i z rozrzewnieniem spoglądały na naszą szóstkę (nie wiem tylko czy nam współczuły czy podziwiały obraz).
Najpiękniejszy w wakacjach jesienią jest brak tłumów, brak tłoku na plaży, zajętych stolików w restauracji (choć o dziwo, hotel był pełen). Nikt nie uciszał naszych dzieci, nikt nie zwracał nam uwagi, jeśli dość stanowczo i głośno wyrażały swój sprzeciw. Wręcz przeciwnie. Każda osoba z obsługi hotelu była przemiła, pomocna i zawsze uśmiechnięta.
Już wiem, że następna wyprawa nad morze, nie może się obyć bez wizyty w Senatorze.
Polecam go każdemu, kto chce spędzić miło czas z rodziną (lub bez). Senator stanął na wysokości zadania i z całą pewnością można powiedzieć, że jest to hotel przyjazny rodzinie, nawet tej wielodzietnej 🙂
2 komentarze
Najbardziej lubię jeździć nad morze właśnie jesienią, kiedy nie ma już tłumów, tylko kojący, choć czasem wietrzny spokój
Zimą jest jeszcze lepiej! Zwłaszcza kiedy morze zamarza.