Nikt, kto nie stanął przed koniecznością zaopatrzenia 6-cio osobowej rodziny w ciepłe, funkcjonalne, trwałe i do tego trafiające w gust każdego ubrania, nie wie co to jest “wyzwanie”.
6 osób, 6 różnych gustów, rozmiarów, potrzeb.
6 kompletów, 6 kurtek, 6 par spodni, czapek, rękawiczek, bluz, szalików itd.
Wiecie jaka to ilość? Wiecie jaki to trud? Pewnie nie wiecie. 🙂
Problem pojawił się w momencie szukania sensownych ubrań, za sensowną cenę, sensownie wyglądających.
Dla dzieci i dorosłych, dla kobiet I mężczyzn, wszystko pod jednym dachem, w jednym miejscu, w trakcie jeden wizyty w sklepie. Uwierzcie mi, pójście do sklepu z 4 dzieci to nie są wakacje i każdy mądry człowiek, będzie chciał to załatwić za jednym razem 🙂
Do tego wszystkiego dochodził jeszcze fakt, że Maciek jedzie na ferie, na survival I ciuchy muszą być przygotowane na ekstremalne używanie.
Mieliśmy więc tatę, który biega, mamę która chce coś ładnego, Maćka, który potrzebuje coś wytrzymałego i ciepłego, Marcela, który zawsze chce to co Maciek, Krysię, która musi mieć róż i Hanię, która musi mieć to co Krysia.
Proste co?
Jak zawsze wątpliwa przyjemność poszukiwania spadła na mnie. Po kilku dniach, które nie zakończyły się sukcesem wpadłam zupełnie przypadkiem na stronę REGATTA. Hmmm kolorowo (pomyślałam).
Po kilku minutach spędzonych na przeglądaniu asortymentu wiedziałam, że chyba w końcu mam.
OK teraz jeszcze wyprawa do sklepu. Tak tak, jeśli chodzi o kupowanie dla całej rodziny, to opcja online odpada – muszę przymierzać.
Pojechaliśmy więc.
Kilka godzin spędzonych na przeglądaniu wieszaków, ganianiu dzieci, wybieraniu odpowiednich rozmiarów, tłumaczeniu wszystkim, że to my ostatecznie wybieramy co weźmiemy było wyczerpujące. Wybór był tak ogromny, że nie mieliśmy nawet siły obejrzeć wszystkiego.
Udało się. Byliśmy gotowi.
Ubrani od stop, go głów. Zachwyceni kolorami, zakochani w materiałach i zadowoleni z fasonów.
Pozostało testowanie.
Wybrałam wersję “na ostro”
Pogoda idealna, śnieg, mróz, górka, sanki I my.
Cały dzień szaleństw. Cały dzień turlania, tarzania, zjeżdżania, ciągania.
Wszystko wystawione na najcięższą probe.
IDEALNIE.
Powiem Wam tyle. Nikt się nie spocił, nikt nie był przemoczony, nikt nie zmarzł. Nie spodziewałam się aż tak dobrej jakości i dobrej ochrony.
Do tego dochodziły cudowne kolory, widoczne z daleka.
OK najważniejsze było już za nami. Teraz – próba ognia – obóz survivalowy najstarszego.
Przygotowani na najgorsze, bo jeszcze nic nie przetrwało jego wyjazdów. Pewni, że będziemy zmuszeni do ponownej zmiany garderoby, otworzyliśmy buzię ze zdumienia.
W walizce były ubrania,wskazujące na dość “śnieżno-błotnistą” pogodę, ale wszystkie w stanie nienaruszonym.
Żadnych zniszczeń! Rozumiecie to? 10-cio latek na obozie nie zniszczył nic. Dodając, że by to obóz “przetrwania”, szczęki opadają, aż do podłogi 🙂
Koniec końców jestem zachwycona i czekam na wiosenną kolekcję…